Z ustaleń dziennikarskich wynika, że znane są efekty przeszukania mieszkania Łukasza Mejzy. Były wiceminister sportu a dziś poseł, który był zamieszany w szereg afer, miał też sfałszować oświadczenie majątkowe. Wg medialnych doniesień miał on ukryć część nieruchomości. Jak się okazuje, mieszkanie, które zawarł zresztą dopiero wówczas, kiedy przypomnieli mu o nim dziennikarze, w rzeczywistości ma być większe, niż podał. A to może oznaczać kolejne postępowanie.
Efekty przeszukania, do którego doszło w zielonogórskim mieszkaniu prawicowego polityka, mają być zbieżne z ustaleniami Wirtualnej Polski. Portal donosił, że podany metraż nieruchomości zgłoszonej przez posła w oświadczeniu majątkowym, w rzeczywistości jest większy.
Co więcej, przed pierwszą publikacją WP Mejza mieszkania w oświadczeniu w ogóle nie zawarł. A kiedy już to zrobił, okazuje się, że prawdopodobnie zaniżył jego rozmiar.
Przeszukanie w mieszkaniu Mejzy. Drzwi otworzyła partnerka
Do przeszukania Mejzy miało dojść w marcu. Posła nie było na miejscu, dlatego służby wpuściła partnerka polityka. Jak podaje Wirtualna Polska, poza jednym poziomem, w mieszkaniu są też schody na poddasze. "Tam znajduje się gabinet posła PiS, biurko i biblioteczka" – czytamy.
Jak dodano, Mejza nie złożył zażalenia na dokonanie przez służby przeszukania. Nie odpowiedział też WP na pytania, ale prawdopodobnie będzie musiał odpowiedzieć na te, które może zadać mu prokuratura. W Zielonej Górze ma bowiem toczyć się postępowanie, w związku z którym analizie poddawany jest zebrany materiał.
Jeśli okaże się, że zdaniem śledczych nieumieszczenie w oświadczeniu majątkowym pokoju na poddaszu stanie się przyczynkiem do wszczęcia postępowania karnego, Mejzie może grozić nawet osiem lat pozbawienia wolności.
Co prawda przysługuje mu immunitet, natomiast większość sejmowa i tak prawdopodobnie przegłosowałaby jego uchylenie. Przypominamy, że Mejza jest politykiem wcielonej do PiS Partii Republikańskiej, a dodatkowo nie cieszy się poważaniem, nawet we własnych strukturach.
Przez Mejzę w PiS nie chcieli ludzi Bielana
To właśnie postać Łukasza Mejzy miała doprowadzić do tarć przy okazji wcielania do PiS Partii Republikańskiej Adama Bielana. Jak informował Onet, "nie wszystkich Republikanów chcą w partii Kaczyńskiego", a wśród tych, których nie chciano był właśnie Łukasz Mejza.
Nie jest to w żadnym stopniu zadziwiające, ponieważ w sprawach związanych z politykiem toczą się już dwa niezależne postępowania prokuratorskie.
Łukasz Mejza jest też sprawdzany przez poznańskich śledczych ws. dotacji unijnych, które miała pozyskać jego firma. Ta miała przy tej okazji przedkładać nierzetelne dokumenty i oświadczenia.