Warszawianki i warszawiacy już w pierwszej turze wyborów samorządowych powierzyli stolicę Rafałowi Trzaskowskiemu z Koalicji Obywatelskiej. Z jego kontrkandydata z PiS, Tobiasza Bocheńskiego, kpi poseł Bogusław Wołoszański. Jednak nieprzyjazne głosy dochodzą także z obozu Prawa i Sprawiedliwości. W rozmowie z naTemat Tobiasz Bocheński mówi, po co startował na prezydenta Warszawy i jak przyjmuje uszczypliwości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Anna Dryjańska: Podobno to jednak pan zwyciężył w wyborach na prezydenta Warszawy.
Tobiasz Bocheński: Ciekawe. Kto tak mówi?
Bogusław Wołoszański na X. Poseł Koalicji Obywatelskiej uważa, że ten nieoczywisty triumf polega na tym, że wreszcie będzie pan mógł przestać udawać warszawiaka.
Pan Wołoszański kompromituje się takimi słowami. Są obraźliwe dla tych, którzy przyjechali i mieszkają w stolicy, choć się w niej nie urodzili.
Z kolei były minister Waldemar Buda powiedział w TVN24, że jego zdaniem pańska kampania w Warszawie nigdy nie miała być testem PiS przed wystawieniem pana na prezydenta Polski. Koledzy już zaczynają kopać pod panem dołki?
Nie znam tej wypowiedzi.
Przybliżę ją panu. Poseł Buda ocenił także, że pański wynik nie jest dobry.
To solidne poparcie w obecnych warunkach politycznych. Po objęciu władzy koalicja Donalda Tuska chciała zniszczyć Prawo i Sprawiedliwość, które mimo to sondażowo wygrało wybory samorządowe.
Chodzi o te dwa punkty procentowe przewagi PiS w wyborach do sejmików?
Tak. To satysfakcjonujący rezultat.
Mimo że istnieje poważne ryzyko, że stracicie władzę w kilku województwach?
Kto i gdzie będzie rządził, okaże się dopiero po tym, jak policzone zostaną wszystkie głosy. Na szczeblu samorządowym różnicę potrafi zrobić kilkadziesiąt, a nawet kilka głosów. Niezależnie od ostatecznego podziału mandatów, te wybory to podwójna żółta kartka dla Donalda Tuska.
Co według pana rozsierdziło wyborców?
W skrócie: styl rządzenia. Dlatego wyborcy podwójnie ukarali premiera: i wynikiem, i frekwencją.
Warszawianki i warszawiacy nie są bezkrytyczni wobec Rafała Trzaskowskiego, bo mają różne zastrzeżenia do tego, jak obecnie urzędujący prezydent rządzi stolicą. Mimo to dali mu zdecydowane zwycięstwo już w pierwszej turze. Dlaczego?
Myślę, że ta kwestia wymaga głębszego zastanowienia.
A może to pan zniechęcił do siebie część wyborców, gdy równocześnie z wyścigiem prezydenckim wystartował pan do rady Warszawy? Delikatnie rzecz ujmując, to nie pokazywało pańskiej wiary w zwycięstwo.
Myślę, że start na radnego nie przełożył się na rozkład głosów. Nie mamy żadnych badań, które wskazywałyby taką prawidłowość. Niezależnie od wszystkiego, szanuję werdykt wyborców.
To była pańska pierwsza kampania wyborcza. Dowiedział się pan o sobie czegoś nowego?
Nie.
Po co to panu było? Od początku było jasne, że nie ma pan szans z Trzaskowskim. Napracował się pan, a teraz koledzy się od pana odcinają.
Walczyliśmy o naszą wizję Warszawy. Zaprezentowaliśmy ambitny program, który wychodził naprzeciw oczekiwaniom wielu warszawiaków. Poza wszystkim to było bardzo interesujące i jednocześnie wyczerpujące doświadczenie. Odbyłem setki spotkań ze zwolennikami i przeciwnikami. A od kolegów czułem i czuję wsparcie. Nie mogę narzekać.