Są takie filmy, które nie wychodzą z głowy po seansie i należy do nich "Anatomia upadku". Nominowany do pięciu Oscarów (w tym w tych najważniejszych kategoriach) francuski dramat Justine Triet próbuje odpowiedzieć na dwa pytania. Pierwsze: czy żona zabiła męża? Drugie: czym jest właściwie prawda?
Ocena redakcji:
4.5/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Anatomia upadku" to francuski dramat sądowy, kryminał i thriller w reżyserii Justine Triet na podstawie scenariusza Triet i Arthura Harariego
Główną rolę gra nominowana do Oscara Sandra Hüller, niemiecka aktorka znana m.in. z "Toni Erdmann", "Requiem" i "Strefy interesów"
W obsadzie "Anatomii upadku" są również m.in. Swann Arlaud, Milo Machado-Graner, Antoine Reinartz, Samuel Theis, Jehnny Beth oraz pies Messi, który robi furorę na czerwonych dywanach
Film "Anatomia upadku" jest nominowana do pięciu Oscarów, w tym za najlepszy film
Recenzja bez spoilerów.
Wyobraź sobie, że jesteś dziś Sandrą Hüller. Jesteś nominowana do pierwszego Oscara w karierze, za pierwszoplanową rolę kobiecą, ale na gali w Los Angeles, do której przyjedziesz z ojczystych Niemiec, będziesz kibicowała aż dwóm swoim filmom. Dwóm europejskim filmom.
Tak, ten oscarowy rok może i należy do "Oppenheimera" oraz "Barbie", ale także do Hüller. Zagrała w dwóch filmach, które w tegorocznym sezonie nagród narobiły dużo szumu i uważane są za jedne z najlepszych, jakie powstały w ubiegłym roku (i nie tylko): "Akademii upadku" i "Strefie interesów", polskiej koprodukcji. Ta pierwsza ma szansę na pięć Oscarów, ta druga również na pięć ("Strefę interesów" oceniłam tutaj).
O "Strefie interesów" wciąż nie mogę przestać myśleć i podobnie jest z "Anatomią upadku". Tę zresztą obejrzałam dzień po innym filmie, który nie wyjdzie mi z głowy chyba do końca życia, czyli "Dobrych nieznajomych" (nie wiem, jakim cudem brytyjski dramat nie zgarnął żadnej oscarowej nominacji, mimo że doceniły go i Złote Globy, i BAFTY...).
Słowem, jeśli lubicie filmy, które będziecie maglować w głowie całymi dniami, godzinami i tygodniami, ale które mogą wam nieźle namieszać w głowach i, paradoksalnie, was zirytować, to "Akademia upadku"Justine Triet ("Sybilla", "Age of Panic") będzie doskonałym wyborem. To znakomity film, chociaż wydaje się niepozorny. Przygotujcie się.
O czym jest "Anatomia upadku"? Sandra Hüller gra kobietę oskarżoną o zabójstwo męża
Drewniany dom niedaleko alpejskiego Grenoble, dookoła nikogo. To tu mieszka Sandra Voyter (Sandra Hüller), pisarka, która właśnie próbuje udzielić wywiadu młodej studentce. Kobiety rozmawiają w salonie, ale muszą przerwać, gdy mąż Sandry, nauczyciel i niespełniony pisarz Samuel Maleski (Samuel Theis), na cały regulator puszcza z góry muzykę, instrumentalną wersję hitu 50 Centa.
Nie da się już rozmawiać, studentka wychodzi, Sandra idzie na górę. W tym czasie 11-letni Daniel (Milo Machado Graner), niedowidzący syn Sandry i Samuela, wychodzi ze swoim psem przewodnikiem Snoopem na zimowy spacer. Kiedy wraca, psiak wyrywa się mu ze smyczy i podbiega do leżącego na śniegu ciała: to Samuel. Daniel krzyczy, Sandra wzywa pogotowie. Jej mąż nie żyje.
To sam początek "Anatomii upadku", która od razu wkłada nas do środka napiętej akcji. Jak zginął Samuel? Według Sandry wypadł z okna na strychu, który remontował. A może to samobójstwo? Tylko że śledczy prędzej są zdania, że mężczyzna został wypchnięty z balkonu z piętra niżej. Ale w domu była tylko Sandra, nikt niczego nie widział.
Tak pisarka zostaje oskarżona o zabójstwo swojego męża, a udowodnić niewinność – Sandra twierdzi, że jest niewinna – pomaga jej stary przyjaciel, prawnik Vincent Renzi (Swann Arlaud). Rusza proces, w którym będą odkrywane nowe fakty i tajemnice rodziny, a którego kluczowym świadkiem będzie małoletni syn oskarżonej i ofiary. Daniel.
Ale co się właściwie stało? Sandra jest winna? Niewinna? Zabiła? Nie zabiła? Przez 2,5 godziny tego trzymającego w napięciu dramatu (to połączenie dramatu sądowego, dramatu obyczajowego, kryminału i thrillera) widz będzie co chwilę zmieniał zdanie, a w jego głowie będą zapętlały się pytania i szczegóły dotyczącego nie tylko tego feralnego dnia w górskim domu, ale również całego życia bohaterów. Co jest prawdą? I czy istnieje w ogóle coś takiego jak obiektywna prawda?
"Anatomia upadku" jest nominowana do pięciu Oscarów. Zasługuje na wszystkie
"Anatomia upadku" to film o tajemniczej śmierci, ale reżyserki i współscenarzystki (wraz z Arthurem Hararim) Justine Triet wcale nie interesuje do końca pytanie, czy Sandra zabiła Samuela. "Anatomia upadku" to anatomia upadku dosłownego, ale i tego metaforycznego: upadku małżeństwa, rodziny, moralności, zaufania do rodzica.
Podczas procesu życie Sandry, Samuela i Daniela rozkładane jest na czynniki pierwsze i szybko przestaje wydawać się idealne, niczym dom w malowniczych Alpach. Wzajemne pretensje po wypadku syna, w którym stracił wzrok, problemy finansowe, niewierność, twórcza stagnacja, zazdrość, manipulacja. Gdy wszystko wychodzi na jaw, łącznie z nagraniem kłótni małżeństwa z dnia przed śmiercią mężczyzny, następuje też inny upadek: Sandry jako szanowanej pisarki z nieposzlakowaną opinią.
Film Triet trwa za długo (spokojnie można by go skrócić), a chwilami traci tempo, ale nie nudzi ani przez chwilę. Rozprawy, które są popisami talentu Sandry Hüller, Swanna Arlaud i Antoine Reinartza w roli zdeterminowanego prokuratora (a także Milo Machado-Granera), wciągają niczym bagno. Są emocjonujące, żywe, pełne napięcia. Siedziałam na brzegu kinowego fotela, co chwilą wydając z siebie (spokojnie, tylko w myślach) dźwięki, jak: "ooo", "co?!", "jak to?" albo "no tak...".
Jedno to doskonały scenariusz, w którym morderstwo jest tylko pretekstem do wszczęcia dyskusji o toksycznych związkach, rodzinnych traumach i pretensjach, braku równowagi partnerskiej, zazdrości twórczej, skomplikowanych relacjach matka-syn oraz społecznych oczekiwaniach wobec kobiet. Ale drugie to znakomita realizacja "Anatomii upadku".
Celowo chybotliwa praca kamery i miejscami nieostre zdjęcia dodają całej historii dramatyzmu, podobnie jak przemyślany montaż. Rzadko się zdarza, żeby to, jak zrobiony jest film, aż tak mistrzowsko komponowało się z fabułą.
Niektóre rzeczy tylko słyszymy, inne tylko widzimy, układamy z kawałków swoją prawdę dotyczącą śmierci Samuela Maleskiego, tak jak radzi nam za kamerą Triet. Nie wierzmy we wszystko i we wszystko nie wątpmy, prawda potrafi być bardziej skomplikowana, zdaje się mówić reżyserka. Zresztą, co to właściwie jest?
Warto dodać, że film jest niesamowicie naturalny i bezpretensjonalny, co jest kolejnym atutem "Anatomii upadku" (i pewnie jedną z rzeczy, które zaskoczyły i zachwyciły Amerykanów). Dialogi łatwo przechodzą z języka francuskiego w angielski, bo Sandra, Niemka z pochodzenia, właśnie w tym języku porozumiewa się z synem i w nim głównie mówi na rozprawach (łącząc go z kulawą francuszczyzną). Ludzie siedzący w domu wyglądają tu jak ludzie siedzący w domu, nie ma niepotrzebnej estetyzacji, jest imponująco realnie. W końcu to nie film made in Hollywood.
Sandra Hüller w "Anatomii upadku" jest genialna, tak samo, jak cała obsada, w tym... pies Messi
I trzeci czynnik, który składa się na świetność "Anatomii upadku": aktorstwo. Doskonała jest cała, wspomniana już, obsada, ale oczywiście film należy do Sandry Hüller. Niemka Oscara w tym roku nie wygra (ten powędruje do Emmy Stone lub Lily Gladstone), ale absolutnie na niego zasługuje. Jest wybitna. Podobnie zresztą jak niesamowity Milo Machado-Graner, który zaserwował nam jedną z najlepszych dziecięcych ról ostatnich lat. Lwią część emocji zawdzięczamy właśnie jemu.
Cała obsada na czele z psem Messim, który wcielił się w psa Snoopa tak imponująco, że dostał nagrodę dla najlepszego psiego aktora na festiwalu w Cannes.
"Właśnie zobaczyłam najwybitniejszy występ aktorski w moim życiu i nie był to występ Sandry Hüller czy dziecięcego aktora (...), ale psa" – napisała w serwisie Letterboxd Ayo Edebiri, gwiazda serialu "The Bear". I trudno się z nią nie zgodzić, bo jedną ze scen, wyjątkowo trudną, Messi zagrał fenomenalnie. Nic dziwnego, że psiak robi teraz furorę na czerwonych dywanach i rozkochał w sobie Ryana Goslinga...
"Anatomia upadku" to przykład autorskiego, wyśmienitego kina, chociaż po seansie nie wszyscy będą usatysfakcjonowani. A to z powodu, którego wyjawić nie mogę. Bo w końcu to nie jest zwykły film o morderstwie, nie o to tutaj chodzi. Czy film zasługuje na pięć nominacji do Oscara? Tak. Czy coś dostanie? Raczej nie, bo to rok "Oppenheimera" i Christophera Nolana. Ale w końcu o to też tutaj nie chodzi. Wybitność pozostanie.