
Dziennikarze śledczy Radia Zet Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca ustalili, że w ciągu czterech lat Kancelaria Premiera miała przekazać prawie 60 mln zł fundacji powołanej przez Michała Dworczyka. Chodzi m.in. o dotacje z czasów, kiedy Dworczyk kierował KPRM. W samym 2023 r. na konto Fundacji Wolność i Demokracja trafiło prawie 12 mln zł.
Jak opisuje radiozet.pl, Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca dotarli do informacji dotyczących wysokości dotacji przekazanych Fundacji Wolność i Demokracja przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów w latach 2020-2023. To właśnie w tym czasie premierem był Mateusz Morawiecki, a Michał Dworczyk pełnił funkcję szefa jego kancelarii i ministra.
60 mln zł z KPRM dla fundacji Dworczyka
Fundację założyli w 2006 roku Michał Dworczyk i Stanisław Kostrzewski, czyli ówczesny skarbnik Prawa i Sprawiedliwości. Według opisu na jej stronie internetowej zajmuje się pomocą Polakom na Wschodzie i wspieraniem przemian demokratycznych na terenach byłego Związku Sowieckiego.
W 2015 roku Dworczyk zrezygnował z kierowania fundacją, ponieważ zdobył mandat poselski. Mimo to w jej władzach pozostały osoby bliskie poprzedniemu obozowi władzy.
W grudniu 2022 roku portal tvn24.pl przekazał, że Dworczyk "nawet po tej rezygnacji miał wpływ na skład organów fundacji". W radzie fundacji zasiadają m.in. były poseł i były senator Łukasz Abgarowicz oraz Zofia Romaszewska, działaczka opozycji demokratycznej z czasów PRL oraz doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy.
Ostatni przelew miesiąc przed wyborami
Dworczyk był szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów od grudnia 2017 do października 2022 roku. Do 27 grudnia 2023 roku był również ministrem-członkiem Rady Ministrów.
Według informacji dziennikarzy Radia Zet, między 2020 rokiem a końcem 2023 Fundacja Wolność i Demokracja miała otrzymać z KPRM 58,9 miliona złotych na realizowane projekty. W samym wyborczym 2023 roku na jej konto miała wpłynąć suma niemal 12 milionów złotych.
Co ciekawe, ostatnia dotacja miała mieć miejsce miesiąc przed październikowymi wyborami i... była to najwyższa kwota spośród wszystkich transz z minionego roku. Wyniosła równo 3.175.000 złotych i miała zasilić projekt pt. "Wsparcie dla organizacji i ośrodków polskich w obliczu wojny na Ukrainie".
Z kolei pierwsza z dotacji przyznanych przez KPRM z tego okresu pochodzi z 25 maja 2020 roku i była przeznaczona na program "Polska Platforma Medialna na Białorusi 2020". Wsparcie wyniosło wówczas 850 tysięcy złotych. Dziennikarze policzyli, że w samym 2020 r. fundacja otrzymała prawie 8 i pół miliona złotych, a w kolejnych latach:
Dziedziczak komentuje doniesienia
Zgodnie z informacjami z KPRM decyzje o przyznaniu dotacji Fundacji Wolność i Demokracja podejmował Jan Dziedziczak, czyli sekretarz stanu w kancelarii premiera, pełnomocnik rządu do spraw Polonii i Polaków za granicą. Odbywało się to na mocy upoważnienia wydanego przez prezesa Rady Ministrów i szefa KPRM.
– Od niemal pierwszego dnia mojej pracy otrzymałem wyłączność kompetencyjną, jeśli chodzi o podział środków, aby nie mieć żadnych kontaktów z szefem kancelarii premiera (Dworczykiem – red.). Nie miał on żadnego na to wpływu, nawet nie chciał mieć. Uznaliśmy, że o tych tematach nie rozmawiamy. Bardzo przestrzegaliśmy tej procedury – powiedział "Zetce" Dziedziczak, dodając – Jednoznacznie mogę powiedzieć, że tylko ja jako urzędnik państwowy podejmowałem decyzje finansowe.
Dotacje przyznawano w dwóch trybach: albo w ramach otwartego konkursu ofert, albo z pominięciem konkursu, w szczególności ze względu na ważny interes społeczny, czy ważny interes publiczny. Wiadomo, że jedną z dotacji przyznano z pominięciem otwartego trybu konkursowego. Zastosowano wówczas procedurę "udzielania dotacji ze środków pochodzących z rezerwy ogólnej budżetu państwa". Była to kwota 4.630.400 złotych przyznaną w 2022 roku na zadanie "MedMobility Poland – wsparcie lekarzy – uchodźców z Ukrainy".
Konflikt interesów?
Radio Zet podkreśla, że Fundacja Wolność i Demokracja otrzymywała także inne dotacje, które pochodziły z ministerstw, spółek skarbu państwa i ich fundacji. W 2022 roku zarządzane przez Przemysła Czarnka Ministerstwo Edukacji i Nauki miało przekazać jej 4 miliony 900 tysięcy złotych na zakup nieruchomości.
Do czasu publikacji artykułu ani Fundacja Wolność i Demokracja, ani Michał Dworczyk nie odpowiedzieli na wysłane przez redakcję pytania. Radio Zet chciało dowiedzieć się, czy otrzymywanie dotacji z Kancelarii Premiera kierowanej przez Dworczyka nie rodziło konfliktu interesów.
Dworczyk przed komisją śledczą
Przypomnijmy, że to nie koniec zmartwień byłego szefa KPRM. 5 lutego Michał Dworczyk stawił się przed komisją śledczą do spraw wyborów korespondencyjnych. Polityk PiS przekonywał wówczas, że rząd Mateusza Morawieckiego miał konstytucyjny obowiązek organizacji głosowania w wyznaczonym terminie.
– Konstytucja nakładała na nas konieczność przeprowadzenia wyborów w określonym terminie, podjęliśmy jako politycy działania na rzecz tego, aby to było możliwe w taki sposób, żeby zabezpieczyć sprawę najważniejszą - bezpieczeństwo Polaków – tłumaczył na przesłuchaniu.
Bartosz Romanowicz z Polski 2050 zapytał wówczas Dworczyka, czy Morawiecki miał uwagi do projektów decyzji. – Nie, zlecił mi przygotowanie projektów, w raz nimi przyszły materiały z Ministerstwa Aktywów Państwowych i zaczęliśmy na nich pracować – stwierdził poseł PiS.
Ponadto, na poprzednim posiedzeniu komisji śledczej ds. wyborów kopertowych odtajniono wiadomości ze służbowej skrzynki Dworczyka, z czasów, kiedy był szefem KPRM. W mailu z 13 maja 2020 r. pojawiło się nazwisko ówczesnego wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego.
Dworczyk miał napisać, że przeprowadził ze wspomnianym politykiem konsultacje w sprawie decyzji premiera dotyczącej przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Jabłoński był członkiem tejże komisji, ale przez wzgląd na obecność jego nazwiska we wspomnianym mailu, posłowie przegłosowali jego usunięcie. Zastąpić ma go Michał Wójcik.
Zobacz także
