Maciej Kopiec, senator Lewicy i lider struktur partii na Śląsku pierwszy raz głośno uderzył w Roberta Biedronia. W rozmowie z naTemat mówi o programie "Rodzina na swoim" i sytuacji wewnątrz formacji. Parlamentarzysta zapowiedział też podjęcie kroków prawnych przeciwko szefowi Nowej Lewicy. – Biedroń nie odbiera telefonów, nie oddzwania. Kuchni politycznej nie powinno się ujawniać, ale nie mam innego wyjścia – reaguje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tego już nie da się ukrywać – na Lewicy trwa wewnętrzny konflikt wywołany układanką w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Największe gromy padają na Roberta Biedronia, który zapewnił miejsca biorące sobie, Joannie Scheuring-Wielgus i Krzysztofowi Śmiszkowi.
Maciej Kopiec: "Robert Biedroń wymyślił pomysł na Wiosnę. To 'Rodzina na swoim'"
Teraz Maciej Kopiec – senator Lewicy i szef śląskich struktur ugrupowania – pierwszy raz udzielił wywiadu, w którym mówi głośno, że Robert Biedroń realizuje program "Rodzina na swoim".
Alan Wysocki: Najpierw z Lewicy odszedł Łukasz Kohut. Teraz od kilku dni to pan krytykuje Roberta Biedronia na platformie "X". Co się dzieje z Lewicą?
Maciej Kopiec: Lewica postanowiła ograniczyć grupę swoich wyborców. Liderzy, a przede wszystkim Robert Biedroń, postanowili zadziałać na szkodę partii. To Biedroń układał listy do Parlamentu Europejskiego i ułożył je tak, żeby pracę w Brukseli zyskali: Robert, jego partner, Krzysiek i bliska koleżanka, Joanna.
Został ograniczony potencjał wyborczy, wystarczy spojrzeć na listy w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, czy na Śląsku. Obiektywnie, bardzo dobry, lojalny europoseł Łukasz Kohut, któremu Nowa Lewica wiele zawdzięcza, został zrzucony z miejsca biorącego na polecenie Biedronia.
Biedroń wymyślił sobie, że bez Kohuta, Śmiszkowi będzie łatwiej. W 2019 roku Kohut uzyskał 3500 więcej głosów od Śmiszka, co dało mu mandat.
Jeżeli więc dzisiaj pojawiają się konflikty czy problemy w Nowej Lewicy, to dlatego, że wśród wielu członków partii nie ma zgody na ograniczanie naszego potencjału wyborczego i podporządkowania partii interesom trio Biedronia.
Ale ten brak zgody manifestuje pan w mediach społecznościowych. Jak to w ogóle możliwe, że ten konflikt wyszedł na zewnątrz?
Niestety, to jedyny sposób na to, żebym jako szef struktur w regionie i senator Lewicy, mógł skontaktować się z Robertem Biedroniem. Biedroń od lat nie odbiera telefonów, nie oddzwania. Nie argumentuje, nie tłumaczy. Nie spotyka się ze swoimi ludźmi, zachowuje się jak cesarz, tchórz, albo osoba pozbawiona argumentów.
Wszystkie metody komunikacji zawiodły, a Biedroń nie odpowiedział mi na żadne pytanie. Nawet zablokował mnie na platformie "X". Zawiodła komunikacja wewnętrzna, ignorowano każdy przejaw wątpliwości wobec polityki centralistycznej, więc musiałem poruszyć to na zewnątrz. Kuchni politycznej nie powinno się ujawniać.
Z drugiej strony mamy też przykazanie "Nie bądź obojętny". Nie można być obojętnym wobec oszustw, hipokryzji, dyskryminacji i wykorzystywaniu członków i członkiń partii do zaspokajania własnych ambicji przez polityka, który po trupach dąży do brukselskiego celu.
Ja się z Łukaszem Kohutem bardzo dobrze znam. To człowiek bardzo wartościowy, który wiele rzeczy w Nowej Lewicy stworzył. Jego zaangażowanie w życie ugrupowania oceniam bardzo wysoko. Współfinansował kampanie parlamentarne posłów Lewicy, na polecenie Biedronia zatrudniał jego ludzi, pomagał nam także na co dzień: logistycznie, finansowo, merytorycznie.
To było nieracjonalne, że można było zrzucić z miejsca biorącego taką osobę, tym bardziej że Łukasz jest przedstawicielem mniejszości etnicznej. Czyż nie z bycia mniejszością Biedroń uczynił swój główny punkt działalności publicznej? Kolejna hipokryzja, która zresztą oprotestowałem w Senacie.
Ale pan przecież był w Wiośnie od samego początku. Teraz nagle występuje pan przeciwko liderom, z którymi tworzył pan Lewicę. Dalej tego nie rozumiem.
Byłem w Wiośnie od samego początku. Pierwsza trasa Roberta Biedronia, którą odbył po Polsce, decydując się na start do Parlamentu Europejskiego, to była trasa zorganizowana m.in. przeze mnie i przez Łukasza Kohuta.
Wtedy jeździliśmy po Śląsku i spotykaliśmy się z ludźmi. A dzisiaj Robert Biedroń bez grama sentymentu i przyzwoitości, wyklucza członka mniejszości śląskiej z miejsca biorącego na liście. To działanie przeciwko mniejszościom narodowym i etnicznym.
Jest mi po prostu cholernie przykro. Nie taką Wiosnę tworzyłem.
Więc trzeba było zaognić konflikt właśnie teraz? Na miesiąc przed wyborami?
Dlaczego konflikt zaognił się teraz? Bo Robert nagle zaczął angażować się w politykę krajową, dotychczas był wielkim nieobecnym. Poza kampanią prezydencką w 2020 roku, w której osiągnął wynik gorszy od Magdaleny Ogórek, w której przecież pracował wyłącznie na własny wizerunek, nie zrobił w Lewicy nic.
Nie bywał na trasach, w których kilka razy zjechaliśmy całą Polskę. Nie spotykał się z ludźmi, nawet w swoim okręgu wyborczym, nie wspierał partii. Teraz, gdy przyszło mu bronić własnych interesów, nagle powraca i usiłuje rozdawać karty, kosztem Lewicy.
Cały czas ciężko mi zrozumieć, co się dzieje na Lewicy. Czyli chodzi po prostu o Łukasza Kohuta?
Robert sobie wymyślił program dla Lewicy. "Rodzina na swoim" metodą na Wiosnę. To program, żeby wprowadzić do Parlamentu Europejskiego siebie, Krzysztofa Śmiszka i Joannę Scheuring-Wielgus.
W sytuacji, gdy Lewica oscyluje wokół progu wyborczego, listy do Parlamentu Europejskiego powinny być złożone z najmocniejszych nazwisk. To powinny być solidne listy, w całym kraju.
Tymczasem zarejestrowane listy służą do centralnego sterowania wynikiem wyborczym. To powtórka z kampanii Wiosny, w 2019 było tak samo.
Zresztą szefem strategicznym kampanii europarlamentarnej Lewicy jest ta sama osoba, która robiła to wcześniej w Wiośnie. Wtedy plany sztabu pokrzyżowała prowadzona przeze mnie kampania Łukasza Kohuta, który wygrał z Krzyśkiem Śmiszkiem.
Teraz cała kampanijna siła i jej finanse, nakierowane będą na Warszawę, Wrocław i Poznań. Proszę spojrzeć, najmocniejsze nazwiska w skali kraju (premierzy Belka i Cimoszewicz, czy minister Szejna) są na miejscach sondażowo niebiorących. To wiele mówi.
I przeszkadza to tylko panu? Szeregowi członkowie partii jakoś nie protestują.
Mogę powiedzieć, że co najmniej 80 proc. członków partii popiera to, co ja mówię teraz głośno.
I jaką dostają odpowiedź?
Nie ma żadnej dyskusji z Robertem Biedroniem. Mniemanie Roberta o sobie wyklucza rozmowy ze zwykłymi ludźmi.
Może w Nowej Lewicy ktoś jest niezadowolony, ale Partia Razem jakoś szczególnie oburzona polityką Biedronia nie jest. W końcu jedynkę Kohuta wziął Maciej Konieczny.
Ja nie mam pretensji do Partii Razem. To partia tworząca koalicję. Jeżeli Robert Biedroń przyszedł do koalicjanta i zaoferował miejsce teoretycznie biorące na Śląsku, to każdy rozsądny polityk by się na to zgodził. Nie można Razem w tej kwestii niczego zarzucić, taka jest polityka, to także sztuka wykorzystywania okazji.
Napisał pan, że we współpracy z Robertem Biedroniem spotkał pan się z dyskryminacją, brakiem szacunku, pochwalaniem przemocy...
Tak.
A co konkretnie się stało?
W tym momencie rozważam podjęcie kroków prawnych. Dlatego nie chciałbym teraz tego komentować. Temat jest zbyt poważny, żeby jego rozstrzyganie przeprowadzać w przestrzeni publicznej.
Ale to kroki prawne na linii Kopiec-Biedroń, czy chodzi o większą grupę?
Proszę mi pozwolić na razie na zachowanie tego dla siebie.
Nie obawia się pan wyrzucenia z partii? A może już szuka pan dla siebie nowego miejsca?
Cenię Lewicę prezydenta Kwaśniewskiego, ministrów Siwca, czy Zemkego. Dyplomatów Rotfelda czy Greli. To są prawdziwi państwowcy. Ja tak rozumiem Lewicę. Teraz na Lewicy karierę próbują zrobić 3-4 osoby.
Nie mam potrzeby nigdzie się wybierać, Lewica zostanie rozliczona w wyborach. Mam ten komfort, że jestem obiektywny. Nie planowałem startu do Parlamentu Europejskiego. Jedyne czego bronię, to interesu Lewicy.
Podobnie struktury Nowej Lewicy na Śląsku to ludzie, którzy mają wartości lewicowe, ale nie chcą być kojarzeni z polityką Roberta Biedronia.
Wie Pan, może politycy centralni tego nie rozumieją, ale Śląsk jest specyficzny. Nie ma u nas partiokracji. Ludzie są skonsolidowani wobec liderów regionalnych, są nam lojalni, bardziej niż warszawskiej wierchuszce.
Czyli nigdzie się nie ruszacie, ale w praktyce struktura Lewicy prowadzi kampanię kandydatowi KO...
My wyraziliśmy wsparcie dla Łukasza Kohuta, zarekomendowaliśmy zgodnie, jako całe województwo, zarządowi krajowemu, kandydaturę Kohuta. Nikt z władz partii do nas nie przyjechał, żeby wyjaśnić tę sytuację, potraktowano nas, mówiąc najładniej jak potrafię, jak powietrze.
Łukasz Kohut to osoba bezpartyjna. Nie widzę przeciwwskazań, żebyśmy jako ludzie, którzy myślą samodzielnie, byli konsekwentni i trzymali się naszych zasad, przecież na końcu dnia o to chodzi w życiu, żeby patrzeć w lustro bez zażenowania. Moi ludzie w regionie mówią mi wprost: chcemy, żebyś wspierał Łukasza Kohuta.
I będę to robił, bo takimi zasadami kieruje się w życiu, a w imię zasad… wszyscy wiemy, co było dalej.