Choć ze Wschodu coraz częściej docierają sygnały sugerujące, że Ukraina jest gotowa rozpocząć negocjacje pokojowe z Rosją, rząd w Berlinie szykuje się na diametralnie inne scenariusze rozwoju wojny. Szef niemieckiego ministerstwa obrony Boris Pistorius przyznał, że jego celem jest sprawne uczynienie Niemiec "gotowymi do wojny".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Minister obrony Niemiec Boris Pistorius udzielił właśnie obszernego wywiadu redakcjom "Rheinische Post" i "General-Anzeiger", a rozmowa ta w dużej mierze poświęcona została kwestii przyszykowania Niemiec na ewentualną wojnę z Rosją. "Tradycyjnie" polityk rządzącej SPD musiał odnieść się także do krytyki zachodnich środowisk pacyfistycznych.
Socjaldemokrata wyjaśnił, że rozumie "obawy związane z eskalacją" napięcia międzynarodowego, które zgłaszane są po ujawnieniu informacji, iż w RFN rozmieszczone zostaną amerykańskie rakiety dalekiego zasięgu, ale przed takimi rozwiązaniami nie ma już odwrotu. – Musimy chronić się najlepiej, jak to tylko możliwe – stwierdził.
Niemcy "gotowe do wojny". Boris Pistorius o najlepszym sposobie obrony
Pistorius wyjaśnił, że warunki geopolityczne są obecnie zupełnie inne niż pięć, a tym bardziej dziesięć lat temu. – Na wschodniej flance NATO ponownie pojawił się agresor – mówił szef niemieckiego MON. Po czym dodał, że ten stan rzeczy na gabinecie kanclerza Olafa Scholza wymusił zrewidowanie kierunków politycznych, a na Bundeswehrze osiągnięcie gotowości wojennej.
Amerykańskie rakiety i plan gigantycznego przerzutu wojsk. Niemcy chcą być gotowi na wojnę z Rosją
Jak informowaliśmy już wcześniej w naTemat.pl, decyzja o rozmieszczeniu w RFN amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu została upubliczniona w połowie lipca na szczycie w Waszyngtonie, gdzie Sojusz Północnoatlantycki świętował 75. rocznicę powstania.
Konkretnie mowa o pociskach SM-6 i Tomahawk, które "trwale rozmieszczone" po zachodniej stronie Odry mają zostać w ciągu najbliższych dwóch lat. W kolejnej fazie do Niemiec mają trafić także najnowocześniejsze, dopiero opracowywane pociski hipersoniczne.
Jednak Bundeswehra poza przygotowywaniami do zacieśnienia współpracy z US Army opracowuje jeszcze jeden wielki projekt. Niemiecka armia potwierdziła doniesienia na temat planu przerzutu wojsk na ewentualną wojnę z Rosją. Jego celem jest zamienienie RFN w hub, przez który szybko przewinie się 800 tys. żołnierzy i 200 tys. pojazdów skierowanych do odparcia rosyjskiego ataku na Polskę lub inne państwa wschodniej flanki NATO.
Przypomnijmy, iż na początku 2024 roku niemiecki minister obrony publicznie ocenił, że wybuch pełnoskalowej wojny z Rosją "jest możliwy w okresie od pięciu do ośmiu lat". Borisowi Pistoriusowi wtórował Kaupo Rosin. – Rosja wybrała ścieżkę, która oznacza długoterminową konfrontację, a Kreml prawdopodobnie przewiduje możliwy konflikt z Sojuszem Północnoatlantyckim w ciągu mniej więcej następnej dekady – mówił szef wywiadu zagranicznego Estonii.
Chcą odstraszyć Putina przed realizacją tego scenariusza? Tak mogłaby wyglądać wojna Rosji z NATO
A jednym ze scenariuszy wojny, które na zachodnich salonach mają być przyjmowane najczęściej, jest ten przypomniany przez zajmującego się studiami strategicznymi prof. Alberta Stahela z Uniwersytetu Zuryskiego. W swoim komentarzu wrócił on do analizy, którą w latach 90. XX wieku przedstawił były sekretarz obrony USA Caspar W. Weinberger.
Wspominał on o rosyjskim ataku skierowanym przede wszystkim na Polskę i Niemcy. Ten wojenny scenariusz opiera się na założeniu, że rosyjski system obrony przeciwrakietowej przechytrzy amerykański potencjał odstraszania nuklearnego, co umożliwiłoby Rosji przeprowadzenie wielofazowego ataku na NATO.
Prof. Stahel przypomniał też mapy, na których rozrysowano założenia głównego natarcia Rosjan na Polskę – miałoby ono zostać poprowadzone z Białorusi i Obwodu Królewieckiego. Potężnym atakom rakietowym poddane zostałyby Białystok, Warszawa, Lublin i Kraków, jak również kluczowe obiekty i jednostki wojskowe na wschodzie oraz w centralnej Polsce.
W przypadku Polski wspominano o bombardowaniach niezwykle niszczących, ale z użyciem broni konwencjonalnej. Jeszcze gorszy scenariusz przyjęto za to w sytuacji, gdyby wojna dotknęła także Niemcy.
Za wysoce prawdopodobne uznano rosyjskie uderzenie taktyczną bronią jądrową na Berlin, infrastrukturę na pograniczu Brandenburgii i Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Drezno oraz pobliskie jednostki wojskowe, a także Bremę i port w Bremerhaven.
Takie wnioski zachodni stratedzy mieli wysnuć na podstawie wiedzy o planach operacyjnych, które w czasie tzw. zimnej wojny przygotował ówczesny szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR marszałek Nikołaj Ogarkow. Prof. Stahel przypomina, iż z zadania polegającego na przygotowaniu taktyki na wypadek, gdyby to NATO atakowało Związek Radziecki, marszałek Ogarkow wywiązał się tak skrupulatnie, że... prawie doprowadził do wybuchu wojny z Zachodem.
Prawdopodobnie dlatego w 1984 roku ostatecznie usunięto go ze sztabu generalnego. Jednak podejście do planów Ogarkowa zmieniło się po przejęciu władzy przez Władimira Putina i dziś jego "myśl wojskowa" znów ma cieszyć się na Kremlu uznaniem.