Bezwzględny, groźny – tak mówią o nim ci, którzy weszli z nim w bezpośredni zatarg i jeśli Dariusz Matecki ma jakąś listę wrogów, to oni z pewnością mogą na niej być. – On jest jak Macierewicz. Zawsze jest uprzedzająco miły. Czyni największe świństwa i mówi największe plugastwa, szczując na ludzi, ale zawsze się przy tym uśmiecha, jest nad wyraz grzeczny. Mówi: "Dzień dobry pani Bogno". Ja mówię "Dzień dobry panie Dariuszu". Ja gram w grę: "Nie boję się ciebie Darku" – mówi Bogna Czałczyńska ze Szczecina, która nie raz nadepnęła mu na odcisk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wydaje się, że nikt z jego przeciwników politycznych nie jest w Szczecinie zaskoczony tym, co właśnie ujawniła stacja TVN24. Kolejna odsłona "taśm" nie wywołuje tu wielkiego zdziwienia.
– Zero zaskoczenia. Lokalnie mamy świadomość tego, że Fundusz Sprawiedliwości był wykorzystywany przez niego również do zasilania dwóch zaprzyjaźnionych z nim stowarzyszeń: Fidei Defensor i Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia – mówi Przemysław Słowik, szczeciński radny.
Jak podaje TVN24, Przyjaciele Zdrowia dostali ponad 7,7 miliona złotych w ramach Funduszu Zdrowia. Fideli Defensor do końca 2023 roku ponad 9 mln zł. Dariusz Matecki oficjalnie nie jest związany z żadnym z nich, ale powszechnie był z nimi kojarzony.
– W Szczecinie robili akcje billboardowe np. z napisem "Kogo boli krzyż". Albo mówiące o tym, że prześladowani są chrześcijanie. Kiedyś mieliśmy sytuację, że ksiądz z jednym z kościołów został pobity przez chorego, bezdomnego człowieka. Wykorzystywali to politycznie jako atak na Kościół, napędzany przez opozycję. Z tego też zrobili akcję billboardową, żeby zgłaszać wszystkie przejawy prześladowania chrześcijan. Billboardy stały w jednej z najlepszych lokalizacji w mieście – mówi radny.
Z Dariuszem Mateckim zasiadał w Radzie Miasta.
– Sam wielokrotnie byłem celem jego ataków. Nasza polityka jest w sprzeczności z tym, co wyznaje pan Matecki. Niejednokrotnie miałem z nim starcie, czy to publicznie, czy podczas sesji Rady Miasta. Najsłynniejsze było chyba to, gdy opuściłem studio radiowe, bo zaczął obrażać nas, radnych, i wyzywać od baranów – mówi Przemysłas Słowik, szczeciński radny.
ZMateckim ma jednoznaczne skojarzenia.
– Napędzanie hejtu i na radnych, i na naszą lokalną dziennikarkę "Gazety Wyborczej". Wykorzystując swoje media społecznościowe, tworzył content, którym napędzał mowę nienawiści do konkretnych osób. Gdy został posłem, na pewno była ulga, że będziemy go rzadziej oglądać. Aczkolwiek jest ze Szczecina, reprezentuje miasto. To na pewno dobrej sławy, w jego osobie, nam w Polsce nie daje. To taka nasza szczecińska zakała – dodaje.
Sprawa spotkania w 2022 roku
Obecny poseł Suwerennej Polski przez pięć lat, od 2018 roku, był radnym w Szczecinie. Do Sejmu dostał się w 2023 roku, zdobył niemal 15 tys. głosów. W Polsce kojarzony głównie z kontrowersyjnymi wystąpieniami, które oburzają rzesze Polaków oraz m.in. obroną katolików.
Niektórzy może pamiętają, że np. biegał po Sejmie z tabletem, na którym było wyświetlone zdjęcie lidera PO Donalda Tuska i prezydenta Rosji Władimira Putina. Albo, że gdy pierwszy raz zabrał głos w Sejmie, rozległo się buczenie i krzyki "hańba". – Katolicy w Polsce mają swoje prawa i mają prawa, aby ich głos był słyszany w Sejmie – przemawiał wtedy. Jak stwierdził, "nie damy wam opiłować katolików".
Teraz doszła sprawa taśm, które właśnie ujawnił TVN24. Dzięki nim opinia publiczna dowiedziała się o naradzie z jego udziałem w 2022 roku, w której uczestniczyli także: Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, Tomasz Mraz – dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości oraz Mateusz Wagemann – były wicewojewoda zachodniopomorski.
Sam Matecki szybko zamieścił oświadczenie na X. W mediach społecznościowych napisał też, że "zarówno minister Ziobro jak i minister Romanowski działali zgodnie z procedurami i zgodnie z prawem".
Wygrał proces z Mateckim
W Szczecinie szybko można się przekonać, że jego osoba budzi skrajne emocje.
Ci, co zaliczyli z nim starcie, wiedzą swoje. Pod adresem Mateckiego padają mocne słowa. Choć przyznają – jest marketingowo mocny w mediach społecznościowych.
Znają go od dawna.
– Nie dziwię się ostatnim doniesieniom. Miałem przeczucie, że prędzej czy później wyłoży się na takiej skórce od banana, jaką jest Fundusz Sprawiedliwości. On jest na tyle bezczelny i bez skrupułów, że podskórnie przypuszczałem, że prędzej czy później musiało do tego dojść. To bardzo cyniczny i bardzo bezwzględny człowiek, po trupach do celu, za wszelką cenę i każdymi środkami – reaguje na jego nazwisko Piotr Kupś, szczeciński działacz, znany w sieci jako bloger ToNiePrzejdzie, który od 2014 roku obserwuje działania Dariusza Mateckiego.
Pierwszy raz zetknął się z nim, gdy zauważył antyimigranckie filmiki w internecie. – Wtedy zacząłem obserwować strony, które je kolportowały. Tak doszedłem do jednego gniazda, w którym siedział Dariusz Matecki. W 2017 roku wylistowałem 44 jego profile i strony, za którymi stał. Już wtedy wiedziałem, że to gruba machina propagandowa do niszczenia ludzi i wspomagania jego przekazu. Każdego mógł obrać na cel. To było jak machina hejtu – mówi Piotr Kupś.
Upublicznił to. Potem śledził ruchy Mateckiego w sieci, raczył go różnymi epitetami, pisał o nim, że jest homofobem, mizoginem itp. Matecki odpowiedział pozwem o zniesławienie. Finał poznaliśmy w 2023 roku.
– Miał różne procesy. Wszystkie wygrywał oprócz tego ze mną. Zamachnął się na mnie, ale nic z tego nie wyszło. O ile wiem, jestem jedyną osobą w Polsce, która wygrała proces z Dariuszem Mateckim – mówi.
Jak ocenia, lata świetności polityka Suwerennej Polski w internecie to 2019-2022. Potem przez to, co się wokół niego działo, jego zasięgi zaczęły spadać.
– W tej chwili są one żałosne. Teraz jest to 80 proc. mniej ruchu. To są moje amatorskie wyliczenia, ale jest to drastyczny spadek. Dziś ludzie zaczynają coraz więcej o nim wiedzieć. Teraz doszły doniesienia ws. Funduszu Sprawiedliwości – mówi Piotr Kupś.
One kiedyś dostawały środki z Funduszu Sprawiedliwości
Bogna Czałczyńska, pełnomocniczka Marszałka Pomorza Zachodniego ds. kobiet i równego traktowania, a od 15 lat pełnomocniczka Kongresu Kobiet współpracująca z wieloma organizacjami – również nie jest zaskoczona.
– Wiedzieliśmy i widzieliśmy różne rzeczy. Publicznie określałam go jako złego człowieka czyniącego wiele krzywd. Kiedy w listopadzie 2020 roku okazało się, że pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości – zamiast na pomoc pokrzywdzonym – przeznaczono m.in. na portal Szczecińskie24.pl, to napisałam na Facebooku prośbę, aby osoby, które polubiły te propagandowe portale "odlubiły je", bo służą do szczucia, hejtowania i promowania Mateckiego, postfaszystów i lokalnych aparatczyków Solidarnej Polski – mówi naTemat.
– Bardzo szybko Mateusz Wagemann, prezes Zarządu Stowarzyszenia Przyjaciół Zdrowia zażądał ode mnie natychmiastowego usunięcia postu i wpłaty 50 tys. zł na rzecz antyaborcyjnej Fundacji Małych Stópek, czyli fundacji ks. Kancelarczyka. To taki nasz szczeciński ojciec Rydzyk. Z tym środowiskiem narodowo-katolickim związany jest Dariusz Matecki – dodaje.
Podkreśla, że one – przedstawicielki organizacji kobiecych – doskonale wiedzą, na co powinny iść środki z Funduszu Sprawiedliwości. Wcześniej korzystały z niego eksperckie kobiece organizacje.
Tu warto przypomnieć to tło.
– Wtedy Fundusz Sprawiedliwości wybierał jedną organizację, która w każdym regionie miała zorganizować poradnictwo, zapewnić ochronę oraz wsparcie prawne, psychologiczne i materialne ofiarom przestępstw. Gdy Ziobro to przejął, nasze organizacje kobiece, m.in. Centrum Praw Kobiet, Lubuskie Stowarzyszenie na Rzecz Kobiet Baba, czy Fundacja Dzieci Niczyje zostały odcięte od tych funduszy. Mało tego, wkroczyła prokuratura, zarekwirowała dokumenty i zaczęło się podważanie wiarygodności tych organizacji – przypomina.
Wspomina jeszcze, że np. Lubuska Baba prowadziła 17 punktów poradnictwa w całym województwie, że zatrudniała 30 osób personelu eksperckiego – psycholożek i prawniczek. A kobiety, które doświadczały przemocy, były odsyłane do mieszkań chronionych.
Bogna Czałczyńska: – I nagle nie ma środków i nie ma kto im pomagać, a mieszkania chronione są zamykane. Pozamykano powiatowe punkty wsparcia, organizacje musiały bardzo ograniczyć pomoc i żeby nie zostawić z niczym osób w dramatycznych sytuacjac, świadczyły często wsparcie pro bono. I potem widzimy, że pieniądze z Funduszu idą głównie na propagandę.
– To z tych pieniędzy opłacano olbrzymie billboardy straszące w całym mieście widmem rzekomej chrystianofobii i atakowanych kościołów. Przeznaczono te fundusze na sianie strachu przed jakimiś straszliwymi demonami uderzającymi w wiarę i tradycję, których bronić muszą koledzy pana Mateckiego – punktuje.
Zaczęła mu podpadać "atakami na katolików"
Bogna Czałczyńska doskonale pamięta, kiedy pierwszy raz zetknęła się z Mateckim. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, jak bardzo potem ich drogi się skrzyżują. I że np. przez trzy godziny będzie w sądzie zeznawać przeciwko niemu.
– Wcześniej o nim nie słyszałam. Zetknęłam się z nim podczas pierwszego z wielkich protestów kobiet. Stał w białej koszulce w pierwszej linii i nagrywał występujących. Prowadziłam ten protest i podchodziły do mnie osoby, które widocznie już wcześniej o nim słyszały i mówiły, żeby uważać, bo tam jest taki Matecki. I faktycznie, jego nagrania okazały się intencjonalnie wyśmiewające. Widać było, że chce zdyskredytować i poniżyć sam protest i konkretne osoby. A potem było już tylko gorzej – mówi naTemat.
Cała Polska usłyszała np. o zapowiedzi happeningu po Marszu Równości, czyli odkażania, za pomocą mioteł i środków czystości ulic z ideologii LGBTQ. Spotkało się to z olbrzymim protestem wielu środowisk, również w samym PiS. Matecki mówił potem, że nic o tym nie wiedział, choć uczestniczył w konferencji zapowiadającej ten protest.
Czałczyńska zaczęła mu podpadać "atakami na katolików" na swoim profilu na FB. Kiedyś, gdy na jednym z homofobicznych kościołów pojawiła się farba w barwach tęczy LGBT, napisała post z apelem "Chrońmy ludzi, a nie mury".
– Wymieniłam m.in. murale Banksy'ego na murach Betlejem czy znak Polski Walczącej na murach Warszawy, pokazując: Zobaczcie, też tak walczyliśmy w słusznej sprawie. Matecki i jego środowisko zorganizowały wówczas medialną nagonkę. Nawet prezydentowa Duda wtedy przemówiła – mówi.
Matecki grzmiał z kolei, że Czałczyńska ich znieważa, twierdził, że w ich ocenie, "osoba, która jawnie kpi sobie z religii, nie może być pełnomocnikiem ds. równego traktowania".
– Bronił katolików przede mną. Gdy organizowałyśmy marsze kobiet w 2020, to mijałyśmy kościół chrystusowców, w którym miały miejsce afery pedofilskie. Na schodach otoczonego przez policję kościoła stali "strażnicy" zwołani przez Mateckiego. Zorganizował medialną hucpę. Niepotrzebnie, bo my cały czas mówimy, że my z kościołów wychodzimy, a nie do nich wchodzimy – wspomina.
Ma o nim też taką refleksję. – On jest jak Macierewicz. Zawsze jest uprzedzająco miły. Czyni największe świństwa i mówi największe plugastwa, szczując na ludzi, ale zawsze się przy tym uśmiecha, jest nad wyraz grzeczny. Mówi: "Dzień dobry pani Bogno". Ja mówię "Dzień dobry panie Dariuszu". Ja gram w grę; "Nie boję się ciebie Darku", a on rozgrywa wiele fałszywych bitew – opowiada.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czy w PiS odcinali się od Mateckiego?
Piotr Kupś uważa, że Dariusz Matecki jest wstydem dla miasta.
– Jako wieloletni szczecinianin mogę powiedzieć, że Szczecin to dosyć różnorodne miasto. Spokojne, ma swój rytm, jest trochę inne niż reszta Polski. Na pewno jest miastem multikulturowym i taki Matecki po prostu tu nie pasuje. Nie wszyscy tak uważają, ale większość tak – to jest wstyd. Ten człowiek jest wstydem dla miasta – twierdzi.
Obserwuje też, że w partii Jarosława Kaczyńskiego też nie bardzo popierają Mateckiego.
– Mam takie obserwacje, że się od niego odcinali. Szczególnie pan Brudziński nie bardzo lubi pana Mateckiego i próbuje go zwalczać. Ale przez Fundusz Sprawiedliwości on się uniezależnił – uważa Piotr Kupś.
"Hejter idzie po mandat. Kim jest polityk, którego boją się nawet na prawicy?" – pisał TVN24 jeszcze przed wyborami do Sejmu.
– On nie miał dobrej opinii nawet w PiS. Wiedzieli, że ich też może zaatakować. To jest bardzo niebezpieczny człowiek – uważa Bogna Czałczyńska.
Pytamy więc o to w PiS. I w ogóle, o ostatnią aferę.
"Nie mogę mieć do niego żadnych zastrzeżeń"
Radny PiS Krzysztof Romianowski nie potwierdza, że PiS się od niego odcinał, czy się go bał. Wręcz przeciwnie.
– Nie miałem z nim żadnych konfliktów ani żadnej dziwnej sytuacji. Normalnie współpracowaliśmy na rzecz Szczecina. Nie mogę mieć do niego żadnych zastrzeżeń. Mało tego, również wynik wyborczy pokazał, że zdobył mandat poselski, więc chyba jego działalność została doceniona przez mieszkańców Szczecina i regionu – mówi naTemat.
Jak go postrzega?
– Na pewno nie można mu odmówić, że był chyba najaktywniejszym radnym, jeśli chodzi o interpelacje i zapytania, bo miał ich kilkaset. To świadczy o tym, że interesował się tym, co się dzieje w Szczecinie. Dla mnie był aktywnym radnym – odpowiada.
Bezwzględny, groźny, znany z mowy nienawiści?
– Nie, nie. Po prostu miał pewne tematy, które były niewygodne dla polityków PO. I chodziło głównie o to. Dlatego, mówiąc bardzo brzydko, dorobili mu gębę. Czy to jest człowiek niebezpieczny? W mojej ocenie nie. Oczywiście, czasem pojawiał się ostry język. Ale proszę zobaczyć, jaki język ma Radosław Sikorski, czy Sławomir Nitras, który mówił o piłowaniu katolików, co uważam za hejt i groźbę. A jakoś się o nim nie mówi – reaguje.
Pytamy też o wstyd dla Szczecina, o czym mówią jego przeciwnicy polityczni.
– Każdy odpowie na to pytanie według swego uznania. Wyborca pana Mateckiego powie, że absolutnie nie. Wyborca Sławomira Nitrasa, że absolutnie tak. To pytanie bez odpowiedzi. I ja też jej nie udzielę – odpowiada.
Radny PiS uprzedza też, że nie zna sprawy z udziałem posła Mateckiego, o której teraz głośno w mediach.
Krzysztof Romianowski: – Kompletnie nie znam tej sprawy. Nigdy nie interesowałem się tym, jak funkcjonują różne podmioty, które były kojarzone z panem posłem Mateckim. Zawsze byłem z boku. Jednak wierzę w to, że sprawa jest czysta i że nie ma tam nic, co mogłoby być bezprawne. I że jest to efekt nagonki politycznej. Zresztą państwa portal też jest takim, który często uderza w PiS. Wydaje mi się, że w tym momencie jest to trochę hejt polityczny z drugiej strony, ogólnie na środowisko Suwerennej Polski i PiS. Taki odwet za osiem lat rządów. Atak stricte polityczny.
– Od tego są służby. Jeśli ktoś uznał, że dochodziło tam do nieprawidłowości, ma prawo zgłosić to do prokuratury. Jeżeli prokuratura coś znajdzie lub nie, to sprawa jest jasna – dodaje.
Jednym z głównych argumentów, dlaczego nie dostają funduszy na kontynuowanie projektów było to, że dyskryminują mężczyzn, ponieważ świadczą wsparcie głównie dla kobiet. Nie brano pod uwagę tego, że 95 proc. ofiar przemocy domowej czy gwałtów to kobiety.
Bogna Czałczyńska
Pełnomocniczka Marszałka Pomorza Zachodniego ds. kobiet i równego traktowania