Avi Loeb kometa 3I/ATLAS UFO
Avi Loeb pyta, czemu nauka akceptuje kosztowne spekulacje o neutrinach sterylnych, a wyśmiewa hipotezę sztucznej natury komety 3I/ATLAS. Fot. Alfons Diepvens, astronomie.be / Christopher Michel CC BY-SA 4.0 / Montaż: naTemat

Dwa eksperymenty za 90 mln dolarów nie znalazły neutrin sterylnych, a kometa 3I/ATLAS nie może być UFO? Avi Loeb pyta, dlaczego taki eksperyment jest niby poważny, a dyskusja o kosmitach ma być tematem tabu.

REKLAMA

Kometa 3I/Atlas wciąż zaskakuje astronomów, ale jeszcze bardziej dzieli ich sposób myślenia. Avi Loeb, znany astrofizyk z Harvardu, zarzuca środowisku naukowemu, że z entuzjazmem wydaje dziesiątki milionów dolarów na poszukiwania hipotetycznych cząstek zwanych neutrinami sterylnymi, a jednocześnie z góry wyśmiewa możliwość, że nietypowe zachowanie 3I/Atlas może mieć związek z obcą technologią. I pyta wprost: dlaczego jedna spekulacja jest naukowa, a druga z automatu uznawana za absurd?

Kometa 3I/Atlas i bunt przeciw pewności siebie ekspertów

Loeb swój wpis zaczyna od bardzo mocnego zarzutu. Jego zdaniem część ekspertów od komet wykazuje pychę wynikającą wyłącznie z poczucia własnej nieomylności, tymczasem w przypadku obiektów międzygwiezdnych, takich jak 1I/'Oumuamua, 2I/Borisov i obecnie 3I/Atlas, nauka dopiero raczkuje. Przed przybyciem 3I/Atlas znaliśmy zaledwie dwa przykłady takich intruzów spoza Układu Słonecznego, więc statystycznie po prostu nie sposób ogłosić, że wszystko już wiemy.

Kometa wyróżnia się właśnie tym, że nie pasuje do standardowego podręcznikowego obrazu. Loeb wylicza aż 13 anomalii w jej zachowaniu, m.in. tajemniczy przeciwny warkocz, czyli tzw. antyogon, który jest widoczny na zdjęciach z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a zarówno przed, jak i po przejściu przez peryhelium. Co ważne, jego orientacja odwróciła się względem kierunku ruchu komety i nie da się jej łatwo wytłumaczyć zwykłym efektem perspektywy, który występuje u niektórych komet.

"Dlaczego eksperci od komet i urzędnicy NASA tak niechętnie wykazują zainteresowanie antywarkoczem lub innymi anomaliami 3I/Atlas?"

Avi Loeb

blog naukowca

Według klasycznych modeli drobny, pyłowy materiał powinien zostać szybko zdmuchnięty przez promieniowanie i wiatr słoneczny. Antyogon komety 3I/Atlas musi więc, w ocenie Loeba, zawierać coś innego niż typowy pył, np. lodowe fragmenty, które odparowują jeszcze zanim zdążą zmienić kierunek ruchu, albo znacznie większe obiekty słabo reagujące na działanie Słońca. To właśnie tym scenariuszom poświęcił już kilka recenzowanych prac naukowych.

Cząstki-duchy, czyli jak fizycy oswajają spekulacje

Na drugim biegunie Loeb stawia historię neutrin sterylnych. To hipotetyczne cząstki widmo, które w odróżnieniu od zwykłych neutrin nie wchodzą w żadne oddziaływania z materią, a jedynie mieszają się z trzema znanymi typami.

Ich istnienie miało wyjaśnić zagadkowe wyniki dwóch eksperymentów: LSND i MiniBooNE, w których obserwowane oscylacje neutrin nie pasowały do obrazu złożonego wyłącznie z trzech rodzajów neutrin opisanych przez model standardowy. Z czasem w środowisku fizyków ugruntowała się narracja, że dodanie do układanki dodatkowego, sterylnego składnika może uporządkować dane.

Aby sprawdzić tę hipotezę, zbudowano dwie duże instalacje: MicroBooNE, badający oscylacje neutrin w różnych wiązkach, oraz KATRIN, precyzyjnie analizujący widmo rozpadu beta trytu. Oba zespoły raportują, że nie znalazły śladów neutrin sterylnych w obszarze parametrów sugerowanym przez wcześniejsze anomalie. MicroBooNE wyklucza prosty scenariusz z jednym dodatkowymi stanem na poziomie istotności 95 proc., a KATRIN nie widzi charakterystycznego załamania w widmie elektronów z 36 milionów zarejestrowanych rozpadów.

"Te eksperymenty kosztowały łącznie (20 + 70) = 90 milionów dolarów".

Avi Loeb

blog naukowca

Według Loeba łączny koszt tych eksperymentów sięga około 90 mln dolarów. Mimo że poszukiwane cząstki się nie pojawiły, nikt nie nazywa tego marnotrawstwem. Przeciwnie – to przykład, jak nauka powinna działać: formułować śmiałe hipotezy, a potem sprawdzać je doświadczalnie, nawet jeśli okażą się błędne.

Dlaczego jedna spekulacja jest szanowana, a druga wyśmiewana?

I tu zaczyna się zasadnicza teza Loeba: skoro środowisko naukowe potrafi z pełną powagą poświęcić lata pracy i dziesiątki milionów na próbę weryfikacji dość egzotycznej hipotezy o cząstkach-duchach, to dlaczego w przypadku 3I/Atlas odruchowo zamyka się na możliwość, że nie mamy do czynienia z typową bryłą lodu, ale z czymś potencjalnie sztucznym?

Astrofizyk przypomina, że już w pierwszej pracy o 3I/Atlas zakończył analizę uwagą, iż jeśli obiekt okaże się solidnym ciałem o promieniu przekraczającym 10 km, to jego trajektoria, sprzyjająca gwałtownemu spadkowi do wnętrza Układu Słonecznego, może wyglądać na rezultat celowego projektowania.

Co więcej, jeden z komentujących astronomów nazwał rozważania o technologicznej naturze obiektu "nonsensem na szczudłach" i to ledwie kilka tygodni po odkryciu, kiedy brakowało jeszcze dokładnych danych obserwacyjnych. Loeb zwraca uwagę, że podobnie ostre słowa nigdy nie padały pod adresem hipotezy neutrin sterylnych, choć ta po latach bardzo kosztownych badań właśnie została poważnie nadwyrężona.

Kometa 3I/Atlas powinna być testem na otwartość nauki

Loeb nie twierdzi kategorycznie, że 3I/Atlas jest sondą obcej cywilizacji. Wprost zaznacza, że niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z nietypową kometą, czy z artefaktem, możemy się z niej wiele nauczyć. Chodzi o coś zupełnie innego: aby nie zamykać sobie drzwi do wyjaśnień tylko dlatego, że intuicyjnie wydają się zbyt odważne albo nie mieszczą się w przyjętych etykietkach.

Jego zdaniem, jeśli nauka ma konsekwentnie podchodzić do anomalii, powinna stosować te same zasady do wszystkich niepasujących danych. Skoro dopuszczamy dodanie nowej cząstki, aby dopasować model do wyników LSND i MiniBooNE, to równie dobrze powinniśmy traktować poważnie scenariusz, że niektóre międzygwiazdowe obiekty są wytworami technologii. Zwłaszcza że potencjalne konsekwencje takiego odkrycia byłyby dla przyszłości ludzkości znacznie większe niż potwierdzenie istnienia kolejnego neutrino.

W tle tej dyskusji pobrzmiewa pytanie o ryzyko i korzyści. Poszukiwania neutrin sterylnych mają w ocenie Loeba ograniczoną szansę na spektakularny sukces, za to badanie międzygwiazdowych gości w skrajnym przypadku może ujawnić, że w kosmosie nie jesteśmy sami. To, jego zdaniem, powinno zachęcać do większej naukowej ciekawości, a nie do szybkiego uciszania niewygodnych hipotez.

Zderzenie historii neutrin sterylnych z debatą wokół 3I/Atlas staje się dla Loeba opowieścią o tym, jak łatwo nawet w nauce pojawia się niechęć do pomysłów zbyt wywrotowych. I jak szybko słowo nonsens może zastąpić trudniejsze, ale uczciwsze zdanie: nie wiemy, ale może warto sprawdzić.