Sejm miał zająć się w czwartek ustawami w sprawie dostępu do zabiegów aborcji. Szymon Hołownia zapowiedział jednak, że nie podda projektów pod obrady. Jako powód podał trwającą kampanię wyborczą i wysokie emocje wokół praw kobiet. – Dostaję też tęgie baty, za to, że staram się walczyć o poglądy innych – powiedział.
Reklama.
Reklama.
Sejm. Szymon Hołownia mówi, co z aborcją. "Jesteśmy w trakcie kampanii"
Brak prac nad ustawami ws. liberalizacji prawa antyaborcyjnego podzieliły koalicję. Jako pierwszy sygnał do opinii publicznej wysłał Włodzimierz Czarzasty, który wdał się w konflikt z Szymonem Hołownią.
Politycy wzajemnie zarzucili sobie kłamstwa w kwestii prac nad przywróceniem kobietom ich praw. W końcu do mediów przedostały się komunikaty, że w najbliższy czwartek Sejm pochyli się nad wszystkimi propozycjami w sprawie praw reprodukcyjnych.
– Podjąłem decyzję, że projekty aborcyjne będą procedowane po pierwszej turze wyborów samorządowych 11 kwietnia. Wcześniej marszałek Sejmu mówił, że zdecyduje w tej sprawie prezydium – powiedział na antenie TVN24.
Jeszcze wcześniej przed Prezydium Sejmu lider Polski 2050 udzielił krótkiego komentarza dziennikarzom, wyjaśniając, dlaczego nie chce przystąpić do prac nad ustawami aborcyjnymi.
Szymon Hołownia opóźnia prace ws. aborcji. "Emocje kampanijne już hulają"
– Moje ustalenia nie wskazują na wysokie prawdopodobieństwo powołania komisji nadzwyczajnej ws. projektów dotyczących aborcji. Trzeba zminimalizować ryzyko odrzucenia projektów aborcyjnych w pierwszym czytaniu – powiedział.
– Mam poczucie odpowiedzialności za to, żeby pewne rzeczy nie działy się w samym środku politycznego młynka. Najgorszy scenariusz dla nas wszystkich, to jak zostaniemy z niczym – podkreślił.
W podobnym tonie wypowiadał się już po ogłoszeniu tej decyzji na antenie TVN24. – Żyjemy w rzeczywistości politycznej, a nie idealnej. Jesteśmy w środku gorącej kampanii wyborczej – stwierdził.
– To szalenie ważne, abyśmy zrozumieli dzisiaj, odpowiedzialność biorę na siebie, że rozmawiamy o prawach kobiet, o losie kobiet i trosce o ich dobro, a nie o bieżącej przepychance politycznej – ocenił.
– Robię wszystko i dostaję też tęgie baty, za to, że staram się walczyć o poglądy innych, żeby one były reprezentowane. Uważam, że to powinien robić marszałek pluralistycznego rządu – podsumował.