
Timothée Chalamet ma mnóstwo fanów na całym świecie i jest uważany za supergwiazdę. Aktor ma dopiero 29 lat, a już może pochwalić się wieloma sukcesami w swojej karierze. Ale na razie nie jest mu po drodze z Oscarami. W minioną noc z 2 na 3 marca odbyła się 97. gala wręczenia tych nagród.
Jak co roku organizatorem była Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej w Los Angeles. Wydarzenie poprowadził komik i prezenter Conan O'Brien. Statuetki zostały wręczone w 23 kategoriach. Jedną z nich była ta dla najlepszego aktora. Walczyli o nią: Colman Domingo ("Sing Sing"), Ralph Fiennes ("Konklawe") i Sebastian Stan ("Wybraniec"), Timothée Chalamet ("Kompletnie nieznany") oraz Adrien Brody ("The Brutalist").
Wielkim triumfatorem okazał się ostatni z wymienionych. Brody wcielił się w "The Brutalist" w żydowsko-węgierskiego architekta, ocalałego z Holokaustu, który po II wojnie światowej emigruje do Stanów Zjednoczonych. Amerykański sen szybko okazuje się jednak koszmarem. Za tę rolę otrzymał statuetkę.
Fani Chalameta oburzeni werdyktem na Oscarach 2025
To jego druga taka nagroda, bowiem w 2003 roku też otrzymał Oscara za występ w "Pianiście" Władysława Szpilmana. Timothée Chalamet znów musiał się więc obejść smakiem. Gdyby wygrał, byłby najmłodszym zdobywcą Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego w historii.
W 2018 roku artysta także został nominowany. Wtedy za występ w filmie "Call Me By Your Name", a teraz za rolę w biografii Boba Dylana pt. "Kompletnie nieznany". Jego fani są oburzeni takim obrotem sprawy.
"Szkoda mi Chalameta, to on powinien wygrać"; "Płaczę, ten Oscar po prostu mu się należał"; "Przegrał po pięciu latach nauki śpiewu i przybraniu na wadze. Zrobił wszystko, co w jego mocy, aby stworzyć jak najlepszą postać, ale przegrał z Adrienem Brodym, który wykorzystał sztuczną inteligencję – to niesprawiedliwe" – czytamy w komentarzach oburzonych i smutnych fanów.
Zobacz także