Ryszard Petru na tle Szymona Hołowni i Katarzyny Pełczyńskiej Nałęcz.
Ryszard Petru chce zastąpić Szymona Hołownię. Fot. S. Kamiński; G. Celejewski; K. Atys / Agencja Wyborcza.pl; J. Włodek / Agencja Wyborcza.pl. Montaż: naTemat.pl

Ryszard Petru zadeklarował, że jest gotowy przejąć stery w Polsce 2050 po Szymonie Hołowni. W ten sposób rusza karuzela nazwisk, kto mógłby zostać nowym liderem ugrupowania. Czy Petru potrafiłby wyciągnąć partię z dołka? – Może być co najwyżej zarządzającym masą upadłościową – słyszymy.

REKLAMA

"Jesteśmy w stanie odzyskać wyborców, którzy zaufali nam w 2023 roku – i wiem, jak to zrobić" – zapowiedział Ryszard Petru. Obiecał też "powrót do korzeni", czyli do tego, co stało za sukcesem Trzeciej Drogi.

"Petru może być zarządzającym masą upadłościową"

Według Petru to musi być powrót do "przedsiębiorczości, rozsądnej transformacji energetycznej, adresowanej polityki społecznej rozwiązującej problemy konkretnych ludzi". W pięciu punktach przedstawił swoje pomysły, o czym więcej pisaliśmy w naTemat.

Deklaracja Petru wywołała mieszane uczucia. Jedni gratulują mu decyzji, że jest gotowy zastąpić Hołownię. Inni przypominają, co stało się z Nowoczesną, której był założycielem. I nie wróżą w ten sposób nic dobrego Polsce 2050.

– Ryszard Petru miał własną partię i oczywiście może powiedzieć, że ma doświadczenie. Tylko to w pewnym sensie doświadczenie poddania się zjedzeniu przez Koalicję Obywatelską. Może być co najwyżej zarządzającym masą upadłościową. Po raz kolejny zostałby syndykiem. Ale byłby lepszym syndykiem niż Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która w mojej ocenie jest bardzo ryzykowna – mówi dla naTemat prof. Renata Mieńkowska-Norkiene, politolożka i socjolożka.

Pytanie, czy Ryszard Petru jest na tyle charyzmatyczny, żeby efektywnie wejść w Koalicję Obywatelską. Czyli dać się zjeść Donaldowi Tuskowi. Albo jeśli miałby do tego nie dopuścić, utrzymać partię w odrębności, czy doprowadzi ją do przekroczenia progu wyborczego? Myślę, że nie.

Prof. Renata Mieńkowska-Norkiene

Petru miałby zadanie, które dzisiaj wygląda jak... mission impossible. W najnowszym sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" do Sejmu wchodzi pięć ugrupowań. Polska 2050 już od miesięcy może pomarzyć, żeby znaleźć się w tym gronie. Po rozpadzie sojuszu z PSL zamyka stawkę z 1-procentowym poparciem. Ludowcy też nie przekroczyli progu wyborczego, ale przynajmniej zgarnęli 4,1 proc.

Mieńkowska-Norkiene widzi w Petru jeszcze jeden problem. – On nie ma na tyle posłuchu w partii, by wyciągnąć ją powyżej 5 proc. Nie jest utożsamiany z tym, co wyborcy widzieli w Polsce 2050 z czasów Szymona Hołowni, czyli z opcją alternatywną wobec Tuska i Kaczyńskiego. Tutaj szanse byłyby absolutnie żadne – tłumaczy.

Politolożka widzi jeden plus, który mógłby okazać się przydatny w ugrupowaniu z Petru w roli lidera. – Może dopilnowałby w sensie proceduralnym dołączenia do KO i nie byłoby przy tym tyle wierzgania i przegranych głosowań, co w przypadku Pełczyńskiej-Nałęcz – zauważa.

Jeśli nie Petru, to...

I tu jest problem Polski 2050. Ławka liderów jest krótka i poza wspomnianą Pełczyńską-Nałęcz, lista kandydatów na miejsce Hołowni w zasadzie się kończy. Inne nazwiska? Być może Paulina Hennig-Kloska. – Są też młodsze polityczki, jak choćby Aleksandra Leo czy kilka innych kobiet, które mogłyby próbować, ale one musiałyby odnaleźć się w tej nieszczęsnej polityce. W ogóle polityka światowa zaczyna się robić straszliwie męska – precyzuje Mieńkowska-Norkiene.

Ekspertka nie wróży pozytywnego scenariusza dla Polski 2050 – niezależnie od tego, kto zajmie miejsce Hołowni. Ostro nawiązuje też do tego, co marszałek Sejmu zostawia po swojej zapowiedzianej "ewakuacji" z polskiej polityki.

– Nie da się odbudować poparcia ani z Petru w osobie lidera, ani w ogóle z nikim, bo Konfederacja zagospodarowała część wyborców Polski 2050. Ci młodzi ludzie, którzy kochali "sejmflix" i Hołownię zostali przez niego olani i to jest największy błąd Hołowni – podkreśla rozmówczyni naTemat.

Szymon Hołownia, co mógł zepsuć, to zepsuł. Zrobił to koncertowo i nie zostawi po sobie dobrego wrażenia. On szukał swojego miejsca na polskiej scenie politycznej. Do niego przychodziło wiele osób, które mu doradzały i podpowiadały, co mógłby zrobić. Miał dużą przestrzeń, żeby się rozwinąć i dojrzeć. Postanowił tego nie wykorzystać. Koncertowo rozminął z oczekiwaniami swojego elektoratu.

Prof. Renata Mieńkowska-Norkiene

"Ewakuacja" Hołowni dla wielu mogła być zaskoczeniem. Osoby, które go znają w rozmowie z naTemat wskazywały jednak, co miało być kluczowe w jego politycznej karierze. Marszałek Sejmu poniósł dotkliwą porażkę w wyborach prezydenckich. – To była gwałtowna korekta nadziei i oczekiwań. On naprawdę wierzył, że wygra – zdradził dla naTemat rozmówca z otoczenia polityka.

– Chciał zmieniać polską politykę z pozycji prezydenta. To było jego marzenie. Ten cel jest nieosiągalny i Szymon zdał sobie z tego sprawę, więc zaczął szukać innych wyzwań – tak mówił nam o Hołowni Jacek Bury, były senator, który niedawno opuścił szeregi Polski 2050.

Politolożka wskazuje na "straconą szansę" Hołowni, gdy walczył o prezydenturę. – Przecież mógł nacisnąć na Tuska i powiedzieć: "To my jako Polska 2050 przepchniemy na przykład związki partnerskie i aborcję". W ten sposób mógł zyskać trochę punktów. Wolał jednak iść w kierunku konserwatywnym. I skończył jako zabawka Jarosława Kaczyńskiego – tłumaczy.

Pełczyńska-Nałęcz? "Katarzyna gra na swoje"

Przypomnijmy, że jeszcze za czasów istnienia Trzeciej Drogi, Petru w pewnym momencie nawet nie ukrywał, że lepiej byłoby zakończyć koalicję z PSL. Jego zdaniem nie chodziło o relacje liderów, tylko sejmową współpracę. – Każde ugrupowanie powinno walczyć teraz o swoją tożsamość. Nie ma sensu kontynuować tego projektu – twierdził.

Kiedy Petru ogłosił gotowość do bycia liderem, zaczęły się wzajemne przepychanki. "Władysław Kosiniak-Kamysz, brał odpowiedzialność za PSL w największym kryzysie. Szymon Hołownia w najtrudniejszym momencie swoje środowisko – Polska 2050 – zostawia. To lider, który opuszcza własne ugrupowanie, kiedy jest w najtrudniejszej sytuacji. To znacząca różnica w postawach – napisał Piotr Zgorzelski z PSL.

Dodajmy, że Rada Krajowa Polski 2050 rekomendowała Katarzynę Pełczyńska-Nałęcz na funkcję wicepremiera, jednak samo głosowanie miało być "na żyletki", o czym informowała TVN24.

Walka o przywództwo w partii zapowiada się na wyjątkowo zaciętą. – Katarzyna ma bardzo trudny charakter. Z jednej strony stara się z ludźmi rozmawiać, słuchać argumentów, czasem przekonuje, że je podziela. A później i tak robi swoje. Wiele osób zauważyło już, że te rozmowy nie mają sensu, że to strata czasu – ujawnił w rozmowie z Radiem ZET jeden z posłów Polski 2050.

Podobno do Pełczyńskiej-Nałęcz jest jeden, poważny zarzut – Katarzyna gra na swoje, a nie na partię. Chce osiągać swoje cele. Uważam, że jeśli w styczniu wystartuje w wyborach na przewodniczącego, to Polska 2050 się rozpadnie – przewidywał rozmówca stacji.