Nowe 800 plus dla rodzin. Prezydencki pomysł na obniżenie rachunków za prąd
W 2026 nasze rachunki za prąd mają wzrosnąć. Prezydent ma kontrowersyjny pomysł, jak je obniżyć Fot. AstroStar / Shutterstock

W 2026 roku wszystkich nas czeka podwyżka rachunków za prąd. Prezydent Karol Nawrocki przedstawił jednak projekt ustawy "Tani prąd -33 proc.", który ma złagodzić wzrost opłat. Nawet o 800 zł rocznie. Pomysł jednak wywołał kontrowersje i na razie utknął w Sejmie. Jakie ma szanse na wejście w życie?

REKLAMA

Z końcem tego roku ceny energii przestaną być zamrożone. Co prawda zniknie niewielka opłata przejściowa, ale czekają nas rekordowe podwyżki innych składników rachunku: opłaty mocowej i opłaty kogeneracyjnej. Całościowy koszt prądu poszybuje w górę, chyba że posłowie przegłosują prezydencji projekt.

O ile wzrosną ceny prądu w 2026 roku? Najgorzej mają przedsiębiorcy

Podwyżki opłat za prąd od 1 stycznia dotkną nas wszystkich. Według portalu Forsal.pl, przeciętne gospodarstwo domowe (zużywające ok. 1800 kWh rocznie) odczuje podwyżki opłat regulacyjnych nieznacznie, bo o ok. 7,40 zł miesięcznie, czyli niecałe 90 zł rocznie.

Najbardziej podwyżki jednak odczują przedsiębiorcy i rolnicy rozliczający się w taryfie C (naliczana od każdej zużytej kilowatogodziny wyłącznie w godzinach szczytu). Dla nich nowa stawka opłaty mocowej ma wynieść aż 0,2194 zł/kWh. Portal biznesinfo.pl zauważa, że jest to podwyżka o... prawie 55 proc.

To setki, a nawet tysiące złotych dodatkowych kosztów operacyjnych miesięcznie dla większych zakładów. Podwyżki te są wynikiem rosnących kosztów utrzymania rezerwy energetycznej (opłata mocowa) i wspierania efektywnej produkcji ciepła i energii (opłata kogeneracyjna).

Warto jednak zauważyć, że obecne rachunki za prąd i tak są wysokie. Według prezydenta mamy drugie najwyższe ceny energii w Europie. Wyprzedzają nas tylko Czesi. Dlatego każda, nawet niewielka podwyżka, może zaboleć wielu z nas. I każda, nawet niewielka obniżka, może przynieść ulgę wielu z nas.

800 zł na prąd dla każdej rodziny. Skąd prezydent chce wziąć na to pieniądze?

Prezydent Karol Nawrocki już w listopadzie podpisał inicjatywę ustawodawczą "Tani prąd -33 proc.". Jedna z jego wyborczych obietnic zakłada trwałą reformę systemu opłat. "Proponuję jako Prezydent Polski realny 'miecz' do wycięcia z rachunków Polaków na energię elektryczną tych obciążeń, których Polacy nie powinni ponosić" – czytamy na stronie.

Projekt (można go przejrzeć tutaj) opiera się na czterech filarach i ma przywrócić stawkę 5 proc. VAT za prąd (zamiast 23 proc.). Nawrocki wyjaśnił, że zmiany te obejmują:

  1. Likwidację dodatkowych opłat (czyli właśnie opłaty mocowej, opłaty kogeneracyjnej, a także OZE, bo przejściowa już została "klepnięta")
  2. Ograniczenie kosztów certyfikatów efektywności energetycznej, do których nabywani zobowiązani są sprzedawcy energii
  3. Obniżenie opłat (taryf) dystrybucyjnych
  4. Zmianę zasad bilansowania systemu

W efekcie ma to dać oszczędność ponad 800 zł rocznie dla polskich rodzin, dlatego niektórzy już na to mówią "nowym 800 plus". Prezydent zapewnił, że budżet państwa nie straci na tym, ponieważ środki na ten cel miałyby pochodzić z systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS), które, zgodnie z polityką UE, powinny służyć finansowaniu transformacji energetycznej.

Prezydencki projekt w Sejmie: kontrowersje wokół obniżki VAT za energię

Projekt "Tani prąd -33 proc." trafił do Sejmu 7 listopada 2025 roku, jednak dalej nie został wzięty pod obrady. Obecnie jest na etapie konsultacji (screen niżej) i... jest kontrowersyjny i to nawet w środowisku PiS. Ireneusz Zyska, czołowy specjalista Prawa i Sprawiedliwości ds. energii i wiceminister poprzedniego rządu, nazwał go "pójściem na łatwiznę".

logo
Fot. www.sejm.gov.pl

Portal gramwzielone.pl podaje szacunki Ministerstwo Finansów, które wyliczyło, że sama obniżka VAT za prąd kosztowałaby budżet państwa 14 mld zł (doradczyni prezydenta twierdzi, że byłoby to jednak "tylko" ok. 3,5 mld zł). Obecny minister energii Miłosz Motyka ocenił, że projekt jest niedopracowany, a obóz prezydenta powinien wskazać, skąd dokładnie zamierza zabrać te pieniądze: "czy ze służby zdrowia, z edukacji czy z obronności".

Zauważył też, że likwidacja opłaty mocowej jest też równoznaczna z "brakiem finansowania tych bloków węglowych", które są niezbędne do zabezpieczenia mocy w elektrowniach. Minister Motyka wprost powiedział, że prezydencki projekt nie uzyska większości w Sejmie, a co za tym idzie: nie wejdzie w życie. Przekonamy się za jakiś czas, kto miał rację.