– Jeżeli w jakiejś organizacji jest 300 tys. ludzi, to jest pewne, że będą wśród nich także jacyś antysemici. Pytanie powinniśmy natomiast zadawać o to, jaki mógł być odsetek osób o takich poglądach w szeregach AK. Czy była to organizacja w większości antysemicka, czy też antysemitami była mniejszość żołnierzy – mówi w rozmowie z naTemat prof. Antoni Dudek z IPN. Ile jest zatem prawdy w nowym niemieckim serialu historycznym, z którego wynika, że Polscy żołnierze nienawidzili Żydów nie mniej, niż naziści?
Jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się, że polska historia jest prosta i nie przynosi nam większych powodów do wstydu. Wiele się jednak od tego czasu zmieniło. Zaczęto mówić o jej ciemnych kartach, których najwięcej wśród wydarzeń z czasów II wojny światowej. Ostatnio mówi się o nich już nawet poza granicami naszego kraju.
Po ucieczce z transportu do Auschwitz Viktor przyłącza się do polskich partyzantów i ramię w ramię z nimi walczy z nazistowskim okupantem. Szybko okazuje się być odważnym żołnierzem, który nie boi się brać udziału w nawet najbardziej brawurowych akcjach. Łatwo zyskuje więc podziw w oczach kolegów z oddziału. Równie łatwo staje się jednak wśród AK-owców persona non grata, gdy na jaw wychodzi, że jest Żydem. "Byłeś dobrym żołnierzem, ale gdy okazało się, że jesteś Żydem, nic dla ciebie nie mogę zrobić" – mówi mu krótko dowódca i wyrzuca z partyzantki. Wcześniej Viktor przeżywa szok, gdy AK zatrzymuje pociąg z transportem do obozu koncentracyjnego, ale kiedy Polacy dowiadują się, że w wagonach są Żydzi, szybko wycofują się z akcji.
Niemiecki pomnik postawiony na gruzach mitu AK
Tak przedstawioną historię Armii Krajowej, o której nikt dotąd nad Wisłą nie mówił obejrzało w Niemczech ponad 20 mln widzów. "Nasze matki, nasi ojcowie" cieszył się bowiem niezwykłą popularnością, a niemieckie media opisują go jako rodzaj kolejnego katharsis, które było tak bardzo potrzebne wciąż napiętnowanemu nazistowską przeszłością społeczeństwu.
"To pomnik postawiony naszym matkom i ojcom" - zachwycał się "Welt am Sonntag". "Wydarzenie telewizyjne roku" - uznał "Der Spiegel". Natomiast popularny tabloid "Bild" skupił się przede wszystkim na odkrywaniu nowych kart historii polskich partyzantów. "Antysemityzm był w ich szeregach ekstremalnie rozpowszechniony" – ocenili niemieccy dziennikarze, Armię Krajową nazywając oddziałami polskich nacjonalistów.
Ambasada w Berlinie natychmiast skierowała do opisujących w ten sposób AK redakcji list protestacyjny, w którym domagano się zaprzestania szkalowania bohaterów polskiego podziemia. Prezes TVP Juliusz Braun w liście do szefostwa stacji ZDF, która pokazała serial napisał, iż "nie to przystoi tak poważnej stacji".
Niemiecka telewizja w odpowiedzi być może powinna bronić się tymczasem opinią dr Elżbiety Janickiej z Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk, która z wojenną historią właśnie postanowiła rozprawić się na przykładzie powieści Aleksandra Kamińskiego "Kamienie na szaniec" opowiadającej o losach przyjaciół z harcerskich oddziałów partyzantki. – To jedna z najbardziej mitotwórczych książek w polskiej historii – czytamy wypowiedź badaczki na łamach portalu historycznego Dzieje.pl. Jednym z jej głównych zarzutów jest to, iż Kamiński stworzył kult liceum im. Stefana Batorego i 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, czyli słynnej "Pomarańczarni".
Oszukali nas mitotwórcy?
W partyzanckiej legendzie to wylęgarnia bohaterów. Tymczasem dr Elżbieta Janicka twierdzi., że w rzeczywistości było tak, jak od niedawna przekonuje ONR. Że Jan Bytnar ps. Rudy i jego licealni koledzy byli zawziętymi nacjonalistami i antysemitami
"W latach 30-tych dokonywało się w Batorym 'czyszczenie' szkoły i drużyny z osób pochodzenia żydowskiego. W latach 30-tych spowodowano odejście z pracy nauczycieli, którzy byli z pochodzenia Żydami, także wówczas, gdy jak wuj Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Adam Zieleńczyk, wyznawali katolicyzm. 'Czyszczono' również harcerstwo, co zresztą miało miejsce nie tylko w 23. WHD, a w ruchu harcerskim w całej Polsce. Ta sprawa do dzisiaj nie została przepracowana ani w ruchu harcerskim, ani w debacie publicznej" - przekonuje Janicka.
Jej zdaniem, wychowankowie słynnego "Batorego" na porządku dziennym stosowali przemoc na tle antysemickim, a ludzie z tych samych kręgów szerzyli antysemityzm również na uczelniach.
Skoro tak mogli wyglądać bohaterowie partyzantki, to być może brało z nich przykład całe podziemie?
Zawsze będzie czarna owca
– Jeżeli w jakiejś organizacji jest 300 tys. ludzi, a w szczytowym momencie w Armii Krajowej było właśnie tak wielu żołnierzy, to jest pewne, że będą wśród nich także jacyś antysemici. To prawda. Pytanie powinniśmy natomiast zadawać o to, jaki mógł być odsetek osób o takich poglądach w szeregach AK. Przedmiotem sporu jest zatem, czy była to organizacja w większości antysemicką, czy też antysemitami była mniejszość żołnierzy. Moim zdaniem, AK-wcy byli antysemitami w mniejszości – mówi naTemat prof. Antoni Dudek, członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej.
Profesor podkreśla jednak, że należy pamiętać, iż okupacyjne podziemie tworzyli także ludzie z takich tworów, jak Narodowa Organizacja Wojskowa, czy Narodowe Siły Zbrojne, które były zbrojnym ramieniem obozu narodowego. I wśród nich z pewnością postawy antysemickie były znacznie bardziej powszechne, niż w całej Armii Krajowej.
Czy podczas wojny Armia Krajowa mogła zachowywać się wobec Żydów tak, jak we wspomnianej historii z zatrzymanym transportem do obozu? – Ja nie wykluczam, że tak bywało. Nikt nie jest w stanie ogarnąć całości tego, co działo się podczas II wojny światowej w rożnych miejscach – tłumaczy prof. Antoni Dudek.
Ilu antysemitów było naprawdę
– Gdy jednak pytamy o to, jak wielu Polaków ratowało Żydów, ilu było szmalcowników, a jak wiele Polaków pozostawało obojętnymi, to na pewno największy odsetek społeczeństwa stanowili właśnie ci, którzy byli wobec tego wszystkiego po prostu obojętni. Choć trzeba przyznać, że to oczywiście wynikało w pewnym sensie z antysemityzmu – ocenia naukowiec IPN.
Jednocześnie podkreśla, że to wszystko było bardzo skomplikowane. – A my tymczasem mamy takie idealistyczne wyobrażenia. Wierzymy, że partyzanci ratowali kobiety i dzieci, a potem się nimi cały czas opiekowali. To są wyobrażenia hollywoodzkie, zupełnie oderwane od rzeczywistości. Wojna partyzancka to brutalna sprawa – wyjaśnia.
Choć prof. Antoni Dudek ocenia, że nie ma wielkiego sensu zaprzeczać temu, że z opaską AK na ramieniu walczyli także ludzie, którzy nienawidzili Żydów nie mniej niż Adolf Hitler, najnowsza niemiecka narracja do niego jednak nie trafia. – Jeżeli rzeczywiście w tym serialu AK jest pokazywana tylko w takim kontekście oddziału antysemitów, z całą pewnością możemy powiedzieć, iż to bardzo mocno zaburzony obraz historii II wojny światowej – stwierdza.
Spore wątpliwości budzić powinno także to, iż twórcy serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" skupili się na odkłamywaniu polskiej historii, a praktycznie całkowicie pominęli... temat Holocaustu. – Nie za bardzo wyobrażam sobie niemiecki rzetelny serial o realiach II wojny światowej, w którym nie ma nic o Holocauście – mówi nasz rozmówca.
Nasz rozmówca uważa, że przede wszystkim trzeba uważać z generalizowaniem. – Jedni przekonują, że prawda była taka, a drudzy, że zupełnie inna. Ja tymczasem uważam, że wówczas dochodziło po prostu do bardzo różnych sytuacji. Jednak mówienie o antysemityzmie Armii Krajowej jako organizacji w całości jest całkowitym nieporozumieniem – podsumowuje prof. Dudek.
W latach 30-tych dokonywało się w Batorym 'czyszczenie' szkoły i drużyny z osób pochodzenia żydowskiego. (...) 'Czyszczono' również harcerstwo, co zresztą miało miejsce nie tylko w 23. WHD, a w ruchu harcerskim w całej Polsce. Ta sprawa do dzisiaj nie została przepracowana ani w ruchu harcerskim, ani w debacie publicznej CZYTAJ WIĘCEJ
"Rektorem, który wprowadził getto ławkowe na Politechnice Warszawskiej, był niezmiernie zasłużony dla nauki i dla konspiracji, Józef Zawadzki, ojciec Tadeusza Zawadzkiego, stawiany w książce za wzór bez skazy" – przypomina naukowiec PAN. CZYTAJ WIĘCEJ