Atakuje dzień przed lotem lub w dniu wylotu na wakacje. Objawia się głównie gorączką, nudnościami, biegunką i bólami brzucha. Najczęściej odpuszcza niedługo po opuszczeniu lotniska. Reisefieber dopadła też mnie. I jak się okazuje, nie jest to niszowe zjawisko. – Zwijałam się z bólu brzucha, dostałam silnej biegunki. Już w dniu wyjazdu dostałam 39 stopni gorączki. Nie byłam w stanie wstać z łóżka. Potem umierałam z bólu na lotnisku – słyszę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po całej nieprzespanej nocy obudziłem się zlany potem. Bagaże były dokładnie zapakowane. Karta pokładowa przygotowana z wyprzedzeniem już w telefonie. Wystarczyło tylko pojechać na lotnisko Chopina, nadać walizkę, przejść kontrolę bezpieczeństwa i trafić do dobrej bramki.
Usiadłem z kawą na balkonie. Zanim zdążyłem się napić, dopadła mnie biegunka, ścisk żołądka. Straciłem cały apetyt. Potem zaczęły się dreszcze i odruchy wymiotne. Najgorsze w tym wszystkim było uczucie ciągłego niepokoju.
I te myśli: "Nie dolecę", "Zgubią moją walizkę", "Czy na pewno mam dobre bilety?", "Czy nie pomyliłem godziny?".
Ruszyłem na lotnisko wcześniej. Po nadaniu bagażu poczułem ulgę. Szkoda, że tylko chwilową. Po kolejnym nasileniu objawów poleciałem przejść kontrolę bezpieczeństwa. Gdy trafiłem do mojej bramki, dolegliwości znów odpuściły. I znów, tylko na chwilę.
Przy pierwszej wycieczce do łazienki na lotnisku zauważyłem, że nie tylko ze mną coś jest nie tak. Trudno było nie słyszeć odgłosów wskazujących na silne bóle brzucha i problemy żołądkowe. To samo słyszałem za drugim i za trzecim razem, gdy potrzebowałem skorzystać z ubikacji.
Ulga przyszła dopiero po wejściu na pokład samolotu.
Reisefieber dopada tuż przed wakacjami. "Umieram z bólu brzucha, łapie mnie biegunka"
Ostatnie kilka dni spędziłem na wakacjach w Hiszpanii, jednak to nie wrażeniami z raju turystycznego będę dzielił się w tym tekście. Tuż przed wyjazdem padłem ofiarą popularnej dolegliwości, która skatowała mnie w dzień podróży.
Te dolegliwości określa się mianem reisefieber. W tłumaczeniu na polski, mowa o "gorączce podróżnej". "Reise" w języku niemieckim znaczy "podróż", a "das Fieber", oznacza "gorączkę". Zjawisko to zaobserwowano jeszcze w XIX wieku, gdy turystyka zorganizowana dopiero zaczynała raczkować.
To nic innego jak silny lęk lub stres związany z podróżowaniem. Wywołują go duże bodźce emocjonalne związane z procesem organizacji wycieczki – najczęściej lotu – z punktu A do punktu B.
Objawy reisefieber przypominają stan prawdziwej choroby. To najczęściej biegunki, nadmierna potliwość, bezsenność, brak apetytu, ścisk w żołądku, osłabienie, wzrost temperatury, a w skrajnych przypadkach nawet wymioty.
I nie jest to wcale zjawisko niszowe. Dotarcie do osób, które nadmiernie stresują się podróżami, zajęło mi chwilę.
– Nie mam pojęcia, skąd się to u mnie wzięło. Nie boję się lotu samolotem, ale sama podróż na lotnisko, te wszystkie procedury, zamieszanie strasznie mnie stresują – mówi mi 48-letni Marek, który właśnie spędza urlop nad morzem we Włoszech.
Jak w takim razie tam dojechał? – Samochodem. Zorganizowaliśmy dwudniową podróż autem. Jasne, wielogodzinna jazda jest męcząca, ale przynajmniej mam poczucie kontroli nad całym procesem dotarcia do celu. To ja decyduję, kiedy wyjeżdżamy, kiedy robimy przerwę, jak jedziemy, gdzie jedziemy. Daje mi to dużo spokoju – dodaje.
QUIZ: Robisz tak na wakacjach? Sprawdź, czy mogą Cię uznać za "turystę niskiej jakości"
Marek podkreśla, że nie zawsze da radę uniknąć lotu. Jest do nich zmuszony przy wyjazdach za ocean lub w czasie podróży służbowych. – Jeśli lecę w gronie znajomych, to czuję się o wiele pewniej. Pomaga mi też dokładne przygotowanie się do podróży, wyspanie się przed lotem. Ale czasami i tak muszę wziąć jakieś leki uspokajające, bo umieram z bólu brzucha, łapie mnie biegunka, albo jestem strasznie rozdrażniony – opisuje.
"Umierałam z bólu na lotnisku"
Gdy dopytuję o to innych znajomych, słyszę: "Ja tylko boję się, że czegoś zapomniałem, ale moja matka zawsze ma silne bóle brzucha i mdłości. Przechodzi jej, dopiero gdy kończy podróż", "Na lotnisku zaczepiła mnie koleżanka. Przyznała, że strasznie stresuje ją podróżowanie. Gdy mieliśmy iść do gejtu, nagle zniknęła. Próbowałem się do niej dodzwonić, wzywała ją obsługa, a ona nich. W końcu napisała mi SMS-a, że za bardzo się boi, zamknęła się w łazience i nie poleci. No i nie poleciała".
Z kolei 35-letni Piotrek opowiada: – Ja mam przede wszystkim przetłaczające myśli, że o czymś zapomniałem: zamknięcia drzwi, wyłączenia kuchenki, zabrania tego i owego. Zawsze sprawdzam bilety kilkanaście razy. Patrzę co pięć sekund, czy nie pomyliłem miejsca, godziny lub peronu.
Piotrek też przed większymi podróżami mierzy się z roztrzęsieniem i zdenerwowaniem. – Z tego powodu zawsze okropnie kłócimy się z żoną o wszystko. Ale staram się z tym walczyć. Przygotowuję listy rzeczy do zrobienia, przyjeżdżam wcześniej na lotnisko lub dworzec.
I podsumowuje: – Wyjazdy stresują mnie tak bardzo, że najchętniej spędzałbym urlop w domu, oglądając Netflixa. Ale żona lubi podróżować, więc nie mam wyboru.
24-letnia Maria reisefieber przeżywa w wyjątkowo poważny sposób. Choć do wylotu do Hiszpanii przygotowywała się z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, i tak czuła bardzo silny lęk przed podróżą.
– Cieszyłam się na sam wyjazd, ale myśl o podróży była straszna. Ucinałam jakiekolwiek rozmowy na ten temat. I to tylko dlatego, że potwornie się bałam – mówi i opisuje, co działo się dzień przed wyjazdem: – Zwijałam się z bólu brzucha, dostałam silnej biegunki. Już w dniu wyjazdu dostałam 39 stopni gorączki. Nie byłam w stanie wstać z łóżka. Potem umierałam z bólu na lotnisku.
Do tego doszły mdłości i silny niepokój. Maria porównuje to uczucie do grypy. Większość objawów magicznie przeszła, gdy samolot już wystartował.
– Jak dolecieliśmy do Hiszpanii, gorączka też magicznie przeszła. Jeszcze przez dwa dni byłam lekko osłabiona, bo mój organizm dochodził do siebie – podsumowuje.
"Nie mogę spać. Cały czas się wybudzam, mam koszmary"
U 26-letniej Moniki tego typu lęki pojawiły się już, gdy miała 15 lat. I za każdym razem uaktywniają się w momencie podróży. – Zwykle już dzień przed wyjazdem, szczególnie jeśli jest to podróż samolotem, jestem rozdrażniona, trudniej mi się skupić. Wielokrotnie sprawdzam, czy wszystko spakowałam, potrafię nawet zadzwonić do kogoś z bliskich i zapytać, co jeszcze powinnam dopakować – mówi.
I dodaje: – Dzień przed podróżą nie mogę spać. Cały czas się wybudzam, mam koszmary. Budzę się przed budzikiem i nie jestem w stanie znowu zasnąć. A tuż po przebudzeniu mam napięte wszystkie mięśnie. Boli mnie cały brzuch.
Monika wyjaśnia, że objawy ustępują po przejściu przez wszystkie bramki na lotnisku. Niestety, ustępują tylko częściowo. – W zasadzie to pełny spokój odczuwam nawet nie po wyjściu z lotniska, ale dopiero po gdy trafię do hotelu – podsumowuje.
1 / 14 Czy na wczasach all inclusive korzystasz tylko z oferty hotelowej? Nie wychodzisz z obiektu, aby zjeść "na mieście", odwiedzić kluby, zakupić pamiątki lub zwiedzić lokalne atrakcje?