Nowy lider w negocjacjach z Trumpem. Macron pokazał miejsce Dudzie
Emmanuel Macron i Donald Trump Fot. Ludovic Marin/Associated Press/East News
Reklama.

Takich scen w Waszyngtonie dawno nie widzieliśmy. A w zasadzie chyba nigdy nie było sytuacji, by ktoś, siedząc ramię w ramię z Donaldem Trumpem, tak stanowczo reagował na jego manipulacje.

Dlatego o zachowaniu Emmanuela Macrona szybko zrobiło się głośno. Bo chociaż oficjalnie były uśmiechy i uściski dłoni, to jednak dało się zauważyć, że prezydent Francji poleciał do USA zrobić coś więcej. I wykorzystał szansę, żeby wybić się przed szereg.

"Pokazał, jak powinno się rozmawiać z Trumpem"; "Złapał go za ramię i zrobił fact-checking w czasie rzeczywistym"; "Powiedział mu prawdę w oczy" – takie reakcje pojawiły się w momencie, gdy do sieci trafiły nagrania. A na nich Macron i Trump niby w towarzyskiej atmosferze, jednak to ten pierwszy przejął inicjatywę.

Zareagował, gdy Trump powiedział, że "Europa pożycza Ukrainie pieniądze, ale Europejczycy dostaną swoje pieniądze z powrotem". Przypomniał o zamrożonych rosyjskich aktywach w Europie. Wymowne było też zachowanie prezydenta USA w czasie wypowiedzi Macrona. "Uśmiechał się, jakby nie dając wiary w to, co mówi francuski prezydent" – zauważył Mateusz Przyborowski z naTemat.

Macron również się uśmiechał w momencie, gdy zapytano Trumpa, czy nazwałby Władimira Putina "dyktatorem" – takiego określenia potrafił niedawno użyć wobec Wołodymyra Zełenskiego. – Nie używam tego słowa zbyt pochopnie. Zobaczymy, jak to wszystko się poukłada – uciął Trump. A Macron w tym czasie próbował ukryć prawdziwe emocje na twarzy.

Miller: Macron stroi się w piórka Napoleona

– Nie sądzę, żeby Macron pouczał Trumpa, tylko po prostu wypowiedział swoje zdanie – mówi dla naTemat Leszek Miller. Zapytaliśmy byłego premiera o spotkanie przywódców w USA i strategię Macrona. – Trump od dawna nie nazywa Putina dyktatorem, zakładając, że jak się z nim spotka, to nie może rozmawiać z dyktatorem – dodał.

Mnie przeszkadzają takie sytuacje, gdy jeden przywódca państwa członkowskiego zaczyna zastępować wszystkie władze unijne. Można zapytać, na jakiej podstawie Macron zwołuje innych przywódców, stroi się w piórka Napoleona. Nie jest w tej chwili na przykład szefem Rady Europejskiej. To zawsze grozi jakimiś odśrodkowymi tendencjami w Unii Europejskiej.

Leszek Miller dla naTemat

Z ambicjami Macrona, by przejąć inicjatywę, to efekt dłuższej tradycji. – Francja czasami sprawia wrażenie, jakby Europa należała do niej – tłumaczył nam dr Nicolas Maslowski, socjolog i politolog. Rozmawialiśmy z nim w momencie, gdy było już jasne, że Macron wygrał wybory prezydenckie w 2022 r.

– Tu nie chodzi o ambicje, tylko przestrzeganie zasad i traktatów. Macron nie jest w niczym uprzywilejowany. To, że wysforował się, to jest wina tego, że inni przywódcy mu na to pozwalają, ale nic więcej – stwierdza dla naTemat Leszek Miller.

To był gorący moment, zaledwie dwa miesiące po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Wtedy też Macron stawiał się w roli przywódcy Europy. Dzwonił na Kreml, by wynegocjować wycofanie wojsk. "Chciał być tym który powstrzyma Putina, ale zaliczył ogromną porażkę, gdy mimo jego zabiegów i telefonów do Moskwy Rosja i tak najechała Ukrainę" – pisała w naTemat Katarzyna Zuchowicz.

Trzy lata po inwazji Rosji Macron nie jest już "łącznikiem Putina ze światem". Próbuje przebić się jako ten, który przemówi do rozsądku Trumpa. Organizuje spotkania przywódców w Paryżu, chce być na świeczniku.

"10 minut" Dudy z Trumpem

"Choć Macron mówi Trumpowi prawdę w oczy, jest przez niego bardzo szanowany i lubiany. Dziś spędzili razem w Białym Domu 6 godzin na spotkaniach w Gabinecie Owalnym" – tak jego wizytę w USA ocenił Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia.

Tu aż ciśnie się porównanie do Andrzeja Dudy, który też złożył wizytę w Waszyngtonie, ale zapamiętamy z niej prawdopodobnie tylko dwie rzeczy: to, że rozmowa miała trwać zaledwie 10 minut oraz zdjęcie, na którym polski prezydent z zaskoczoną miną stoi obok gospodarza Białego Domu. No i ogólnie, że zorganizowano ją "na szybko".

Jeśli wierzyć zapewnieniom, że Dudę łączą z Trumpem ciepłe relacje, to polski prezydent mógłby coś ugrać w rozmowach z amerykańskim przywódcą. Tyle że cała wizyta była tylko kuluarowym dodatkiem do konferencji, w której brał udział prezydent USA. I polska strona miała się na to świadomie zgodzić.

Kiedy pytamy o to Leszka Millera, reaguje bez owijania w bawełnę. – Co można nakreślić przez 10 minut? Właściwie przez pięć, bo załóżmy, że pięć minut mówił Duda i pięć minut Trump. Można się ładnie pouśmiechać, wypowiedzieć jakieś komunały i wszystko – ocenia były szef rządu.

Jeśli nie jest jeszcze za późno, choć sądzę, że jest, Andrzej Duda powinien położyć na stole plan, który jest wytworem naszej myśli politycznej i wojskowej i zaproponować dyskusję, skoro Komisja Europejska nie była skłonna przez tyle czasu czegoś takiego zrobić. Jeżeli polski prezydent chciałby się włączyć do tej debaty, powinien to zrobić, niezależnie od tego, co by o tym powiedziano, czy by to przyjęto, czy nie. W takich sytuacjach trzeba mieć inicjatywę. Ci, którzy mają inicjatywę, wygrywają.

Leszek Miller dla naTemat

Ofensywę Macrona można tłumaczyć prościej – znalazł lukę, którą powinny wypełnić instytucje UE. – Przez trzy miesiące od momentu wyborów w Stanach Zjednoczonych, Komisja Europejska nie była w stanie wypracować planu postępowania w sytuacji, w której było wiadomo, co Trump zaproponuje i co myśli. To świadectwo paraliżu i bezradności – zauważa Miller.

I dodaje: – Liderem powinna być Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. Nie wiem, dlaczego ona nie chce nim być. Wyspecjalizowała się w wygłaszaniu kwiecistych przemówień, ale to jest za mało w dzisiejszych czasach. Tutaj Macron widzi swoją szansę. Jeżeli tworzy się luka, jest natychmiast zapełniana.

"Wszystkie oczy skierowane na prezydenta"

Taką lukę Andrzej Duda miał szansę wypełnić choćby w momencie, gdy Trump nagle zaczął... podważać rzeczywistość. Nie jest tajemnicą, że Dudę łączą przyjacielskie stosunki z Zełenskim, ale nie próbował wytłumaczyć Trumpowi, że nazywanie prezydenta Ukrainy "dyktatorem" to po prostu mylenie faktów.

Problem w tym, że nawet szokujące teorie Trumpa nie wpłynęły za bardzo na polityków PiS, którzy jeszcze niedawno stali za nim murem. Niektórzy idą w zaparte i bronią amerykańskiego prezydenta.

Z kolei o inicjatywie Dudy w tej kwestii nie mówi się praktycznie w ogóle. Przebija się za to głos Radosława Sikorskiego, który w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wygłosił przemówienie w imieniu całej UE. To polski szef MSZ i Macron w ostatnich dniach zrobili viralowe zasięgi w sieci swoimi gestami w sprawie Ukrainy.

– Wygląda na to, że ze wszystkich polskich polityków Andrzej Duda ma najlepsze kontakty z Donaldem Trumpem. W związku z tym powinien tę pozycję maksymalnie wykorzystać. Wszystkie oczy są skierowane na prezydenta – zachęca w rozmowie z nami Leszek Miller.