Stanisław Tym nie żyje. Tak gosposia wspomina aktora i jego miłość do psów
Gosposia wspomina Stanisława Tyma. Za aktorem ma płakać cała wieś Fot. Adam Guz / East News
Reklama.

Stanisław Tym zmarł w wieku 87 lat. Aktor, satyryk, scenarzysta i reżyser, którego widzowie pamiętają przede wszystkim z ról Kaowca w "Rejsie" Marka Piwowskiego (1970) oraz Ryszarda Ochódzkiego w "Misiu" Stanisława Barei (1981), kilkanaście lat temu zmagał się z nowotworem żołądka – wówczas lekarze nie dawali mu zbyt dużych szans na przeżycie.

Jak pisaliśmy w naTemat, po śmierci żony, Anny Tym, aktor wycofał się z życia publicznego. W marcu bieżącego roku pojawił się jednak na premierze napisanej we współpracy z Jerzym Dobrowolskim sztuki "Ciemny grylaż" w reżyserii Cezarego Żaka ("Ranczo"). Publiczność nagrodziła go brawami, gdy zjawił się z chodzikiem na widowni Och-Teatru.

Gosposia o śmierci Stanisława Tyma. Aktor kochał swoje psy

W rozmowie z "Super Expressem" gosposia, pod której opieką Stanisław Tym zostawił swój dom i psy, przyznała, że mieszkańcy niewielkiej wsi Zakąty na Suwalszczyźnie (przy Jeziorze Wigry) opłakują odejście znanego sąsiada.

– W ostatnim czasie Staszek nie pojawiał się już w Zakątach. Przez ostatnie dwa, może trzy lata, był bardzo schorowany i przywiązany do Warszawy i szpitali. Ale nigdy, przenigdy nie skarżył się ani o nie opowiadał o chorobach. To był taki prawdziwy mężczyzna. Wrażliwy, ale twardy – mówiła rozmówczyni gazety.

Gosposia podkreśliła, że Tym bardzo kochał i troszczył się o swoje psy, które są przygarniętymi przez niego "wyrzutkami". Co więcej, dbał o każde zwierzę, któremu coś groziło. – Jak szedł i zobaczył żabę na drodze, to ją potrafił gołą ręką przenieść i mówił, że jeszcze ją ktoś przejedzie. Taki to był człowiek – dodała sąsiadka.

W 2017 roku Tym gościł w popularnym telewizyjnym programie u Kuby Wojewódzkiego, gdzie wyznał, że najbardziej dumny jest ze swoich psów. – Zbudowałem dom na Suwalszczyźnie i postanowiłem, że będę tam trzymał chore, biedne psy – takie, które są potrącone, bezdomne, bezpańskie. Teraz mam ich osiem, ale w porywach było 16, 18 – opowiadał.

Wojewódzki był jednym z celebrytów, który za pośrednictwem mediów społecznościowych pożegnali legendę kina. "'Przyszłem wcześniej, gdyż nie miałem co robić'. Odszedłeś za wcześnie. Nie wiemy, co robić" – napisał dziennikarz na swoim profilu na Instagramie, cytując słynną kwestię aktora z filmu "Miś".

Czytaj także: