Donald Tusk powiedział, że nie poleca organizacji i udziału w referendum.
Donald Tusk powiedział, że nie poleca organizacji i udziału w referendum. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Czarne chmury zbierają się nad Hanną Gronkiewicz-Waltz. I nie chodzi tu tylko o te burzowe, które przysparzają jej wyjątkowo dużo kłopotów. Do grona osób popierających referendum dołączyła Katarzyna Kolenda-Zaleska, która jeszcze do niedawna była jego przeciwniczką. Wszystko przez nieco aroganckie zachowanie Donalda Tuska.

REKLAMA
Mimo że liczba podpisów wymaganych do zorganizowania referendum została już zebrana, warszawiacy cały czas mogą się podpisywać pod wnioskiem. Od teraz chętnie podpisuje się pod nim Katarzyna Kolenda-Zaleska. Dziennikarka jeszcze niedawno była przeciwniczką takiego rozwiązania. Uważała, że odwoływanie włodarzy miasta na rok przed wyborami samorządowymi nie ma większego sensu. Zarówno pod względem politycznym, jak i ekonomicznym.
Wystarczyło jednak, by głos w tej sprawie zabrał Donald Tusk, a pogląd Kolendy-Zaleskiej zmienił się o 180 stopni. Trudno się dziwić, premier stwierdził, że "nie poleca organizacji, ani nie rekomenduje udziału" w referendum. Dziennikarka pisze na łamach "Gazety Wyborczej", że nawet jeśli rozumie, iż Tuskowi może nie podobać się ten pomysł, to takie słowa są mocno ryzykowne. Zwłaszcza dla lidera partii "obywatelskiej". Kolenda-Zaleska uważa, że jego słowa irytują i wywołują efekt odwrotny od zamierzonego.

To nie są dobre argumenty, a przede wszystkim lekceważą mądrość obywateli. Pokazują, że społeczeństwo traktuje się instrumentalnie. Nawet jeśli nie taka była intencja premiera, to tak to zabrzmiało. Jakby chciał powiedzieć, że lepiej jest rządzić biernym społeczeństwem, które ma wszystko w nosie, bo zależy mu tylko na niedzielnym grillu i zagranicznych wakacjach. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: "Gazeta Wyborcza"

Kolenda-Zaleska puentuje swój tekst, pisząc, że relacje pomiędzy władzą a obywatelami powinno opierać się na wzajemności. Jeśli jedna strona chce coś powiedzieć, trzeba to uszanować i – zdaniem dziennikarki – wysłuchać co takiego ma do powiedzenia. A to można zrobić właśnie za pomocą referendum.
Hannę Gronkiewicz-Waltz chce odwołać już nawet 64 proc. warszawiaków. Wszystko wskazuje, że do referendum faktycznie dojdzie, bo z dnia na dzień rosną problemy prezydent stolicy. Zarówno te śmieciowe, jak i deszczowe. Oby nowy pracownik, który ma pilnować tunelu Wisłostrady przed zalaniem dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków – od rana leje. A Gronkiewicz-Waltz ma już chyba dość przepraszania za ulewy, które skutecznie podtapiają ją na stanowisku prezydent.
Czytaj także: