
Waloryzacja sprawia, że nasze comiesięczne świadczenia wzrastają, co nieraz ratuje domowy budżet, a także sprawia, że dodatkowa 13. i 14. emerytura również będzie wyższa. Jest bowiem ustalana na podstawie minimalnej kwoty tego świadczenia.
Wskaźnik wyniesie w tym roku 5,5 proc. (czyli mniej niż prognozowano). Dlatego też najniższa emerytura wzrośnie z 1780,96 zł do 1 878,91 zł. Tyle też będą właśnie "trzynastki" i "czternastki" w tym roku.
W 2023 r. wskaźnik wynosił 14,8 proc., a w 2024: 12,12 proc. Dlaczego więc podwyżki w poprzednich latach były tak duże? Kwota jest uzależniona m.in. od inflacji, która wtedy była wysoka (odpowiednio: 14,8 i 11,9 proc.), a waloryzacja ma za zadanie zwiększyć siłę nabywczą seniorów (tzn. by przy rosnących cenach stać ich było na jedzenie, leki i rachunki itd.).
Inflacja w ostatnim czasie wyhamowała, bo jest na poziomie 2-3 procent, a wraz z nią ceny w sklepach przestały "szaleć". Zatem nie ma sensu i podstaw, oczywiście z ekonomiczno-gospodarczego punktu widzenia, robić takich podwyżek jak w latach ubiegłych. Zresztą, nawet taka mała podwyżka będzie kosztować budżet państwa ok. 22,8 mld zł.
O tyle wzrosną emerytury po marcowej waloryzacji (5,5 proc.). Niektórzy praktycznie nie odczują podwyżki
No dobrze, to w takim jakich razie podwyżek możemy się spodziewać? Wypisałem przykładowy kwoty brutto świadczeń od 500 zł (bo są osoby, które nie wypracowały odpowiedniego stażu, by się załapać na najniższą emeryturę) do 5000 zł. Po lewej są obecne emerytury, po prawej te, które będą od marca, a w nawiasie jest różnica, czyli właściwa podwyżka.
Kwoty pokazują "okrągłe" liczby, a nasze świadczenia nie zawsze tak wyglądają. Bardzo łatwo obliczyć to samemu. Wystarczy zwykły kalkulator. Bierzemy kwotę, którą dostajemy od ZUS-u i mnożymy przez 5,82 proc. (lub 0,0582). Wynik to nasza podwyżka, którą otrzymamy w marcu.
Zobacz także