
Książulo jak co roku ruszył w trasę, aby ocenić jarmarki bożonarodzeniowe. Dla polskich był dość bezlitosny. W większości miejsc znalazł to, co dobrze znamy – drożyznę i niekoniecznie smaczne dania. A jak wypadł jarmark w formie all inclusive w Berlinie? Tu ostateczna ocena jest dużą niespodzianką.
Berlin to jeden z najpopularniejszych kierunków dla fanów jarmarków bożonarodzeniowych. Każdego roku odbywa się tam kilkadziesiąt takich imprez, a dużą popularnością cieszy się jarmark z ofertą all inclusive. Zasada jest prosta – płaci się raz i je ile chce, ale w określonym czasie. Właśnie tę imprezę odwiedził Książulo i poniekąd docenił.
Jarmark bożonarodzeniowy z all inclusive w Berlinie. Cena nie jest aż tak wysoka
Zacznijmy od lokalizacji. Jarmark all inclusive organizowany jest w dzielnicy Friedrichshain nad rzeką Sprewą. Miejsce jest zatem dość klimatyczne, a i opłaty za wejście wydają się nie być wielkim zdzierstwem.
Wstęp kosztuje od 30 euro do nawet 48 euro za osobę, czyli ok. 130-200 zł. Cena uzależniona jest od tego, jak długo chcecie zabawić na miejscu, a także o jakiej porze przyjdziecie. Najtaniej jest, kiedy wchodzicie na dwie godziny przed zamknięciem stanowisk.
Po opłaceniu biletu wstępu jecie i pijecie, ile chcecie. Możecie korzystać ze wszystkich stanowisk, a w cenie są słodycze, dania wytrawne, ale i typowo jarmarkowe napoje, jak herbaty, piwo czy grzane wina. W teorii wygląda to bardzo ciekawie. A jak jest w praktyce? To właśnie sprawdził Książulo.
All inclusive na jarmarku w Berlinie. Książulo pozytywnie nastawiony
Płacąc ponad 40 euro za wejście Książulo postanowił nie ograniczać się w kwestii wyboru dań. Na jego stół trafił gofr z kremem waniliowym i wiśniami, burger, hot-dog, ale i zupa dyniowa czy wegańskie klopsiki.
– Nie domyśliłbym się, że to dyniowa szczerze. Smakuje jak coś z kostki, smakuje sztucznie. (...) Dynia jak dla mnie jest tu w ogóle niewyczuwalna. Słabiutka ta zupa – podsumował smak zupy dyniowej. Bardziej pozytywnie był natomiast nastawiony do gofra. – Bardzo mięciutki, puszysty, taki jeszcze lekko wilgotny w środku. Bardzo przyjemny – zaznaczył.
Po spróbowaniu wielu pozycji, za które w Polsce zapłaciłby ok. 515 zł, choć to bardzo luźne szacunki, stwierdził, że all inclusive na jarmarku w Belinie nie wypada najgorzej. Jego najmocniejszym punktem są jednak słodkości, a także napoje.
– Na polskich jarmarkach da się często wydać więcej, a zjeść gorzej, ale tu też nie było jakoś cudownie moim zdaniem. Po prostu było spoko – zaznaczył Książulo. – Chyba lepiej tutaj zapłacić 190 zł i sobie odbić na piciu niż płacić 50 zł w Krakowie za jedną kiełbaskę z kromką chleba – dodał.
Zobacz także
