
Krew, wymiociny, ranni, 28-latek walczący o życie w szpitalu - do tego nie trzeba imprezy na 22 tysiące osób. Wystarczy wieczorem wyjść na miasto. Albo zrobić porządną imprezę. Bo awantury i bójki to nieodłączny element melanżu, nawet wśród ludzi kulturalnych.
Zdaniem Mindewicza, dzisiaj już imprezy nie są aż tak niebezpieczne, jak może się wydawać. Przynajmniej te dobrze zorganizowane. - Jeśli organizator zadba o komfort, to nawet jeśli zdarzy się ktoś agresywny, to jest po chwili wyprowadzany z imprezy przez ochronę - podkreśla manager Snu Pszczoły.
To, oczywiście, prawda - kluby zazwyczaj dbają o to, by w ich obrębie nie dochodziło do żadnych incydentów, więc w tym rozumieniu przynajmniej część imprez jest bezpieczna. Ale jak mówi nam z kolei Marcin, wieloletni selekcjoner w warszawskich klubach, "porządny melanż rzadko się zdarza bez awantury".
Sytuacji, które potwierdzają tezę: nie ma imprezy bez awantury, pamiętam dziesiątki. Plac Zabaw, miejsce w Warszawie uważane za w miarę kulturalne, raczej wylansowane, trochę dla hipsterów. Na imprezę otwarcia Placu Zabaw bodaj 2 lata temu przyszło kilka tysięcy osób. Dosłownie. Niby wszyscy młodzi i kultura. Mimo to, jeden ze znajomych bił się przy barze. Zarzygane dzieciaki leżały w krzakach. Pijanych, którzy ledwo chodzili, nawet nie było co liczyć. Do dzisiaj pamiętam też widok o 6.00 rano: słońce wschodzi nad Warszawą i oświetla dosłownie TONY papierów, butelek i puszek.
Takich historii jest na pęczki. Tylko w kwietniowych doniesieniach mediów zdążyłem, w ciągu kilku minut googlowania, doliczyć się co najmniej kilkunastu przypadków bójek i awantur na imprezach. Czasem, jak w przypadku dziewczyny z Pisza, kończyło się to tragicznie - gwałtem i śmiercią. W marcu 2013 w podwarszawskim Nasielsku 57-latek na libacji zmarł od ciosów siekierą. W sytuacji brała udział kobieta. Niebuszów - 47-latek na imprezie ciężko uszkodził swojego kolegę.
Można by w nieskończoność wymieniać takie sytuacje. Nie zliczę, ile razy byliśmy zaczepiani na mieście, ile razy faceci próbowali podrywać nasze koleżanki, ile awantur widziałem, ile potłuczonych twarzy. Wygląda jednak na to, że w tej materii od PRL-u niewiele się zmieniło - "Polityka" swojego czasu pisała o tym, jak to inteligenci za tamtych czasów lubili wypić wódkę, a niektórzy mieli inklinacje bokserskie.
No, więc picie wódy, przy wódeczce zawsze następowały heroizacje zdarzeń: jak kto komu przyp***dolił albo jak ktoś się nie dał. To wydawało się atrakcyjne. Lubiłem się bić po pijanemu. Ale większość z nas to byli przerażeni i zakompleksieni chłopcy – etos bójki z tego właśnie wynikał. Nam się wydawało, że wódka jest paliwem.
Niektórych zapewne to szokuje, że ktoś z tytułem profesora mógł za młodu być awanturnikiem. Ale tygodnik opisywał też, jak to poeci - dziś wychwalani pod niebiosa, istny, niedościgniony wzór inteligentów - lubili się wdawać w bójki.
Etos bójki inteligentów w trakcie picia pociągał jak samo picie. Na przykład na Romana Śliwonika pijani mordobijcy zwykle się nadziewali. Był poetą eleganckim, chudym i w okularach. Nie wyglądał na boksera, którym był w istocie. I zaczynał się pijany taniec pięści na ulicach miasta, w knajpach lub elegancko – na zapleczach. Pod klubem Międzynarodowej Prasy i Książki Śliwonik z Leszkiem Płażewskim, też pisarzem, kładą nocą na chodnik kilku drabów w płaszczach.
Skoro więc nawet poeci po alkoholu lubią dać w mordę, to czemu tu się dziwić?
Prawda jest bowiem taka, że w każdym z nas są jakieś pokłady agresji. Niektórzy wręcz wychodzą na miasto szukać awantury, solo albo w grupie. Biada temu, kto na takich trafi, ale nie należy spodziewać się, że w klubie dla hipsterów albo eleganckim miejscu takich ludzi zabraknie. Zazwyczaj bowiem cezurą wejścia do klubu są posiadane pieniądze i ubiór, a agresywnym chamem można być i w garniturze. Pieniądze mentalności nie zmienią. Widziałem to na własne oczy pod pewnym klubem z nazwą na "P', jednym z naprawdę najbardziej luksusowych w stolicy. Przed klubem dwóch panów w garniturach lało trzeciego pana w garniturze. Od nap…lanki w bramie niczym się to nie różniło.
Jeśli ktoś w to wątpi, wystarczy zajrzeć do badań. Już w 1997 roku jasno stwierdzono: alkohol sprzyja agresywnym zachowaniom.
Alkohol może pobudzać agresję lub przemoc przez zakłócenie normalnej pracy mózgu. Na przykład zgodnie z hipotezą dotyczącą rozhamowania alkohol osłabia działanie mózgu, który normalnie powstrzymuje zachowania impulsywne, włączając w to nieuzasadnioną agresję. Zaburzając przebieg procesów przetwarzania informacji, alkohol może także prowadzić do niewłaściwej oceny sygnałów społecznych, a przez to do nadmiernej reakcji na spostrzegane zagrożenie. Równolegle zawężenie procesów uwagi może prowadzić do niewłaściwej oceny przyszłego ryzyka działań podjętych pod wpływem chwilowego impulsu agresywnego. CZYTAJ WIĘCEJ
Alkohol, według badań, bierze udział w większości przypadków domowej przemocy. Tak samo zabójstwach, bójkach i pobiciach. Jeśli wódka powoduje, że ludzie tłuką na kwaśne jabłko swoich najbliższych, nawet kobiety i dzieci, to nie dziwmy się potem, że w imprezowym klimacie, gdzie pijani są prawie wszyscy, dochodzi do bójek i sytuacji, w których ktoś ląduje w szpitalu.

