Naukowcy z USA na podstawie danych z Facebooka wyliczyli niedawno nawet to, kiedy przeciętny użytkownik tego portalu bierze ślub. O tym, czy równie dużo Facebook mówi o polskim społeczeństwie i kim jest facebookowicz znad Wisły rozmawiamy z medioznawcą i członkiem Association of Internet Researchers Damianem Muszyńskim.
Takie badania są dość kontrowersyjne. Bo trudno uznać za wiarygodne wszystkie dane z Facebooka. Jak na przykład te związane ze statusem związku. To trudne metodologicznie do zweryfikowania, ponieważ czasami bycie w związku oznacza na Facebooku bliską przyjaźń, a często po prostu żart. Natomiast takie zmienne jak wiek, liczba znajomych, dobór polubionych stron to dane, którymi swobodnie dysponujemy. I dzięki nim wiemy, jak polski facebookowicz rzeczywiście wygląda.
Z danych globalnych wynika, że przeciętny użytkownik Facebooka ma 342 znajomych. W Polsce średnia w tym przypadku wynosi natomiast około 130 znajomych. Dodatkowo wiemy, że przeciętny polski facebookowicz znad Wisły lubi około 80 stron. Jednak o kwestiach natury matrymonialnej w Polsce raczej nic nie wiemy, bo nie bierzemy ich właściwie na poważnie.
Czym różni się polski facebookowicz od przeciętnego użytkownika globalnego?
Trochę się różni, ale niewiele. Z najnowszych danych Socialbakers (na dzień 01.05.2013) wynika, że mamy obecnie w Polsce około 10 mln użytkowników Facebooka. Oznacza to, że jesteśmy na 23. miejscu na świecie po względem liczebności zarejestrowanych na portalu Marka Zuckerberga użytkowników. Wiemy też, że nad Wisłą jest nieco więcej facebookowiczek niż facebookowiczów (52% kobiety, 48% mężczyźni). Tak samo bywa w innych krajach o strukturze demograficznej podobnej do Polski.
Wszędzie na świecie po prawej stronie wykresu wiekowego mamy spory spadek liczby użytkowników. W krajach rozwiniętych te zależności wiekowe wyglądają zwykle bardzo podobnie. Nie widać, by wiązało się to w jakiś wyraźny sposób z lepszym lub gorszym dostępem osób starszych do Facebooka. Choć trzeba przyznać, że na Zachodzie grupy wiekowe 40+ są na Facebooku, czy szerzej - w internecie, nieco bardziej aktywne. Przyczyn nieco mniejszej aktywności starszych Polaków w sieci doszukiwałbym się raczej w problemie kompetencji cyfrowych, aniżeli braku dostępu do infrastruktury internetu.
Po prostu formuła Naszej-klasy wyczerpała się dość naturalnie. Moim zdaniem, te więzy, które powstawały w przypadku tworzenia wirtualnej społeczności na Naszej-klasie, wyczerpywały się bardzo szybko po tym, gdy można było wreszcie spotkać się twarzą w twarz po wielu latach. Tych spotkań dawnych znajomych było coraz więcej i wyczerpywała się przez to energia Naszej-klasy. Zobacz też: Ma kilkuset przyjaciół i bierze ślub koło trzydziestki. Taki jest przeciętny Facebookowicz
Nie jest jednak tak, że wszyscy się z Naszej-klasy przenieśli. Wciąż jest tam dziś głównie grupa osób o nieco niższym statusie wykształcenia, zwykle nieco starszych. To właśnie oni nadal tam dominują. Reszta poprzenosiła się jednak na Facebook. Uznali, że właśnie tam dzieje się teraz coś nowego, wyjątkowego, bardziej atrakcyjnego. Na to wpływa też sama formuła Facebooka, czyli takiego prostego interfejsu, gdzie grę odgrywa głównie treść, a nie jakiś Pan Gąbka i inne ikoniczne ozdobniki. Takie elementy nie trafiały do tej najszerszej grupy odbiorców. Wszystko wypaliło się więc naturalnie w latach 2008-2009 i potem ostatecznie w 2010 roku, po zmianie formuły na nk.pl (i kontrowersjach dotyczących zmian regulaminowych), gdy mieliśmy wielkie migracje na Facebooka.
I już nigdy się z Facebooka nie przeniesiemy?
Ciekawa prognoza jest widoczna w raporcie TrendBook 2013 opublikowanym niedawno przez Natalię Hatalską. Uważa się, że już około 2014 roku będzie widać migrację użytkowników do tzw serwisów spionizowanych, wortalowych. Takich, gdzie treści lokowane są tematycznie. Czyli Facebook, z tą swoją ogólną orientacją, może przestać być inspirujący. Przestanie powoli chwytać zainteresowanie użytkowników sieci. To jednak na razie prognoza. Z pewnością nie można mówić jeszcze o perspektywie masowego odpływu użytkowników Facebooka do innych platform, ale z drugiej strony widać, na przykład, coraz wyraźniej większe zainteresowanie Instagramem czy Pinterestem.
Wróćmy jednak do profilu polskiego facebookowicza. Czy na Facebooku też ujawniają się te nasze wszystkie narodowe przywary? A może uwidaczniają się zalety narodowe?
Nie sądzę, by udało się to określić. Trudno powiedzieć, czy mamy w ogóle do czynienia z jakimikolwiek podziałami narodowymi na Facebooku, a co za tym idzie, czy mogą potwierdzać się tam narodowe cechy. Ten portal to z jednej strony bardzo indywidualna formuła dla użytkownika, ale jednocześnie połączona z taką globalną chęcią bycia w sieci. Poprzez taką właśnie otwartość mamy więc możliwość kontaktu ponadnarodowego i czerpiemy z doświadczenia innych nacji z Europy i całego świata. Wszyscy się na Facebooku wzajemnie doświadczają. Nie można więc do końca powiedzieć, czy inny jest Facebook polski i np. amerykański.