Śmierć Tomasza Komendy. Głos zabrał jego prawnik mec. Ćwiąkalski
Nie żyje Tomasz Komenda. Informację o jego śmierci podał w środę dziennikarz TVN. Głos w tej sprawie zabrał też mec. Zbigniew Ćwiąkalski, który go reprezentował.
Reklama.
Nie żyje Tomasz Komenda. Informację o jego śmierci podał w środę dziennikarz TVN. Głos w tej sprawie zabrał też mec. Zbigniew Ćwiąkalski, który go reprezentował.
Informację o śmierci Tomasza Komendy podał dziennikarz TVN Grzegorz Głuszak, który od lat zajmował się jego sprawą.
Z kolei Wirtualna Polska skontaktowała się w tej sprawie z mec. Zbigniewem Ćwiąkalskim, który reprezentował Komendę. Prawnik powiedział portalowi, że "nie ma wiedzy na ten temat". Jak jednak dodał, "otrzymywał informacje o ciężkim stanie zdrowia mężczyzny". Komenda miał 46 lat.
Zbrodnia miłoszycka to potoczna nazwa tragicznych wydarzeń, do których doszło w dolnośląskich Miłoszycach w noc sylwestrową z 31 grudnia 1996 roku na 1 stycznia 1997 roku. Niedaleko wiejskiej dyskoteki brutalnie zgwałcono i zamordowano tam wówczas 15-letnią Małgosię.
Sprawa wstrząsnęła całą Polską, a przeciągające się śledztwo i brak podejrzanego tylko podsycały emocje opinii publicznej. Z braku efektów pracy śledczych gęsto tłumaczyć musiało się ówczesne szefostwo policji i prokuratury.
"Przełom" nastąpił w kwietniu 2000 roku, gdy zatrzymano i oskarżono Tomasz Komendę. Z czasem młody mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, co później ułatwiło policjantom, prokuratorom i sędziom doprowadzenie do skazania go na karę 25 lat pozbawienia wolności.
W 2006 roku – już w trakcie odsiadywania wyroku – w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera" TVN Tomasz Komenda wyjawił jednak, jak śledczy osiągnęli ten "sukces".
– Przyznałem się do tego, ale tylko z tego powodu na policji się przyznałem, bo (…) ci którzy mnie zatrzymywali, powiedzieli, że mają na mnie takie, jakie mają dowody. I zaczęli mnie bić, żebym się do tego przyznał, bo ta sprawa za długo trwa, nie mogą odnaleźć prawdziwych sprawców, i ja muszę się do tego przyznać, bo inaczej nie wyjdę żywy z ich pokoju – wspominał. – I po prostu tak mnie bili, że nawet bym się przyznał, że strzelałem do papieża, nie? Jana Pawła II – dodał Komenda.
Tomasz Komenda zakład karny opuścił dopiero po 18 latach, w czasie których miał być przez współwięźniów i funkcjonariuszy Służby Więziennej notorycznie torturowany i poniżany. Uwolnienie i uniewinnienie Komendy nie byłoby możliwe bez wysiłków dziennikarzy i prawników, w tym przede wszystkim redaktora Grzegorza Głuszaka oraz prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Ostatecznie Sąd Okręgowy w Opolu orzekł, że Tomasz Komenda za niesłuszne skazanie i uwięzienie otrzyma od Skarbu Państwa 12 mln zł zadośćuczynienia i 811 533 zł odszkodowania.
Zobacz także