Podczas wtorkowej konferencji prasowej Jarosław Kaczyński musiał zmierzyć się z serią pytań dotyczących listu, który w poniedziałek ujrzał światło dzienne. W dokumencie sprzed pięciu lat prezes PiS apelował, aby... ziobryści nie wykorzystywali pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości do finansowania swoich kampanii wyborczych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawa odbiła się szeroki, echem w polskich mediach. Dziennikarze spekulują, jakie mogą być konsekwencje prawne listu, który ABW znalazło u byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego.
"Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości" – miał pisać Jarosław Kaczyński do Zbigniewa Ziobry w 2019 roku.
Jarosław Kaczyński o liście do Ziobry. Oberwał Donald Tusk
– Gdzie ja wysłałem ten list? Ja wiem, że Tusk formułuje tego rodzaju oskarżenia, ale tutaj nienawiść odbiera rozum – mówił Jarosław Kaczyński, podkreślając, że ani on, ani Zbigniew Ziobro nie pamiętają takiego listu. Miał go za to pamiętać Marcin Romanowski u którego znaleziono budzący wątpliwości dokument.
Prezes PiS dodał, że jeśli jednak taki listo powstał, choć go nie pamięta, to z pewnością dotyczył on niepotwierdzonych doniesień i był reakcją na skargi innych kandydatów przed wyborami. – Posłowie przeżywają pewien specyficzny stan fizyczny, który powoduje, że strasznie denerwują się tym, co robią inni posłowie i ich kampaniami wyborczymi – wyjaśniał Kaczyński.
Dodał, że przed wyborami często interweniuje w takich sprawach, ponieważ kandydaci skarżą się na niewłaściwe działania innych. A w tym przypadku chodziło dodatkowo o polityków Suwerennej Polski, czyli innego ugrupowania. I właśnie z tym związany miał być list, który rzekomo miał wysłać prezes PiS do Zbigniewa Ziobry.
Dziennikarze dopytywali Kaczyńskiego, dlaczego nie poinformował prokuratury o tym, że może dochodzić do nieprawidłowości związanych z zarządzaniem Funduszem Sprawiedliwości. – Kierowałem list do kogoś, kto jest tu najodpowiedniejszą osobą. Forma tego listu nie ma z punktu prawnego żadnego znaczenia – podkreślił.
PiS straci subwencje? Jarosław Kaczyński był bardzo spokojny
List miał zostać wysłany przed wyborami w 2019 roku. Wiele osób zastanawia się, czy będzie to miało jakikolwiek wpływ na subwencje, które dotychczas otrzymywało Prawo i Sprawiedliwość. – Wszelkiego rodzaju zarzuty natury prawnej, czy prawno-karnej, które tutaj są formułowane, powiedzieć bzdura to mało, tu już nienawiść po prostu zalewa oczy – deklarował prezes PiS.
– My żadnego prawa nie naginaliśmy. Nie było to nasze ugrupowanie. To zostało rozliczone. Sprawa jest osądzona, można powiedzieć – wyjaśnił Kaczyński. Po chwili wykorzystał jednak okazję i zaatakował rządzący obóz, mówiąc, że w Polsce prawo już nie obowiązuje i że łamana jest konstytucja. Tym samym sugerując, wszystko może się wydarzyć.