Donald Tusk chce wydać 10 mld zł na wzmocnienie granicy z Białorusią. Tomasz Siemoniak przyznał, że część tych środków przeznaczy na zapory naturalne, takie jak bagna i mokradła. W mediach nie brakuje żartów, że rząd chce powstrzymać Putina... środowiskiem naturalnym. W rozmowie z naTemat gen. Waldemar Skrzypczak tłumaczy jednak, dlaczego hydrografia jest piekielnie istotnym elementem.
Reklama.
Reklama.
W miniony weekend Donald Tuskogłosił Narodowy Plan Obrony i Odstraszania "Tarcza Wschód". Rząd ma zamiar wydać 10 mld zł na budowę umocnień i zapór wzdłuż wschodniej granicy.
Polskie bagna powalą Władimira Putina? Generał mówi, czemu ma to sens
– Chodzi o to, żeby powstały zapory, takie o charakterze naturalnym – bagna, mokradła, utrudnienia dla przemarszu wojsk – powiedział na antenie TVP szef MSWiA i koordynator służb specjalnych, Tomasz Siemoniak.
Deklaracja o "bagnach i mokradłach" wywołała falę reakcji po stronie prawicy. "Kabaret!" – donosi serwis "wPolityce". "Siemoniak chce 'budować' mokradła? Dziwna wypowiedź szefa MSWiA" – reaguje "Do Rzeczy".
Na platformie "X" z wypowiedzi Siemoniaka zażartował też Krzysztof Stanowski. "Ja bym sadził pokrzywy. Wtedy wróg nie przejdzie" – napisał.
"Gdyby natura chciała, żeby były tam bagna, wały i mokradła, to by były", "Bagna i mokradła sprzedam tanio" – żartują internauci.
Gen. Skrzypczak: Na linii obrony Tuska będą bronić nas wojska forteczne
W rozmowie z naTemat b. dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak mówi, że kwestie terenu i hydrografii są piekielnie istotne. W planie Donalda Tuska jest jednak jedno ryzyko.
– Naturalne elementy są bardzo istotne. Nie obsadzimy przecież pasu mierzącego 400 km wojskami. Nie mamy tylu ludzi. W takim wariancie bronić nas będą wojska forteczne. Na linii obrony będą zupełnie inaczej wyposażone i przeszkolone wojska – mówi.
I dodaje: – Z wojskowego punktu widzenia to bardzo istotne. Musimy wyznaczyć kierunki największego zagrożenia i tam przygotować każdą możliwą obronę. I trzeba wyznaczyć kierunki, gdzie już są trudne do pokonania warunki terenowe, żeby wzbogacić je i prowadzić tam działania osłonowe.
Gen. Skrzypczak wyjaśnia, że kierunków priorytetowych trzeba bronić każdym możliwym sposobem i za wszelką cenę, a pozostałe miejsca należy po prostu osłaniać. Ekspert zwraca jednak uwagę, że potrzebujemy kompleksowego planu obrony.
– Musimy najpierw zacząć od przeglądu tego, co mamy w terenie. Trzeba sprawdzić warunki terenowe głównie pod kątem hydrografii. Tworzy się zapory hydrograficzne poprzez np. spiętrzanie rzek. Podnosi się poziom wody w zbiornikach wodnych, przez co są one niezdolne do przeprawy. Tworzy się tereny zalewowe, czyli zawczasu też piętrzy się tam wodę, by te obszary były niepokonywalne – wylicza.
W takim wariancie przeciwnik po prostu nie może przejść przez łąki czy pola. Niektóre tereny można też zamieniać na tereny bagienne. Wszystko jednak zależy od ukształtowania ziemi i hydrografii.
– Tu musimy mieć po prostu dostęp do źródeł wody. Bo jeszcze w kampanii wrześniowej, w 1939 roku lato było tak upalne, że zabrakło wody. Przez to zapory były gotowe, ale wody nie było. Wtedy doszło do katastrofy, bo przeciwnik bosą stopą przeszedł przez rzeki – zauważa.
I dodaje: – Jeżeli komuś się wydaje, że mamy wystarczające zasoby wody do tego, żeby każdy wybrany teren zmienić na zalewowy, to ja ostrzegam przed rozczarowaniem. Uprzedzam i ostrzegam: nie dajmy się zwariować i oszukać, bo woda nie zawsze będzie.
– To musi być działanie planistyczne, żeby przygotować wojsko do działania w sytuacjach innych, niż się spodziewamy. Czyli w takiej, kiedy nagle mamy lato, jest upał i nie ma wody. Trzeba tu przyjąć dwa scenariusze – podsumowuje.