Znają Hołownię i reagują na jego decyzję. "Nie chciał iść w ślady Tuska"
Są już pierwsze reakcje na decyzję Szymona Hołowni Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl, Canva, Montaż: naTemat.pl

Szymon Hołownia już sam potwierdził, że szykuje się do zupełnie nowej roli. Poza Sejmem i daleko od polskiej polityki. Dla wielu to zaskoczenie, ale ci, którzy go znają, mówią nam coś innego. – On nie potrafi być numerem dwa – twierdzi rozmówca naTemat, który dobrze zna otoczenie marszałka Sejmu. Niektórzy mówią wprost, co teraz stanie się z Polską 2050.

REKLAMA

Na hasło "Szymon Hołownia" usłyszałem różne reakcje. Marszałek Sejmu od miesięcy jest w centrum uwagi już nie jako główna i pozytywna twarz "Sejmflixu". Teraz bardziej kojarzy się z polityczną przepychanką w koalicji rządzącej. Nie wszyscy są chętni o nim rozmawiać. Tym bardziej że Hołownia nagle odpalił się z nowym pomysłem.

Hołownia ma szansę na nową funkcję. Chce wycofać się z polityki

– Nie komentuję. To jego prywatna decyzja, która nie wymaga poparcia partii – mówi naTemat Maciej Żywno, wicemarszałek Senatu i wiceprzewodniczący Polski 2050. Chcieliśmy podpytać go, jak zareagowano w partii, gdy pojawiły się spekulacje o nowym projekcie Hołowni. Najpierw były plotki, później on sam zabrał głos.

Przypomnijmy, że Hołownia opublikował specjalny list, z którego wynika, że chciałby odejść z polskiej polityki. Potwierdził, że wziął udział w publicznym naborze ogłoszonym przez sekretarza generalnego ONZ António Guterresa. Stara się o stanowisko Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR), o czym więcej przeczytacie w naTemat.

– Gorąco trzymam kciuki za Szymona Hołownię, żeby jego aplikacja w Genewie została przyjęta – mówi krótko dla naTemat Hanna Gill-Piątek. To ona była z Hołownią od samego początku, gdy budował partię. Odeszła w 2023 r., później została członkinią PO. Dzisiaj nie chce wdawać się w dyskusję o tym, co zrobi marszałek Sejmu.

27 września odbyło się posiedzenie Rady Krajowej Polski 2050. Hołownia poinformował, że nie będzie ubiegał się w styczniowych wyborach o funkcję przewodniczącego partii. – Doszedłem do wniosku, że to jest ten moment, ta chwila, dwa lata przed wyborami. Bardzo lubię szukać ludzi silniejszych i mądrzejszych od siebie, więc mam nadzieję, że moi koledzy i koleżanki wyłonią lidera, który w odpowiedzialny i sprawny sposób poprowadzi Polskę 2050 do zwycięstwa w 2027 r. – tłumaczył.

Niektórzy przekonują, że coś wisiało w powietrzu. – Szymon kilka miesięcy temu opublikował post, w którym napisał, że w listopadzie zostawi Sejm lepszy, bardziej otwarty. Można było podejrzewać, że coś się szykuje i to zabrzmiało tak, jakby naprawdę chciał odejść, ale nie do drugiego szeregu, tylko w ogóle z Sejmu – podkreśla dla naTemat osoba z jego bliskiego otoczenia. W rozmowie z nami woli pozostać anonimowa.

logo

Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek

Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

W koalicji rządzącej atmosfera gęstnieje od dłuższego czasu. Była afera o spotkania i rozmowy z ludźmi PiS. Później była też zaskakująca wypowiedź, która rozpętała awanturę na kolejne tygodnie. Hołownia przekonywał w Polsat News, że próbowano namawiać go do "zamachu stanu". Miało to zablokować objęcie urzędu prezydenta przez Karola Nawrockiego.

Nastroje w Polsce 2050 już wtedy nie były najlepsze, o czym pisała w naTemat Anna Dryjańska. Dominowało rozgoryczenie, żal i poczucie bycia niesprawiedliwie traktowanym. – Nie jesteśmy dziećmi Tuska! – powiedziała jedna z osób, gdy poprosiliśmy o komentarz premiera do słów o "zamachu stanu".

"Szymon jest indywidualistą, nie potrafi być numerem dwa"

Niedawno doszła kolejna rysa w relacjach koalicjantów. To efekt rozłamu w głosowaniu – Sejm nie przyjął wniosku o odrzucenie w pierwszym czytaniu prezydenckiego projektu ustawy o zapewnieniu budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. O wyniku zdecydowały m.in. głosy posłów Polski 2050. Donald Tusk w rozmowie z dziennikarzami nawet nie ukrywał, że jest tym rozczarowany.

Hasło, które widzicie na zdjęciu w tym artykule, nie pojawia się przypadkowo. Pod szyldem "To ludzie są najważniejsi" Hołownia startował w wyborach prezydenckich, które miały być dla niego sukcesem, a okazały się klęską. Być może tu trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, czy marszałek Sejmu naprawdę obraził się na politykę.

– Przegrane wybory prezydenckie to była gwałtowna korekta nadziei i oczekiwań. On naprawdę wierzył, że wygra – przekonuje naTemat rozmówca z otoczenia polityka.

Zadzwoniliśmy też do Jacka Burego, który w połowie września ogłosił, że odchodzi z partii Hołowni. Kiedy pytamy go o ambicje marszałka, nawiązuje do przegranych wyborów.

– Chciał zmieniać polską politykę z pozycji prezydenta. To było jego marzenie. Ten cel jest nieosiągalny i Szymon zdał sobie z tego sprawę, więc zaczął szukać innych wyzwań. Przegrał wybory prezydenckie, ale mocnych ludzi porażki nie zabijają. Ja też miałem marzenia i chciałem zmieniać wiele rzeczy, ale czasami zderzamy się ze ścianą – przyznaje Bury, którego pożegnanie z Polską 2050 też było wymowne. Wspominał, że pięć lat temu wchodził w ten projekt z wielką nadzieją na lepsze.

Były senator w rozmowie z nami zaznacza, że jego zdaniem ambicją Hołowni nie było przerośnięcie Donalda Tuska. – Szymon przychodził do polityki w momencie, kiedy Donald Tusk był w Europie i nie pełnił funkcji w polskiej polityce – przypomina.

Podobnie wypowiada się w tej sprawie nasze anonimowe źródło: – Szymon jest indywidualistą, on nie potrafi być numerem dwa, trudno mu grać drużynowo. Nigdy nie chciał iść w ślady Tuska, bo samą politykę uważał za straszne zło. Ale nie da się walczyć z polityką i jednocześnie być jej częścią.

"Polska 2050 skona szarpana walką"

Hasło Hołowni z kampanii dziś da się odczytać trochę... inaczej. Ludzie rzeczywiście są najważniejsi, bo lider Polski 2050 zostawia ich z misją specjalną. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to ostatni dzwonek na uratowanie ugrupowania, które w sondażach szoruje po dnie.

Wszystko zależy od ludzi, którzy tam są. Jeżeli będą działać mądrze i spójnie jak jedna drużyna, to Polska 2050 jest do uratowania. Jeśli dadzą się rozbić przez partie obecne od wielu lat na polskim "rynku politycznym", czyli Platformę i PiS, to podzielą los takich formacji jak Solidarna Polska czy LPR, albo Ruch Palikota i Nowoczesna. 

Jacek Bury

Ale nie wszyscy są takimi optymistami, zresztą brakuje podstaw do szukania pozytywów. Weźmy jeden z ostatnich sondaży z 17 września. Badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazało, że Polska 2050 wylądowała na końcu stawki (1 proc. poparcia). Spadki w tym sondażu zaliczyła Lewica, PSL i Razem, ale to ugrupowanie Hołowni miało najbardziej widoczny zjazd – aż o 2,4 pkt proc.

– Trudno mi to mówić, ale moim zdaniem Polska 2050 skona szarpana walką o wpływy. Naprawdę żałuję, bo ludzie, którzy budowali ten projekt w całej Polsce na to nie zasłużyli – ubolewa osoba, która zna Hołownię.

Jacek Bury cytuje klasyka, że "taki mamy klimat". – W polityce nie pozwala się urosnąć niczemu, co mogłoby zagrozić duopolowi. Wracamy do PO i PiS, ponieważ jednym i drugim pasuje, żeby tylko oni byli na scenie politycznej – wskazuje.

I dodaje: – Jeżeli nie mamy know-how i narzędzi, a do tego mamy konkurencję, która skutecznie nam przeszkadza w realizacji celów z jednej i z drugiej strony, to ciężko jest coś zrealizować. Nie zdziwię się, jeśli Polska 2050 podzieli los wielu innych wcześniejszych projektów.