Polacy znają rysownika Andrzeja Krauzego przede wszystkim z pism mocno prawicowych, gdzie każdym obrazkiem wzbudza skrajne emocje. Tymczasem ten sam człowiek w Wielkiej Brytanii rysuje dla prestiżowego dziennika "The Guardian" i tam nie czuje już potrzeby sięgania po homofobię, rasizm, czy bezpodstawne oskarżenia, które wykorzystuje w Polsce. Czy teraz straci pracę na Wyspach przez to, co tworzy w ojczyźnie?
Niektórzy uważają, że ulubiony rysownik polskiej prawicy Andrzej Krauze powinien stracić pracę w prestiżowym brytyjskim dzienniku "The Guardian" z powodu tego, że rysując dla polskich mediów pozwala sobie na przekraczanie granic, których nie nie mógłby przekroczyć na Wyspach. Do wyrzucenia Krauzego z łamów "Guardiana" właśnie nawołuje publicysta "Krytyki Politycznej" Tomasz Piątek. W liście otwartym do szefostwa brytyjskiego pisma dziennikarz wymienia szereg win, które mają dyskredytować Andrzeja Krauzego jako publicystę szacownej gazety.
Bo choć w Polsce Andrzeja Krauze kojarzą dziś przede wszystkim zwolennicy prawicowej opozycji, od dziesiątek lat publikuje on swoje bezkompromisowe rysunki satyryczne właśnie w Wielkiej Brytanii. Tam wyemigrował bowiem pod koniec lat 70-tych, gdy ówczesnym władzom coraz mniej podobały się jego dowcipy umieszczane najpierw w kultowych "Szpilkach", a potem "Tygodniku Solidarność" i szeregu innych opozycyjnych publikacji rozpowszechnianych w podziemiu. Na Wyspach utalentowany polski rysownik szybko wpadł w oko uwielbiającym dobrą satyrę brytyjskim dziennikarzom. I tak jego kreska pojawiła się w "The Times", "The Observer", czy "The Sunday Telegraph". Od 1989 roku jest jednak przede wszystkim rysunkowym felietonistą "The Guardian".
Krauze w Polsce: homofob i rasista
Pytanie, jednak jak długo jeszcze nim pozostanie. Choć do rysowanych dla dziennika satyr nikt nie miewa zastrzeżeń, list Tomasza Piątka nie jest pierwszą skargą na polskiego rysownika. Gdy Andrzej Krauze kilka lat temu stworzył osławioną scenę porównującą związki homoseksualne do zoofilii, co miało być satyrą na pierwsze pomysły legalizacji związków partnerskich w Polsce, środowiska homoseksualne pisały do szefostwa dziennika, że "Guardianowi" nie przystoi, by ich publicystą był homofob. Wówczas dziennika wybrnął z kłopotliwej sytuacji dyplomatycznie. Oceniono, iż brytyjskie pismo nie może brać odpowiedzialności za to, co Krauze robi w ojczyźnie.
Dziś pod adresem "The Guardian" padają jednak jeszcze poważniejsze oskarżenia. Publicysta "Krytyki Politycznej" w swym liście tłumaczy bowiem, że jeśli gazeta nie zareaguje na to, co Andrzej Krauze publikuje w Polsce, w świat popłynie przekaż, iż pismo zatrudnia rasistę. Zdaniem Tomasza Piątka, rysownik rasizmem popisał się tworząc najnowszą, zamieszczoną na łamach dziennika "Rzeczpospolita" satyrę na wizytę premiera Donalda Tuska w Nigerii, która uniemożliwiła szefowi rządu wyjazd na rocznicowe obchody katastrofy smoleńskiej i sprowadziła na niego falę krytyki ze strony prawicowej opozycji.
Dalej Piątek sugeruje, że tego rodzaju żarty są także przestępstwem – zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii. Lewicowy publicysta podkreśla jednak, że szefostwo "Guardiana" powinno mieć na uwadze szczególnie to, iż w Polsce tego typu dowcipu powinno się unikać jeszcze bardziej, ponieważ wciąż mamy w naszym kraju szereg problemów z rasizmem i ksenofobią. Dodatkowo zwraca uwagę, że publikacja rysunku z ludożercami z Nigerii zbiegła się z protestami polskiej skrajnej prawicy przeciwko więzieniu w RPA Janusza Walusia – pochodzącego z Polski mordercy lidera opozycji wobec apartheidu Chrisa Haniego.
Dlatego Tomasz Piątek pyta dziś, czy w "The Guardian" nie czują odpowiedzialności moralnej za "hodowanie rasisty, homofoba i hejtera", a zarazem przyczynianie się do pewnego rodzaju zacofania Polaków, na który tak mocno utyskuje wciąż wielu Brytyjczyków mających styczność z naszymi rodakami. "Czy znowu zamkniecie oczy i zignorujecie ten list? Bądźcie pewni, że problem do Was wróci, kiedy Krauze uzna za stosowne narysować kobietę i napisać: 'Najnowsze osiągnięcie techniki: robot kuchenny z inkubatorem' albo przedstawi nam złodzieja Roma, który razem z portfelem umie nawet kieszeń ukraść" – dopytuje publicysta.
Krauze w Wielkiej Brytanii: artysta
Jaka będzie odpowiedź Brytyjczyków? W "Guardianie" od dawna chyba dobrze wiedzą, że w swojej ojczyźnie Andrzej Krauze sięga po dowcip, na który nikt nie pozwoliłby mu nawet na ubóstwiających ostrą, obrazoburczą satyrę Wyspach Brytyjskich. Ten "układ" Krauze ma w Wielkiej Brytanii od dawna. W wywiadzie dla "Newsweeka" wspominał, że wielką karierę dał mu... stan wojenny. Gdy wybuchł, nikt na Zachodzie nie miał aktualnych zdjęć, by ilustrować najnowsze doniesienia, więc zastąpiono je rysunkami. – Przez kilka dni była blokada wszelkich zdjęć i informacji z Polski. Gazety same mnie szukały, żebym coś narysował: "Daily Express", "Times", "Observer" – przyznał rysownik. – Ale wiedziałem, że to się zaraz skończy i że muszę się szybko nauczyć rysować angielskie tematy. Musiałem zostać artystą – dodał natychmiast.
I w Wielkiej Brytanii wciąż jest przede wszystkim dowcipnym artystą, w Polsce tymczasem oscyluje gdzieś między publicystyką a polityką. A dokładnie portalem wPolityce.pl stworzonym przez braci Jacka i Michała Karnowskich, oraz ich nowym magazynie "Sieci" (choć ostatnie kontrowersje wokół Krauzego wywołał rysunek dla "Rzeczpospolitej"). To właśnie w uchodzących za medialną przybudówkę Prawa i Sprawiedliwości mediach kierowanych przez bliźniaków może sobie pozwolić na najostrzejsze spostrzeżenia. To dla nich rysunkowo komentował kontrowersyjne dla prawicy okoliczności katastrofy smoleńskiej, czy bezpardonowo atakował rząd.
– A co? Nie wolno nikogo urazić, nie wolno nic mówić? (...) Jako satyryk wyolbrzymiam, przeginam i przesadzam – oburzał się Andrzej Krauze, gdy we wspomnianym wywiadzie zapytano go, czy nie przesadził porównując gejów do zoofilii. I już wtedy rozwiewał nadzieje tych, którzy sądzą, że w Wielkiej Brytanii kogokolwiek obchodzi, co robi w ojczyźnie. – Redakcja uznała, że nie biorą odpowiedzialności za to, co ja, jeden z ich najlepszych rysowników, publikuję w innych gazetach. Mam takie prawo – tłumaczył ze spokojem.
Jak skomentował nigeryjską wizytę Andrzej Krauze? Dwaj dzicy, czarni ludożercy, z których każdy ma nos ozdobnie przebity ludzkim piszczelem, niosą związanego premiera Tuska, a ten myśli z przerażeniem: „Trzeba było lecieć do Smoleńska”. Ale mniejsza o to, co on myśli. Każdy ma prawo krytykować rządzących, nawet jeśli jest to krytyka na pograniczu obłędu. Niedopuszczalne jest to, że przy tej okazji Krauze dał wyraz swojemu prymitywnemu rasizmowi, obrzydliwemu i obraźliwemu dla Nigeryjczyków oraz wszystkich czarnoskórych. CZYTAJ WIĘCEJ