W tym roku reprezentant Polski na Eurowizję zostanie wyłoniony wewnętrznie przez specjalną komisję. Michał Szpak, który kilka lat temu sam występował na eurowizyjnej scenie, ocenił tę decyzję. Poinformował także, że w tym roku zrezygnował z udziału w preselekcjach. Dlaczego?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Oznacza to, że nie będzie show, w którym widzowie będą mogli wybrać swojego faworyta. Artyści mogli nadsyłać swoje utwory do Telewizji Polskiej do godziny 22:00 do 2 lutego, a specjalnie powołana komisja podejmie decyzję "za zamkniętymi drzwiami". Jej skład poznamy dopiero po wytypowaniu polskiego kandydata.
Wcześniej opublikowano również regulamin preselekcji. Podstawowe zasady były dwie: kandydat musi mieć ukończone 16 lat i polskie obywatelstwo. Oprócz tego zgłoszony do konkursu utwór nie może trwać dłużej niż 3 minuty, musi mieć oryginalną muzykę, tekst oraz premierowy charakter (publikacja po 1 września 2023 roku). Oprócz tego "utwory biorące udział w preselekcjach nie mogły zawierać treści dyskryminujących jakiekolwiek grupy społeczne".
Michał Szpak na Eurowizję 2024? Wyjawił, dlaczego nie wziął udziału w preselekcjach
O tegoroczną Eurowizję portal Jastrząb Post zapytał Michała Szpaka. Artysta reprezentował nas w 2016 roku z utworem "Color of Your Life" i zajął ósme miejsce, co jest trzecim najlepszym wynikiem Polski w historii tego konkursu. Czy chciałby pojechać ponownie?
Jak poinformował Szpak, nie wziął udziału w tegorocznych polskich preselekcjach. Wyznał jednak, że to rozważał. – Myślałem o tym przez chwilę, ale stwierdziłem, że teraz tak dużo się dzieje. Będzie dużo projektów, pracy nad muzyką […] nie miałbym czasu, aby wypaść ze swojego planu – powiedział wokalista, który wiosną będzie jurorem nowego programu TVN "Drag Me Out".
Szpaka zapytano też, jak ocenia decyzję o przeprowadzeniu wewnętrznych preselekcji. – Ja jestem bardzo za – wyznał. Podkreślił jednak, że ma to "swoje plusy i minusy".
– Z jednej strony jest to dobre, bo mam nadzieję, ze budżet dedykowany na urządzenie preselekcji pójdzie na wykon danego artysty tam na miejscu. A z drugiej strony to jest złe, dlatego że osoby, które biorą udział w tym konkursie, w tych preselekcjach, nie będą miały możliwości promowania swojego utworu – stwierdził.
– Czyli tak jak wcześniej mieliśmy preselekcje – wszyscy głosowali na swojego ulubieńca i to podbijało wszystkie słupki na socialach i oglądalność. A tutaj reprezentant, który zostanie wybrany, dopiero będzie mógł promować siebie na deskach już dużej sceny Eurowizji – dodał.
– Są plusy i minusy, ale uważam, że fajne jest to, że jest mieszane. Mieliśmy już przez wiele lat preselekcje, teraz może ten budżet pójdzie na coś zupełnie innego, na nasze występy – podsumował wokalista.
Kto będzie reprezentował Polskę na Eurowizji 2024? Wśród kandydatów Krystyna Prońko i Maciej Musiałowski