Donaldowi Trumpowi puszczają hamulce ws. Ukrainy. Zdążył już oskarżyć władze w Kijowie o wywołanie wojny z Rosją. Nazwał Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem. Domaga się wyborów prezydenckich w Ukrainie. Przekłamuje rzeczywistość, że Zełenski ma 4 proc. poparcia, choć ma 57 proc. I coraz bardziej mówi narracją Putina.
Oto jak reagują na to przedstawiciele społeczności ukraińskiej w Polsce.
Natalia Panchenko, ukraińska aktywistka, liderka diaspory ukraińskiej w Polsce
Przeżyła ogromne zaskoczenie i szok, że prezydent USA zaczyna przemawiać do nas głosem Putina.
– Wszystkie jego wypowiedzi z ostatnich dni to absolutna narracja Kremla. Dlaczego Putinowi zależy na tym, żeby były wybory, jest dla mnie absolutnie jasne. Żeby zakończyć stan wojenny, żeby demobilizować wojskowych do domu, żeby ludzie odetchnęli i myśleli, że już wszystko się skończyło. A później Putin znowu zaatakuje Ukrainę i weźmie kolejny jej kawałek. Ale jaki jest w tym interes Trumpa? I dlaczego powiela tę narrację? Tego nie jestem w stanie zrozumieć – mówi w rozmowie z naTemat.
Co czują Ukraińcy w Polsce? Tak po ludzku, gdy Ukraina wykluczona jest z rozmów, gdy prezydent USA zaczyna zrzucać na nią winę za wojnę i nazywa ich prezydenta dyktatorem?
– Jeszcze trudniej będzie nam walczyć. Czujemy, że świat chyba chce nas pozostawić sam na sam z wrogiem. Osobiście czuję się zawiedziona, bo z Polkami i Polakami zrobiłam bardzo dużo, by pomóc Ukrainie zwyciężyć. I teraz, jako obywatelka UE, ubolewam nad tym, że nie widzę takiego przywództwa w Europie, aby Europa była w stanie zadbać teraz o własne bezpieczeństwo – mówi.
Od lat mieszka w Polsce. Rozumie, że w Ukrainie ludzie mogą czuć żal, że Ukraina ich nie wspiera.
– Ale z drugiej strony, jako Europejka, jestem przerażona. I czuję strach, że Europa nie jest w stanie nie tylko pomóc Ukrainie, ale zadbać o własne bezpieczeństwo. Jeśli będzie tak, jak mówi Trump, że Ukraina zostanie oddana Rosji i będzie zrobiona z niej kolejna Białoruś to co wtedy z Europą? Ja nie słyszę w UE żadnego planu działania na taki scenariusz. Żadnego planu działania na teraz. Jak Europa ma zamiar wspierać Ukrainę, żeby do tego nie doszło i żeby wojna nie doszła do Polski i Europy? – pyta.
Tego nie widzi i to ją dziś przeraża. Ale obserwuje też, że to wszystko mobilizuje społeczeństwo ukraińskie.
– Widzę, że w ciągu ostatnich dni jest jeszcze większe poparcie dla prezydenta Zełenskiego. Że to znowu zjednoczyło Ukraińców. Piszą: "W takim razie będziemy walczyć sami, do ostatniego Ukraińca". Widzę, że to dodaje im siły. Niektóre osoby mówią: "Poradziliśmy sobie w 2014 roku, poradziliśmy sobie na początku wojny", to najwyżej będziemy musieli radzić sobie i teraz. Absolutnie nie ma mowy o jakimś poddaniu się, czy o strachu. Jest jeszcze większa determinacja do walki. Ale nie widzę, żeby to mobilizowało społeczeństwo europejskie – podkreśla.
Nie widzi mobilizacji wśród Polaków, Niemców, czy Francuzów.
– Gdy rozmawiam o tym, widzę przerażenie. Ludzie zaczynają rozumieć, że nasi politycy nie byli na to przygotowani. Ale nie widzę takiej mobilizacji jak wśród Ukraińców. Nie widzę determinacji, żeby coś robić. Europejczycy chyba są dziś w ciężkim szoku. I pierwsza reakcja na ten szok to takie "zawieszenie" – mówi.
Uważa, że to, co dzieje się teraz to czarna godzina dla Europy. – Ukraina przynajmniej coś robi i widzi co robić dalej. W Ukrainie widać plan. Zełenski mówi o tym, podaje fakty. Co robią Europejczycy? Nic. Europa nawet boi się to komentować. Każdy mówi, że jest w szoku. A nie ma konkretnych działań.
Jak podsumowuje, w jakimś stopniu Ukraina została pozostawiona sama sobie. I Europa też. – I co my z tym zrobimy? Ta wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Dla mnie to wojna fundamentalna między światem demokratycznym a autokratycznym. Jeżeli pozostawiamy Ukrainę samą, to nie przegrywa Ukraina. Przegrywa cała Europa i świat demokratyczny.
Igor Krawetz, ukraiński dziennikarz, prowadzi fanpage Ukrainiec w Polsce
Nie jest zaskoczony tym, co w ostatnich dniach dzieje się wokół Ukrainy. Mówi, że dla niego oraz dla wielu innych Ukraińców i Ukrainek mieszkających w Polsce ten koszmar trwa już 11 lat – od pacyfikacji na kijowskim Majdanie. Dlatego ostatnie wydarzenia odbiera inaczej niż pewnie większość Polaków i innych na Zachodzie.
– To, co dzieje się z Trumpem, nie jest dla nas zaskoczeniem. Ukraina szykowała się na taką sytuację. Bardzo zdziwiłem się natomiast tym, na ile moi europejscy znajomi, w tym Polacy i Polki, nie mają wyobraźni, żeby nawet porządnie się przestraszyć. Cały czas nie widzę, żeby Europa porządnie się przestraszyła. Jak mówię, dla mnie ten koszmar trwa od 11 lat. Ale dla was on się dopiero zaczyna – mówi w rozmowie z naTemat.
Bo wszystko – jak uważa – co szokuje nas dziś w poczynaniach Trumpa, z punktu widzenia Ukrainy było do przewidzenia. Już jesienią 2024 roku w Ukrainie były analizy o tym, że niezależnie od tego, kto wygra wybory w USA, amerykańska pomoc znacznie się zmniejszy albo w ogóle przestanie istnieć. Można też było przewidzieć, że rozmowy mogą odbywać się bez Ukrainy.
– Jesteśmy w tym miejscu, które przewidzieliśmy miesiące temu. Natomiast dla Europy nie było oczywiste, czy amerykański parasol nad nią zniknie. To nie jest więc czarna godzina dla Kijowa. Kijów obronił się w 2022 roku i wtedy była dla niego czarna godzina. Teraz czarna godzina jest dla każdej z europejskich stolic. Ona jest naprawdę dla Europy. Nie dla Kijowa – mówi.
Gdy pytam, czy Trump wbił Ukrainie nóż w plecy, odpowiada: – Ciężko jest wbić nóż w plecy komuś, kto się na to szykuje. Natomiast swojemu społeczeństwu i Europie nóż wbił na pewno.
Oczywiście, wypowiedzi Trumpa są dla niego oburzające. Ale nie czuje strachu.
– W kategoriach strachu nie da się długo żyć. Dziś bardziej czuję przykrość. Bo przez trzy lata próbowaliśmy przekonać naszych europejskich znajomych, kolegów, organizacje do naszych racji. I trochę słuchano nas z wyższością, bo była nadzieja, że Ameryka was ochroni. A teraz okazuje się, że nie ochroni. I okazuje się, że jesteśmy w tej samej łodzi. Ta żaba długo się w tym kierunku gotowała. Dlatego strach mają dziś czuć nie Ukraińcy, tylko Europejczycy – mówi.
Obserwuje jednak, że dziś ludzie w Europie łudzą się iluzjami i starają się to wszystko racjonalizować. – Ale tu nie ma racjonalizacji. Wiemy, jak było przed 24 lutego 2022 roku. Nikt nie wierzył, że zacznie się wojna. Ja też nie wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem rakiet lecących na Kijów. Wszystko racjonalizowałem. Teraz mam déjà vu w Polsce. Że dzieją się naprawdę złe rzeczy, które nie doprowadzą do niczego dobrego – mówi.
Dalsza część artykułu poniżej:
Jerzy Rejt, pierwszy przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce
Mówi, że po Trumpie można było się tego spodziewać. – Ale dobór słów i pewne tezy są szokujące. My mamy inny obraz sytuacji. Inną rzeczywistość. Inną prawdę – mówi w rozmowie z naTemat.
Uważa, że teraz trzeba postawić pytanie, czy to jest przemyślana taktyka i specjalne działanie Trumpa. Czy jest to chaos w jego myśleniu i działaniu, wynikający z niewiedzy i błędnych ocen dotyczących historii, przyczyn wojny itp?
– Jeśli jest to pierwszy wariant, to poczekajmy jeszcze chociaż kilka dni. Jeśli jest drugi, to jest to strach. Jest to niebezpieczne dla nas wszystkich w Europie – mówi.
Gdy rozmawia ze znajomymi Ukraińcami, widzi szok i wielkie rozczarowanie. Ale też mobilizację ludzi. Jest przekonany, że jeśli Trump dogada się z Putinem poza plecami Ukrainy, to Ukraina powie "nie".
– Teraz następuje moment wewnętrznej integracji społeczeństwa Ukrainy. Dziś mamy rocznicę Majdanu kijowskiego, który pokazał, że wybraliśmy drogę Europy. Ta rocznica i słowa, które padają, potrząsnęły Ukraińcami. Bo za duże są ofiary tej wojny. To niezwykle wysoka danina złożona w intencji utrzymania własnej państwowości. Dlatego obecny słowotok, który razi Ukrainę i Ukraińców, jednocześnie ich mobilizuje – mówi.
W tej mobilizacji widzi obudzenie siły, którą widzieliśmy na początku agresji Rosji. – Ona przez trzy lata została wyczerpana, pojawiło się zniechęcenie. Ale to, co się teraz dzieje, to bodziec, który oprzytomni społeczność ukraińską. I walka dalej będzie trwała – dodaje.
Zwraca uwagę, że dziś poparcie dla Zełenskiego wynosi 57 proc. I prognozuje, że wojna szybko się nie zakończy.
– Po trzech latach wojny to niezły rezultat. Zełenski czuje duże wsparcie narodu ukraińskiego w tym, co robi. Myślę, że 5 mln uchodźców ukraińskich oficjalnie zarejestrowanych w Europie, a jest jeszcze 1-2 mln nieformalnych, też może utożsamiać się z jego wystąpieniami. Nazwanie Zełenskiego dyktatorem, mając naprzeciwko siebie Putina, który wiadomo, jak przez kolejne kadencje rządzi Rosją, jest po prostu niepoważne. Trudno to nawet skomentować. Jest to naiwność ze strony Trumpa. To lekceważenie Ukrainy i europejskich państw – mówi.
Dziś, w nawiązaniu do wystąpienia J.D. Vance'a, który w Monachium krytykował zasady Europy, zapytałby: – A jakie zasady wy macie, robiąc takie rzeczy?
On również nawiązuje do Europy. Przypomina, że Kijów przekonywał ją, jaka jest sytuacja i że Polska to rozumiała.
– Dlaczego wojna trwa trzy lata? Dlatego, że wszystko było za późno. Za późno była pomoc, refleksja, uruchamianie kolejnych transzy finansowych, sprzętu itp. To dotyczyło USA i UE. W tej chwili Europa zagrożona tym, że zostanie sama, zaczęła rozumieć, że potrzebne są przyspieszone kroki do przodu. Spotkania w Paryżu potwierdzają wcześniejsze sygnały, które wcześniej szły z Polski – mówi.
Ale, jak zauważa, pozytywem jest to, że Kijów zobaczył, kto jest przyjacielem i sojusznikiem, kto jest obojętny, a kto chce wygrać własny interes. – Nastąpiła naturalna wersyfikacja – komentuje.