Paragony w Biedronce ciągną się niczym zmiana w pracy po urlopie. Masz wrażenie, że to już koniec, ale tak naprawdę nie jesteś nawet w połowie. Jeden z czytelników naTemat.pl nie wytrzymał i pokazał nam, jak wygląda różnica między czołowymi dyskontami. W sklepie z czerwonym robaczkiem kupił jeden artykuł, w Lidlu 23. Efekt jest porażający.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O długich paragonach z Biedronki głośno zrobiło się podczas jednego z sierpniowych weekendów. Część klientów ze strachem w oczach patrzyła, jak kasa fiskalna wyrzuca z siebie ok. metrowy paragon za jeden artykuł. Niejedna osoba z pewnością była przekonana "że coś się zepsuło". Ale nie, tak wygląda marketing sieci, który z ekologią nie ma niczego wspólnego.
Paweł poszedł na zakupy do Biedronki i Lidla. Efekt uwiecznił na przesłanych nam zdjęciach
W środę 4 września Paweł postanowił zrobić zakupy, bo lodówka zaczęła świecić pustkami, a promocja na proszek do prania w Biedronce była warta uwagi. Odwiedził więc oba sklepy. W Lidlu kupił dżemy, owoce, worki na śmieci i wszystko to, czego akurat potrzebował efekt, to 23 pozycje na paragonie i 181,12 zł mniej w portfelu.
Do Biedronki wybrał się tylko po wspomniany wcześniej proszek do prania. Do zapłaty miał 69,99 zł. Zdziwienie przyszło w momencie, kiedy spojrzał na paragon. Ten za jeden produkt był znacznie dłuższy od tego z którym opuścił sklep konkurencji. Efekt pokazał na zdjęciach.
Biedronka wydrukowała na nim całą kampanię reklamową. Z paragonu nasz czytelnik dowiedział się bowiem, że uzyskał dwie naklejki do Gangu Produkciaków, czyli nowej serii maskotek. Dalej znalazła się informacja, że jeżeli wyda jeszcze 129,01 zł, to otrzyma vouchery na kolejne zakupy, tylko musi się pośpieszyć, bo ma na to czas do 7 września. Dalej był jeszcze kod do quizu, a na koniec informacja, że Lidl w reklamach w TV oszukuje, bo najtańsze zakupy robi się i tak w Biedronce.
Lidl też mógłby znacznie skrócić swój paragon. Znajdowała się na nim informacja, że dzięki aplikacji Lidl+ Paweł zaoszczędził całe 3,5 zł. A ostatnią (dość dużą część) stanowiła informacja o talenciakach, które można zbierać podczas zakupów, a następnie "wpłacać na konto" wybranej szkoły.
Reklama swoją drogą, a ekologia swoją
I patrząc na oba paragony, trudno oprzeć się wrażeniu, że o ile Lidl trzyma jeszcze swój dział reklamy w jakich ryzach, o tyle Biedronka popuściła wodze fantazji i teraz łopoczą one na wietrze niczym ich paragony. Jednak pamiętajmy, że działania obu firm mają niewiele wspólnego z ekologią.
Paragony od dawna drukowane są na papierze termicznym. Lidl jakiś czas temu (być może nadal) używał specjalnej wersji, która miała pochodzić z recyklingu, ale nie zmienia to faktu, że paragony są kłopotliwe. Papier termiczny nie nadaje się bowiem do recyklingu i trzeba wyrzucić go do pojemnika na odpady zmieszane. A dodajmy, że zarówno Biedronka, jak i Lidl mają w swojej ofercie e-paragony. Te jednak, z jakiegoś powodu, nie są opatrzone żadnymi reklamami.
Jak zatem wykorzystać siedmiomilowe paragony z Biedronki i te nieco krótsze z Lidla? Gdybyśmy jak naród czytali więcej książek, można by zrobić z nich zakładki. Nie jest on chłonny, więc nie znajdzie zastosowania w kuchni czy łazience. Więc może dla estetyki zacznijmy skręcać z nich kwiatki, to przynajmniej będą ładnie wyglądały?