Pięć lat. Tyle na ogłoszenie wyroku za podwójne morderstwo czekał Wade Wilson, z racji na imię i nazwisko – okrzyknięty "florydzkim Deadpoolem". Kiedy usłyszał, że trafi do celi śmierci, nie wykazał żadnych emocji. Do sędziego miał tylko jedną prośbę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawa Wade'a Wilsona sięga 6 października 2019 roku. Właśnie wtedy mieszkaniec Florydy w odstępie zaledwie kilku godzin zamordował dwie wcześniej nieznane mu kobiety. Ciało drugiej z nich miał "przejechać, aż wyglądała jak spaghetti". Za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem skazano go na śmierć.
Wade Wilson nie wyraził skruchy. Od sędziego chciał tylko jednego
Wade Wilson za winnego zarzucanych mu czynów został uznany już w czerwcu. Jednak dopiero teraz sędzia po wysłuchaniu opinii ławy przysięgłych podjął decyzję o tym, jaki będzie wymiar kary. Prawnik "florydzkiego Deadpoola" chciał, aby sąd zastosował niższy wymiar kary, ponieważ w momencie popełnienia zbrodni Wilson miał być pod wpływem narkotyków.
Tego tłumaczenia nie chcieli słuchać przysięgli i sędzia. Ci pierwsi za morderstwo 35-letniej Kristine Melton wynikiem 9-3 chcieli dla niego kary śmierci. W przypadku wyroku za morderstwo 43-letniej Diane Ruiz wynik był dla niego jeszcze mniej korzystny. 10 z 12 przysięgłych chciało, żeby trafił do celi śmierci. Przypominamy, że zgodnie z florydzkim prawem, wystarczy 8 głosów za karą śmierci, aby sędzia wziął ją pod uwagę.
Chwilę po tym, jak sędzia skazał Wilsona na śmierć, zapytał, czy są jeszcze jakieś kwestie do omówienia przed oddaleniem sprawy. Głos zabrał wtedy prawnik Wilsona. "Rozumiem, że mój klient ma inne sprawy toczące się tutaj i gdzie indziej, ale pan Wilson poprosił mnie, abym poprosił sąd o jak najszybsze umieszczenie go w celi śmierci" – to była jedyna prośba skazanego.
Ten po raz kolejny przed sądem stanie najwcześniej 16 września. Powinien usłyszeć jeszcze wyroki za próbę ucieczki z więzienia. Ciążą na nim także zarzuty dotyczące narkotyków. Na razie nie wyznaczono daty egzekucji.
"Florydzki Deadpool" zabił dwie kobiety w odstępie kilku godzin
"Robię to od 34 lat i muszę powiedzieć, że nigdy nie widziałam kogoś tak złego jak Wade Wilson i nigdy nie byłam tak oszołomiona, widząc ludzi w społeczności, którzy uważają, że dobrym pomysłem jest wspieranie kogoś tak złego i potwornego" – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami prokurator stanowa Amira Fox powiedziała.
Na wyrok zareagowały także rodziny zabitych kobiet. Ich najbliżsi zgodnie stwierdzili, że będą obecni na egzekucji Wilsona. – Nie zdążyłem powiedzieć, że ją kocham – powiedział przez łzy ojciec Ruiz po usłyszeniu wyroku.
Jak doszło do obu zbrodni? Wade Wilson najpierw spotkał Kristine Melton w jednym z barów. Po rozmowie kobieta zaprosiła go do swojego domu. Następnego dnia Wilson ją udusił i ukradł jej auto. Jadąc przez miejscowość Cape Coral na Florydzie (tam mieszkała Melton), zapytał o drogę Diane Ruiz. Ta wsiadła z nim do samochodu. Jej ciało znaleziono na polu trzy dni później.
"Florydzki Deadpool" mógł próbować dokonać jeszcze trzeciej zbrodni. Skradzionym autem pojechał do Fort Myers, gdzie mieszkała jego była partnerka Melissa Montanez. Pobił ją i ukradł jej samochód. To ona zaalarmowała policję.
Funkcjonariusze mężczyznę namierzyła jeszcze tego samego dnia. Jednak w momencie zatrzymania Wilson zaprzeczył, że pobił Montanez i nie zastosował się do poleceń policjanta. Uciekł sprzed restauracji, gdzie został zatrzymany. Aresztowano go dwa dni później. Od tego momentu przebywał za kratkami, czekając na wyrok.