Disney stracił na "Indianie Jonesie i artefakcie przeznaczenia" więcej, niż myśleliśmy. Uwaga, aż 134 miliony dolarów. Tylko poczekajcie, aż zobaczycie całościowy budżet piątej części serii z Harrisonem Fordem i na co przeznaczono aż 79 milionów...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" to piąta oraz ostatnia część przygód legendarnego archeologa z Harrisonem Fordem w roli głównej. Aktor wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że tym razem już naprawdę odwiesza charakterystyczny bat i fedorę, a Indiana przechodzi na zasłużoną emeryturę.
Niestety film w reżyserii Jamesa Mangolda z gwiazdorską obsadą (Ford, Phoebe Waller-Bridge, Antonio Banderas, John Rhys-Davies, Toby Jones, Boyd Holbrook, Mads Mikkelsen) średnio się spodobał. Owszem, chwalono 81-letniego Harrisona, ale krytykowano całokształt.
"Owszem piąta część filmowej serii o Indianie Jonesie oddaje hołd tytułom wyreżyserowanym przez Stevena Spielberga, niestety całą swoją kreatywność zużywa na to, by bez większego namysłu kopiować te elementy oryginału, które kilka dekad temu zachwycały swoją pomysłowością, a które dziś wydają się archaiczne" – pisała w recenzji "Indiany Jonesa i artefaktu przeznaczenia" Zuzanna Tomaszewicz, która dała filmowi trzy gwiazdki z pięciu. Nazwała też produkcję "bałaganem, jakich mało".
Klapa "Indiany Jonesa i artefaktu przeznaczenia". Disney stracił ponad 134 miliony dolarów
Już wcześniej informowano, że "Indiana Jones 5" słabo radzi sobie w box office. Okazuje się jednak, że strata była większa, niż przypuszczaliśmy. Jak ujawnił właśnie magazyn "Forbes", Disney stracił na filmie z Harrisonem Fordem porażające 134,2 miliona dolarów.
Zwykle budżet tego rodzaju filmu pozostaje ściśle tajny, ale w tym przypadku musiał zostać ujawniony ze względów podatkowych, gdyż "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" był kręcony w Wielkiej Brytanii. Twórcy musieli więc postępować zgodnie z tamtejszymi przepisami, do tego ubiegali się o zwrot części kosztów (i udało im się go uzyskać: łącznie 61 mln dol.).
Dzięki publicznym dokumentów wiemy, że na film wydano, bagatela, 387,2 mln dol. To ogromna suma, biorąc pod uwagę fakt, że aż 79 milionów wydano na komputerowe podrasowanie filmu, w tym na cyfrowe odmłodzenie Harrisona Forda (film dzieje się i współcześnie, i w przeszłości).
Oznacza to, że po odjęciu zwrotu Disney wydał na nowego "Indianę Jonesa" 326,3 mln dol. Film zarobił "jedynie" niecałe 384 mln dol. na świecie, a do studia trafiła połowa zysków ze sprzedaży biletów, czyli w tym przypadku 192 mln dol. Wszystko to daje wspomniane 134,2 milionów straty, co oznacza, że wytwórnia mocno się przeliczyła i nie da się "jechać" jedynie na nostalgii.
Jak podkreśla "Forbes", "Disney wiązał z filmem duże nadzieje i to nie tylko ze względu na to, ile na niego wydano". "Indiana Jones to jedna z trzech głównych marek należących do Lucasfilm, firmy produkcyjnej założonej przez wizjonerskiego reżysera George'a Lucasa i kupionej przez Disneya za 4 miliardy dolarów w 2012 roku. Pozostałe dwie to saga science fiction 'Gwiezdne Wojny' oraz serial 'Willow'" – czytamy.
Niestety zyski kinowe "Star Wars" nie pokryły kosztów nabycia Lucasfilm, natomiast serial oparty na kultowym "Willow" z 1988 roku był kosztownym błędem. Disney wydał na produkcję ponad 100 milionów dolarów, a zaledwie po sześciu miesiącach całkowicie wycofał go ze swojej platformy. "Indiana Jonesa i artefakt przeznaczenia" wciąż jest jednak dostępny i można oglądać go na Disney+.