Ukraina w ostatnich tygodniach ma problemy z odparciem rosyjskich ataków na wschodzie kraju. Ich wojska zmuszane są do wycofania się. Tę sytuację chce wykorzystać Rosja. Siergiej Ławrow wypowiedział się wprost o cenie pokoju w Ukrainie, którą miałby zapłacić Zachód.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow to kontrowersyjny polityk, a zarazem jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina. Nie dziwi więc, że to właśnie on przedstawił nowe żądania Kremla. Te jednak są nie do zaakceptowania, bo na liście znalazła się nie tylko demilitaryzacja Ukrainy.
Siergiej Ławrow o pokoju w Ukrainie. Do żądań Putina dorzucił jeszcze jedno
Ławrow udzielił niedawno wywiadu "Newsweekowi", a jego fragmenty zacytował m.in. "Moscow Times". W rozmowie z dziennikarzami rosyjski minister kwestię pokoju w Ukrainie postawił bardzo jasno. Jeżeli wojna ma się zakończyć, Zachód musi wycofać się ze wszystkich sankcji nałożonych na Rosję. A lista ta jest przecież bardzo długa. Wystarczy wspomnieć, że z kraju Putina wycofała się m.in. większość europejskich i amerykańskich sieci handlowych, firm technologicznych, a nawet McDonald's.
Ponadto Ławrow podtrzymał wszystkie żądania, które kilka miesięcy temu miał sformułować Władimir Putin. Kreml domaga się uznania za ziemie rosyjskie ukraińskich obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Na liście znalazła się także demilitaryzacja Ukrainy i jej denazyfikacja.
"Kijów odpowiedział na to oświadczenie zbrojną inwazją na obwód kurski 6 sierpnia. Jej patroni – Stany Zjednoczone i inne kraje NATO – pragną zadać Rosji strategiczną porażkę. W tych warunkach nie mamy innego wyjścia, jak kontynuować naszą operację specjalną do czasu wyeliminowania zagrożeń ze strony Ukrainy" – stwierdził Ławrow.
Ławrow grozi zaognieniem konfliktu w Ukrainie
W trakcie rozmowy poruszono także kwestię dalszego wsparcia Ukrainy przez Zachód. Przypomnijmy, że od miesięcy Wołodymyr Zełenski może liczyć na wsparcie ze strony USA, Niemiec oraz innych państw Unii Europejskiej. Do Ukrainy trafiły m.in. systemy obrony przeciwlotniczej, ale i rakiety dalekiego zasięgu.
Jednak Zełenski zdaje sobie sprawę z tego, że żeby pokonać Rosję, to może nie wystarczyć. Od wielu tygodni próbuje negocjować z USA, aby móc wykorzystać rakiety do ataków celów w głębi Rosji. Na to jednak nie zamierza zgodzić się prezydent Joe Biden. W związku z tym zaawansowany sprzęt nadal może służyć wyłącznie do obrony kraju.
Ławrow nie omieszkał wspomnieć, że jeżeli Biden zmieni zdanie, a Ukraina wystrzeli rakiety, wówczas konsekwencje mogą być poważne. "Takie igranie z ogniem może prowadzić do niebezpiecznych konsekwencji. Jak stwierdził prezydent Putin, będziemy podejmować adekwatne decyzje na podstawie zrozumienia zagrożeń ze strony Zachodu. Wyciągnięcie wniosków należy do Was" – podkreślił Ławrow.
Czytaj także:
Putin gołąbkiem pokoju? W jego słowa nie wierzy polski generał
To nie pierwszy raz, kiedy z Rosji napływają głosy o możliwości podjęcia rozmów pokojowych. Po tym, jak we wrześniu mówił o tym Władimir Putin, bardzo stanowczo do jego słów odniósł się gen. dyw. rez. Roman Polko.
– To jest typowy jego zabieg, który już niejednokrotnie stosował. Bardziej pod agendę międzynarodową, czy robienie z siebie gołąbka pokoju. Bo warunki, które on stawia, jeżeli chodzi o tak zwany pokój, są nie do zaakceptowania – mówił gen. Polko w rozmowie z naTemat.
– Demilitaryzacja Ukrainy, czyli krótko mówiąc – robimy przerwę po to, żeby Ukraina pozbyła się tego uzbrojenia, które ma, żeby Rosja miała łatwiejsze zadania, kiedy zaatakuje po raz kolejny – podkreślał.