Desire (pożądanie), Sensation (uczucie, wrażenie), Touch (dotyk), Intensity (intensywność, natężenie), Vitality (żywotność) – czego mogą być to nazwy? Prezerwatyw? Owszem. Ale także telefonów komórkowych.
Wiadomo co się najlepiej sprzedaje – seks. Jeśli nie można w reklamie pokazać gołej pupy z tego, czy innego powodu, zawsze pozostaje subtelniejsza forma. Producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych zmysłowych nazw dla swoich produktów. Pod ten trend szczególnie podpadają...telefony komórkowe.
Na The Intercom Blog pojawiło się zestawienie nazw telefonów komórkowych z nazwami prezerwatyw. Okazało się, że wiele z nich się pokrywa. Część komentatorów zauważa, że jest to wynik zasypywania rynku coraz to nowymi modelami. Dotyczy to zwłaszcza telefonów z systemem Android. Moda nie pozwala na oznaczanie ich tylko numerami, tak jak najczęściej robiło się to kiedyś. Ale przecież można by użyć bardziej neutralnych form. Producenci wybierają jednak "zmysłowe" nazwy.
Dlaczego tak się dzieje? Nowoczesne smartfony są często kierowane do młodych mężczyzn gadżeciarzy, a wśród tej grupy, jak mówi z lekkim przymrużeniem oka Renata Ropska specjalistka do spraw reklamy z SWPS: – Młodzi ludzie myślą ponoć dwadzieścia pięć godzin na dobę o seksie.
Wydaje się, że nazewnictwo telefonów komórkowych jest subtelną formą reklamy. W porównaniu do np. ogromnych billboardów. Mimo tego, Ropska mówi nam: – Wydaje mi się, że jednak jest to przekroczenie tej granicy. To nie jest działanie przypadkowe, tylko z góry wyznaczone przez strategów działanie. Firma sobie celowo wymyśliła, żeby było seksownie i zmysłowo.
Specjalistka do spraw reklamy SWPS jednak trochę nas uspokaja: – Jak widać na tym przykładzie wykorzystanie elementów związanych z seksem wciąż jest problemem, ale jest coraz mniejsze na to przyzwolenie. Choć wciąż pojawiają się takie reklamy jak słynny kalendarz firmy produkującej trumny, gdzie skąpo ubrane panie reklamowały produkt.