
Gra "Czerwone drzwi, żółte drzwi" nie jest niczym nowym. Ten "paranormalny" trend był już viralem lata temu, ale teraz przeżywa renesans w Polsce i nie tylko. Prawdopodobnie przez to, że nadchodzi Halloween. Rodzice znów martwią się o swoje pociechy, ale czy rzeczywiście mają powody?
Początków tej zabawy można doszukiwać się w okolicach 2010 roku, ale może być jeszcze starsza. Największe powroty zaliczyła w 2020 i 2022 roku dzięki trendom na TikToku. W zeszłym roku doczekała się nawet adaptacji w formie gry komputerowej. I znów powstają nowe (najpewniej wciąż reżyserowane) filmiki i jest o niej głośno. Na czym polega i czy faktycznie jest niebezpieczna?
Czerwone drzwi, żółte drzwi. Na czym polega ta gra?
Zabawa "Czerwone drzwi, żółte drzwi" (ang. "Red Door, Yellow Door") jest również znana też jako "Drzwi Twojego Umysłu" (The Doors of Your Mind) i wymaga dwóch osób: gracza i przewodnika vel gospodarza (host). Instrukcję znajdziemy np. w serwisie Iknowyourmeme.com. Gra przebiega mniej więcej w ten sposób:
- Gra powinna się odbyć w cichym, przyciemnionym pokoju (np. przy zapalonych świecach).
- Przewodnik ustawia alarm np. na jedną godzinę.
- Gracz kładzie się na podłodze z głową na kolanach przewodnika. Twarz ma mieć skierowaną do góry.
- Gracz zamyka oczy, a przewodnik masuje mu obie skronie stałym, okrężnym ruchem.
- Przewodnik instruuje gracza słowami w stylu: "Jesteś na końcu długiego korytarza... Chcę, żebyś zbadał te drzwi... Opisz, co widzisz".
- Gracz opisuje wszystko, co napotka za drzwiami, a przewodnik zadaje mu dalsze pytania, by dowiedzieć się więcej.
- Gdy zadzwoni alarm, przewodnik wyprowadza gracza z transu, każąc mu opuścić ostatnie drzwi i zamknąć wszystkie poprzednie.
Serwis podaje, że instrukcje zawierają też ostrzeżenia przed rzekomym "opętaniem". Gracz powinien natychmiast opuścić pokój, jeśli zobaczy w nim "pomieszczenie pełne zegarów" lub "starszą kobietę". Jeśli natomiast natknie się na "mężczyznę w garniturze", przewodnik musi natychmiast zakończyć sesję.
Dzieci bawią się w hipnozę. Rodzice są zaniepokojeni
Każda taka gra wzbudza niepokój rodziców, bo nieraz słyszeliśmy o ofiarach różnorakich wyzwań (ostatnio niesławne stało się "48 hours challenge"), ale też o grach, które są bardziej miejskimi legendami, niż czymś, w co naprawdę bawią się dzieci.
Jednak "Wysokie Obcasy" opisały niedawno historię 8-letniej Hani, która opowiedziała mamie o nowej modzie w szkole. Jej koleżanka po udziale w zabawie miała "od kilku dni nie móc się wybudzić", bo sprawiała wrażenie nieobecnej i stała się bardzo strachliwa.
Mama Hani nie do końca wierzyła w "trans", z którego nie da się wybudzić, ale i tak była zaniepokojona. Po pierwsze przez to, że gra "może powodować lęk, a może nawet traumę, u wrażliwszych dzieci". A po drugie, "że nie ma pewności, czy uciskanie skroni dziecka przez inne dziecko jest bezpieczne".
"Wysokie Obcasy" podają, że już w maju rodzice uczniów z kilku bydgoskich szkół otrzymali przez e-dziennik ostrzeżenie przed grą "Czerwone drzwi, żółte drzwi".
"Gra polega na wprowadzeniu uczestnika w stan podobny do transu, co może mieć poważne konsekwencje dla zdrowia. Gra może wywoływać ataki paniki, halucynacje, zaburzenia snu. A nieprofesjonalny masaż skroni może prowadzić do zaburzeń krążenia, bólów głowy, skurczów oraz zwiększonego ciśnienia wewnątrzczaszkowego" – dowiedzieli się rodzice.
Czy "Czerwone drzwi, żółte drzwi" są niebezpieczne? Ekspertka uspokaja
Portal zapytał o to Janinę Sabat, która jest terapeutką psychoanalityczną i zajmuje się hipnozą kliniczną. Ekspertka "popsuła" zabawę". Przede wszystkim, jej zdaniem, nie można tu mówić o prawdziwej hipnozie. Jednostajne powtarzanie frazy i masaż mogą co najwyżej wprowadzić dziecko w stan "przyćmienia".
Terapeutka uspokaja też w kwestii fizycznych skutków masowania skroni. – Samo masowanie skroni nie jest natomiast bardziej niebezpieczne, niż przysłowiowe już uderzanie "w szczepionkę" – przyznała w "Wysokich Obcasach".
Dodaje, że choć mocny lub długotrwały ucisk może wywołać zawroty głowy czy mroczki przed oczami, "nie powinno to powodować żadnych poważniejszych skutków", o ile dziecko jest zdrowe. Według Sabat prawdziwym zagrożeniem nie jest sam "rytuał", ale lęk, który może on wywołać.
– W momencie, kiedy dziecko faktycznie poczuje jakieś lekkie zamroczenie, mrowienie czy ból głowy, może się po prostu przestraszyć. I to ten stres może wywołać problemy ze snem i kolejne lęki – wyjaśnia terapeutka. Jej zdaniem dzieci od zawsze lubiły zabawy w "czary-mary", a obecna panika wśród dorosłych może jedynie niepotrzebnie popularyzować ten trend.
Zobacz także
