Mastalerek o PiS mówi bez ogródek.
Mastalerek o PiS mówi bez ogródek. Fot. Shutterstock; Flickr.com / pisorgpl

PiS traci grunt pod nogami. Choć kandydat tej formacji wygrał wybory prezydenckie, sama partia nie zyskała nic. Wręcz przeciwnie. Główną konkurencją przestaje być Donald Tusk. Prawdziwe zagrożenie czai się po prawej stronie sceny politycznej i Marcin Mastalerek mówi o tym głośno.

REKLAMA

Zdaniem Marcina Mastalerka, byłego szefa gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy (uchodził on za tak wpływowego, że nazywano go "wiceprezydentem"), wynik Karola Nawrockiego to jedyny promyk sukcesu dla PiS w ostatnich miesiącach. I to nie dlatego, że przyniósł nową siłę, ale dlatego, że powstrzymał upadek.

Tymczasem partia Jarosława Kaczyńskiego nie tylko nie potrafi tego wykorzystać, ale też błędnie identyfikuje swoich rywali. W rozmowie z TVN24 Marcin Mastalerek zdecydowanie nie gryzł się w język. Według niego zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich nie przyniosło Prawu i Sprawiedliwości politycznego kapitału. Wręcz przeciwnie.

 – Tendencja jest bardzo zła dla Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego, że kandydat obywatelski Prawa i Sprawiedliwości, który dziś jest najbardziej popularnym politykiem w Polsce, (...) wygrał wybory, pomimo tego, że Prawo i Sprawiedliwość nie wyciągnęło żadnych wniosków po swoich przegranych wyborach – ocenił.

Jak przypomniał, Nawrocki uzyskał w pierwszej turze najgorszy wynik prezydencki w historii PiS.

– A pomimo tego – i to jest wielka zasługa Jarosława Kaczyńskiego – udało mu się, wybrał takiego kandydata, na którego w drugiej turze zagłosowali wyborcy Konfederacji, którzy mieli wielkie pretensje wobec Prawa i Sprawiedliwości – mówił Mastalerek.

Kto traci, kto zyskuje? Braun wychodzi z cienia

W opinii byłego doradcy prezydenta PiS nie zyskało na wyborach Nawrockiego. "Mało tego – traci" – zaznaczył Mastalerek. "Jest tylko jedna partia, która zyskuje (...). Zyskuje Konfederacja Korony Polskiej, zyskuje Grzegorz Braun".

Mastalerek posuwa się jeszcze dalej: jeśli PiS chce kiedykolwiek wrócić do władzy, będzie musiało szukać sojuszników tam, gdzie nikt dziś nie chce spojrzeć – właśnie u Brauna. Zdaniem byłego doradcy prezydenta, Konfederacja Korony Polskiej może być jedynym możliwym koalicjantem dla PiS w kolejnych wyborach parlamentarnych. Choć dziś takie słowa byłyby politycznym samobójstwem, Mastalerek przekonuje, że to najbardziej realistyczna opcja.

Zarazem krytykuje obecną retorykę PiS: ataki na Mentzena, brak refleksji po przegranych wyborach, kurczowe trzymanie się tych samych narracji. Jego zdaniem PiS nie odrobił żadnej lekcji i wciąż sądzi, że wystarczy mieć "swojego prezydenta", by odbić państwo z rąk opozycji.

– Dziwię się atakom prezesa Jarosława Kaczyńskiego na Sławomira Mentzena. Bo wydaje mi się, że źle ocenia tego, kto jest głównym konkurentem Prawa i Sprawiedliwości. Myślę, że dzisiaj jest Grzegorz Braun – zaznacza Mastalerek.

Mentzen to za mało. "Tam nie sięgają macki Kaczyńskiego"

Mastalerek zwrócił uwagę, że Sławomir Mentzen operuje na innym elektoracie niż Braun.

– Mentzen buduje swoje poparcie w miejscu, gdzie macki polityczne prezesa Kaczyńskiego nie sięgają. (...) To są często wyborcy, którzy kiedyś mogli głosować nawet na Janusza Palikota. To są anty-establishmentowi, anty-mainstreamowi, byli kukizowcy, nawet ludzie, którzy głosowali na Trzecią Drogę. Natomiast Grzegorz Braun zabiera tylko i wyłącznie Prawu i Sprawiedliwości – mówi Mastalerek.

To, jego zdaniem, sprawia, że Braun jest bardziej "użyteczny politycznie" dla Kaczyńskiego niż Mentzen, który w sytuacji powrotu PiS do władzy mógłby nie mieć interesu w "zemście na Tusku".

Na koniec rozmowy odniósł się także do sytuacji byłego ministra sprawiedliwości. "Myślałem, że obierze minister Zbigniew Ziobro taką strategię, jaką miał przez lata. Pokazywał się jako twardy szeryf wsadzający do więzienia i myślałem, że po prostu pójdzie i przedstawi w sądzie swoje argumenty" – powiedział.

Choć PiS formalnie triumfuje po wyborach prezydenckich, wewnętrzne analizy mogą napawać Jarosława Kaczyńskiego niepokojem. Jeżeli słupki nie zaczną rosnąć, realnym scenariuszem na 2027 rok może stać się koalicja z najbardziej kontrowersyjnym politykiem tej kadencji. A Grzegorz Braun, nie zważając na krytykę, właśnie czeka na swoją szansę.