9 maja Rosja żyje paradą wojskową w Moskwie. Skromniejszą, niż w poprzednich latach, ale i tak wzbudzającą emocje w Europie. Władimir Putin wykorzystał okazję, by po raz kolejny postraszyć Zachód, który wspiera Ukrainę w obronie przed rosyjską agresją.
– Nie pozwolimy, aby ktokolwiek nam groził. Nasze siły strategiczne są zawsze gotowe – powiedział Putin. To nawiązanie do niedawnych zapowiedzi o manewrach z wykorzystaniem broni nuklearnej. Według Kremla to reakcja na "prowokacyjne oświadczenia i groźby przedstawicieli państw zachodnich".
– To element wielkiej wojny informacyjnej, jaką Rosja prowadzi od długiego czasu przeciwko Zachodowi. Zapowiedzi ćwiczeń z użyciem taktycznej broni jądrowej to rutynowy element. Systematycznie przypominają o zagrożeniu nuklearnym, bo to bardzo skuteczny straszak w ich rękach przeciwko opinii publicznej na Zachodzie. To zawsze jest odbierane jako realne zagrożenie – mówi naTemat gen. Stanisław Koziej.
Jego zdaniem mamy "kolejny czas krytyczny w tej wojnie". – Ukraina długo czekała przynajmniej na deklaracje wsparcia z Zachodu. Teraz czeka, aż dotrze nowe uzbrojenie. Rosja na szczęście chyba nie ma jeszcze wystarczającej przewagi, żeby pokusić się o ofensywę na dużą skalę. Armia Putina uzupełnia osobowe straty na froncie, ale nie wiąże się to ze wzrostem jej potencjału – wyjaśnia.
A jakie są scenariusze w kwestii wojny w Ukrainie na zbliżające się lato? – Można zdefiniować już jedną wyraźną tendencję. Ukraina będzie miała nowoczesne uzbrojenie z Zachodu, a Rosja wyciąga stary sprzęt z magazynów jeszcze z czasów radzieckich – zauważa były szef BBN.
Teraz są miesiące, które sprzyjają prowadzeniu większych operacji uderzeniowych. Będzie toczyć się gra o to, czy Rosji uda się utrzymać inicjatywę, czy może Ukraina zdoła ją wyszarpać i przejść do ofensywy na szerszym froncie. Jeśli tak by się stało, mielibyśmy przełom. W przeciwnym razie klaruje się perspektywa pełzającej wojny.
– Jakość rysuje się po stronie Ukrainy, z kolei Rosja ma większe zasoby ludzkie, żeby próbować tworzyć ilościową przewagę. Co zwycięży? Mamy za mało przesłanek, ale zakładam, że jakość będzie górą w tym starciu – przewiduje rozmówca naTemat.
W tle pojawiają się też niepokojące ustalenia, które niedawno ujawnił "Financial Times". Chodzi o specjalne akcje, które Rosja ma planować w Europie. "Europejskie agencje wywiadowcze ostrzegły swoje rządy, że Rosja planuje brutalne akty sabotażu na całym kontynencie, w związku z przystąpieniem do trwałego konfliktu z Zachodem" – wskazano.
Brytyjski dziennik powołał się na informacje urzędników wywiadu. "Rosja zaczęła już aktywniej przygotowywać zamachy bombowe, podpalenia, zniszczenia infrastruktury na terytorium Europy, bez widocznej troski o spowodowanie ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej" – zauważono.
Gen. Koziej nie ukrywa, że powinniśmy to traktować bardzo poważnie. – To jest jedyny realny fizyczny oręż rosyjski, jaki mogą stosować przeciwko Zachodowi, by zniechęcić do wspierania Ukrainy. Szantaż, wojna informacyjna, szpiegostwo, operacje w cyberprzestrzeni to działania poniżej progu otwartej wojny – przekonuje.
Druga sfera to skryta agresja podprogowa pod fałszywą flagą, do której nikt się nie przyznaje. To pewien odpowiednik "zielonych ludzików" na Krymie, które mogą być na przykład "szarymi ludzikami" w niektórych krajach w Europie. Może dochodzić do sabotażu, siania zamętu, innych poważnych incydentów.
– Jeśli to nie okaże się skuteczne, Rosja prawdopodobnie przejdzie do operacji w wydaniu bezpośrednich ataków, choćby na obiekty strategiczne – wciąż pod progiem otwartego konfliktu. To właśnie to powinniśmy brać jako główne zagrożenie w warunkach drugiej zimnej wojny, którą Rosja toczy przeciwko Zachodowi – dodaje.
Czytaj także: https://natemat.pl/554657,wladimir-putin-bedzie-mial-na-rekach-krew-europy-eksperci-bija-na-alarm