W minioną sobotę (7 grudnia) wieczorem w centrum Warszawy doszło do szokujących scen. Ratownicy medyczni zostali zaatakowani przez mężczyznę, któremu próbowali udzielić pomocy. To funkcjonariusz SOP. Sprawa budzi duże emocje, a na jaw wychodzą nowe szczegóły. Jeden z ratowników medycznych opowiedział o okolicznościach zdarzenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, w sobotę około godziny 21:40 ratownicy otrzymali zgłoszenie dotyczące mężczyzny leżącego na chodniku przy ulicy Widok, w pobliżu Rotundy. Zgłaszająca kobieta informowała, że poszkodowany ma zakrwawioną twarz. Na miejscu ratownicy zobaczyli mężczyznę, który przyznał, że przewrócił się po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu.
– Mężczyzna na początku był bardzo spokojny. Był przytomny, kontaktował. Miał problem z utrzymaniem równowagi, więc wzięliśmy go pod ramię, zaprowadziliśmy do karetki i posadziliśmy na fotelu. Powiedział, że był na imprezie, wypił za dużo alkoholu, dlatego się przewrócił. Mówiłem mu głośno i wyraźnie, że jest w karetce, a my jesteśmy ratownikami i chcemy mu pomóc – przekazał w rozmowie z Onetem pan Błażej, jeden z ratowników.
Ratownicy poprosili mężczyznę, zgodnie z procedurami, o dowód osobisty i o podanie miejsca zamieszkania. – Wtedy coś w niego wstąpiło. Powiedział, że nie pamięta, po czym nagle wstał i bez słowa rzucił się na nas. Zaczął nas okładać pięściami i kopać. Przerzuciliśmy go na nosze i próbowaliśmy unieruchomić, ale cały czas się wyrywał. Kiedy na chwilę przestał się szarpać, poprosiliśmy przez radio o wsparcie – opisywał ratownik.
Niedługo potem na miejsce przybyły kolejne karetki i dwa radiowozy policyjne.
– Kiedy już leżał skuty, zaczął się odgrażać, że nas załatwi. Dopiero wtedy zauważyliśmy, że ma przypiętą jakąś odznakę. Okazało się, że to odznaka Służby Ochrony Państwa. Miał też legitymację, z której wynikało, że jest w stopniu podpułkownika – powiedział ratownik.
Będą konsekwencje dla funkcjonariusza SOP
Jak ustalono, agresorem był 48-letni funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa. Po przeprowadzeniu badań w szpitalu okazało się, że miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu.
Mężczyzna musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami swojego zachowania. Jak poinformował Jakub Pacyniak z Komendy Rejonowej Policji w Śródmieściu, wszczęto wobec niego postępowanie i postawiono dwa zarzuty: naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariusza publicznego. Dodatkowo dyrekcja pogotowia zgłosiła sprawę do prokuratury, składając zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Do sprawy odniosło się również kierownictwo Służby Ochrony Państwa. W wydanym oświadczeniu poinformowano o wszczęciu postępowania wyjaśniającego.
"Jeżeli w trakcie prowadzonych czynności potwierdzą się informacje dotyczące niewłaściwego zachowania funkcjonariusza, grożą mu surowe konsekwencje dyscyplinarne, włącznie z wydaleniem ze służby" – podano w komunikacie.