Michał O., członek 7. Brygady Obrony Terytorialnej, został zatrzymany pod zarzutem okradania ofiar powodzi. Mimo poważnych oskarżeń, takich jak kradzież mienia o wartości 35 tysięcy złotych, nie trafił do aresztu. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Gdyni odmówił uwzględnienia wniosku prokuratury o trzymiesięczny areszt dla podejrzanego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W czwartek, 10 października Michał O. został zatrzymany w związku z poważnymi zarzutami dotyczącymi okradania ofiar powodzi. Już następnego dnia, w piątek, usłyszał formalne zarzuty, które obejmują kradzież na kwotę około 35 tysięcy złotych. Prokuratura wskazała, że działania członka WOT były nacechowane lekceważącą postawą wobec darczyńców oraz osób potrzebujących pomocy. Ponadto Michał O. jest oskarżony o nakłanianie dwóch świadków do składania fałszywych zeznań.
Zatrzymanie Michała O. wzbudziło poważne kontrowersje. Żandarmeria Wojskowa, która podjęła działania w tej sprawie, rozpoczęła postępowanie mające na celu wyjaśnienie okoliczności incydentu.
"Stanowczo sprzeciwiamy się zachowaniom, o które oskarżony jest żołnierz 7PBOT. Z chwilą potwierdzenia się dokonania aktu kradzieży każdy żołnierz Wojska Polskiego ponosi pełną odpowiedzialność za swój czyn. Skutkiem złamania prawa jest natychmiastowe wydalenie ze służby i postępowanie karne. Po potwierdzeniu zarzutów przez Żandarmerię Wojskową i prokuratora Dowódca WOT zawnioskuje o wydalenie ww. żołnierza ze służby" - przekazano w komunikacie.
Pomimo powagi sytuacji, jak informuje RMF, Michał O. nie został osadzony w areszcie. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku podała, że Wojskowy Sąd Garnizonowy w Gdyni nie uwzględnił wniosku prokuratury o tymczasowy areszt dla podejrzanego na okres trzech miesięcy. Służby mają siedem dni na zaskarżenie tej decyzji.
Inni wotowcy zwrócili uwagę na dziwne zachowanie Michała O. Zamiast koncentrować się na pomocy poszkodowanym, skupiał się na przeszukiwaniu zniszczonych domów, wynosząc z nich różne przedmioty.
– Ludzie widzieli, jak wynosi z nich pralki, jakieś narzędzia elektroniczne, oraz inne mienie znacznej wartości należące do mieszkańców zniszczonych domów – informował Onet.
Zaniepokojeni tymi działaniami, jego podwładni postanowili powiadomić przełożonego. Niestety, ich działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo zauważono, że Michał O. nie przekazywał darów ofiarom powodzi. O tym również poinformowano jego przełożonego, lecz i ta interwencja nie przyniosła skutków.
Kolejnym niepokojącym incydentem było wysłanie przez Michała O. swoich ludzi z wojskową ciężarówką, w której znajdowały się skradzione przez niego przedmioty, do Słupska. Na miejscu miała czekać komisja, jednak oficer kazał żołnierzom rozładować zawartość pojazdu na prywatnej posesji, znajdującej się po drodze do Słupska. Dowódca Michała O. również nie zareagował na tę sytuację.
W związku z tym, po powrocie z Stronia Śląskiego, wotowcy postanowili zgłosić sprawę dowódcom w swojej macierzystej jednostce. Niestety, nie uzyskali odpowiedzi. Ostatecznie postanowili zaalarmować dowódcę 7. Brygady Obrony Terytorialnej, który przekazał sprawę do Żandarmerii Wojskowej.