Wynik testu Karasia miał nie ujrzeć światła dziennego. Dlaczego sportowiec sam go ujawnił?
Kamil Frątczak
09 marca 2024, 11:29·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 marca 2024, 11:29
W ostatnich dniach lipca 2023 r. media obiegła wiadomość o wykryciu dopingu u Roberta Karasia. Teraz ultratriathlonista wraz z żoną gościł w podcaście Radosława Majdana, gdzie ponownie zabrał głos w sprawie. Jak się okazało, wynik testu antydopingowego miał być tajemnicą. Dlaczego zatem zdecydował się go ujawnić?
Reklama.
Reklama.
W nocy z niedzieli na poniedziałek (10/11 marca) w Los Angeles zostaną wręczone jedne z najważniejszych nagród w świecie kina – Oscary. Kto będzie triumfować? "Oppenheimer" czy "Barbie"? Emma Stone czy Lily Gladstone? Cillian Murphy, a może Bradley Cooper? Ile statuetek zgarnie polska koprodukcja "Strefa interesów"? Zapraszamy na naszą relację na żywo z czerwonego dywanu i oscarowej ceremonii: już w niedzielę, o godzinie 23:45. Do zobaczenia!
Przypomnijmy, że w ostatnich dniach lipca, media obiegła wiadomość o wykryciu dopingu u Roberta Karasia. Chwilę po tym, światowej klasy ultratriathlonista w programie "Hejt Park" przyznał się do świadomego stosowania niedozwolonych środków. Doping zastosował w lutym 2023 roku, przygotowując się do pojedynku w formule K-1 pod egidą federacji FAME MMA.
Karaś z żoną gośćmi podcastu 'Cały Ten Majdan'. Ponownie mówił o dopingu
Mogłoby się wydawać, że Robert długo nie powalczy o kolejne tytuły, ponieważ zawieszenie Karasia za wspomniane wykroczenie obowiązuje od momentu wykrycia zakazanych substancji, czyli od 30 maja 2023 roku, i będzie trwało dwa lata, do 29 maja 2025 roku. Mimo to sportowiec już powrócił do rywalizacji. Mało tego, pobił rekord świata, co w związku ze wspomnianą karą mogłoby się wydawać niemożliwe.
Jak do tego doszło? Sportowiec opowiedział o tym, będąc gościem podcastu "Cały ten Majdan" wraz ze swoją żoną Agnieszką Włodarczyk.
– Rozmawiałem z osobą odpowiedzialną za to wszystko, za ten wyrok – nie wiem, jak to nazwać. Powiedziała: tak to się odbywa tu u nas, zapoznaliśmy się z twoją sprawą. Dostałeś najniższy wymiar kary [...] Oni wiedzieli, ile tej substancji we mnie było i z jakiego to było okresu, więc ta linia obrony sprawiła, że dostałem najniższy wymiar kary, byłem zawieszony tylko w tej federacji (IUTA – przyp. red.) i mogłem startować gdzie indziej – tłumaczył.
W trakcie rozmowy Radosław Majdan nawiązał do tego, że sportowiec sam przekazał światu tę wiadomość. Jak się okazało, wcale nie musiał tego robić. Dlaczego wobec tego zdecydował się na taki krok? Chodziło o wewnętrzny spokój, który – jak sam przyznał – jest dla niego najważniejszy.
– Czułem, że to jest tak mocna historia, że chciałem o tym powiedzieć – podkreślił. – Ku przestrodze – wtrąciła ukochana sportowca. – Żeby nikt inny się tak nie wpieprzył. Moja mama pamiętam, mi zawsze mówiła, jak byłem mały: "Robert ty jesteś zbyt ufny, ty za bardzo ufasz". I tak było tutaj. Chciałem po prostu o tym opowiedzieć – kontynuował.
Po chwili uderzył w media, wyrażając swój żal wobec dziennikarzy. Jego zdaniem, "nie przedstawiali oni tego, tak jak to wyglądało, tylko robili to w sposób clickbaitowy". Po chwili sportowiec wspomniał, że powinna istnieć instytucja, która miałaby rozliczać media i dziennikarzy za kłamstwa. – Od tego są sądy no... – wtrąciła Włodarczyk.
Gospodarz podcastu jednak postanowił nawiązać do tego, że gdyby Karaś nie zdecydował się na taki krok, to wynik testu nie ujrzałby światła dziennego. Sportowiec szybko potwierdził ten fakt. Jak się okazało, w świecie ultratrathlionu takie sprawy są ściśle tajne.
– To by w ogóle nie wyszło... – mówiła żona sportowca. – W świecie ultra jest coś takiego, że to zostaje pomiędzy zawodnikiem a federacją, tak mi tłumaczyła osoba, z którą korespondowałem z IUTY – wyjaśnił Karaś.
– Dziwiła mi się, że ja z drugiej strony chcę sobie strzelić w kolano, ale ja czułem, że chcę się tym podzielić, bo dlaczego mam mówić tylko o dobrych sytuacjach z mojego życia [...] no i to był może mój błąd – podsumował.