Norwegowie z niepokojem przyglądają się temu, co gazowiec "Mulan" od dziesięciu dni wyczynia w pobliżu ich wybrzeża. Statek miał płynąć z Rosji do Egiptu, ale nagle zaczął robić zygzaki na Morzu Północnym. Co planuje? Sprawa nie jest jasna, zwłaszcza że na dnie nie brakuje kabli i rurociągów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Norweskie służby poderwały samoloty i wysłały statki w pobliże gazowca "Mulan". Ten oficjalnie należy do Panamy, ale znajduje się na czarnej liście w związku z sankcjami, które nałożono na Rosję po wybuchu wojny w Ukrainie. Mimo iż jednostka robi zygzaki w pobliżu norweskiego wybrzeża, nadal nie udało się ustalić, w jakim celu się tam znalazła.
Norwegowie śledzą statek "Mulan". Wiadomo, że przypłynął z Rosji
Od soboty norweskie media alarmują o nietypowych ruchach jednostki. Wiadomo już, że przed nieplanowanym postojem na Morzu Północnym "Mulan" zawinęła do portu w Rosji. Dłuższy przystanek miała w Zatoce Ura na rosyjskim półwyspie Kola. Stamtąd miała płynąć do Egiptu, ale coś ewidentnie poszło nie tak.
– Na Morzu Północnym znajduje się wiele rurociągów oraz połączeń energetycznych i światłowodowych. Zwiększyliśmy czujność w zakresie działań statków, przekazując nasze dane norweskim siłom zbrojnym, policji i innym właściwym służbom – powiedział dziennikowi "Dagbladet" Arve Dimmen z norweskiej straży granicznej.
Dlaczego jednak norweskie siły nie przepędzą lub nie zabezpieczą jednostki? Zwłaszcza że w ostatnich miesiącach dochodziło już do innych rosyjskich sabotaży. Okazuje się, że jednostka znajduje się blisko jej brzegów, ale jednak na wodach międzynarodowych, gdzie nikt nie zabroni jej postoju.
– Każdy może tam swobodnie podróżować – wyjaśniał w rozmowie z norweskim serwisem "VG" dyrektor ds. technologii nawigacji i usług morskich Arve Dimmen.
Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!
Rosjanie raczej nie majstrują przy kablach. Problemem mogą być sankcje
Choć nie wiadomo, co dokładnie sprzymierzona z Rosją 236-metrowa jednostka "Mulan" robi w pobliżu Norwegii, to eksperci uważają, że raczej nie zaszkodzi ona podwodnej infrastrukturze.
Jej kapitan tłumaczył niedawno, że ruszy w dalszą podróż do Egiptu, kiedy pogoda się poprawi. Tę teorię obalili już norwescy meteorolodzy, którzy potwierdzają, że pogoda na Morzu Północnym i w pobliżu Kanału Sueskiego w żaden sposób nie odbiega od normy.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się więc ten mówiący o sankcjach. Według ekspertów "VG" na pokładzie gazowca może być przewożony skroplony gaz ziemny, który jest nowym pomysłem Rosjan na ominięcie światowych ograniczeń i zakazów. Te dają się we znaki jeszcze bardziej od momentu zakręcenia przepływu gazu przez Ukrainę.
Unia Europejska i USA już dawno przejrzały jednak plany Putina i wprowadziły sankcje na zakup tego towaru. Może więc okazać się, że Egipcjanie policzyli, iż nie opłaca się im współpracować z Rosją i jednak nie chcą dostawy ich gazu. Na taki ruch zdecydowały się już m.in. Indie, które nie kupią skroplonego gazu ziemnego od Rosji, ale ich ropą już nie pogardzą.
W podobnej sytuacji ma być pięć innych jednostek, które dryfują na północ od Rosji i Norwegii. – Ruchy statków mogą być oznaką skuteczności sankcji. Gazu też jest teraz nadwyżka. W takiej sytuacji kupujący są mniej skłonni do uwzględniania ryzyka politycznego związanego z zakupem rosyjskiego gazu – podkreślił w rozmowie z "VG" Jakub M. Godzimirski z Norweskiego Instytutu Polityki Zagranicznej (NUPI).