Dr Miłosz Giersz oraz Dr Patrycja Prządka-Giersz, odkrywcy bezcennego grobowca na północy Peru
Ewa Nieckuła
16 stycznia 2014, 11:21·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 stycznia 2014, 11:21Odkrycie grobowca sprzed ponad tysiąca lat, na północy Peru, znalazło się w dziesiątce najważniejszych światowych wydarzeń archeologicznych 2013 roku. Wykopaliskami kierował dr Miłosz Giersz. Wśród odkrywców jest również jego żona, dr Patrycja Prządka-Giersz. Poznali się na studiach, od prawie 15 lat prowadzą badania w Peru.
Dr Miłosz Giersz z Instytutu Archeologii i Ośrodka Badań Prekolumbijskich Wydziału Historycznego, Uniwersytetu Warszawskiego, Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Studiów Latynoamerykanistycznych,
Dr Patrycja Prządka-Giersz pracuje w Laboratorium „Spotkania Starego i Nowego Świata” na Wydziale „Artes Liberales”, Uniwersytetu Warszawskiego.
Badania w Castillo de Huarmey były finansowane przez Narodowe Centrum Nauki oraz granty Expeditions Council of the National Geographic Society i Global Exploration Fund of the National Geographic Society i prywatnych sponsorów.
Ewa Nieckuła: Czy zaczynając prace w Castillo de Huarmey liczyliście Państwo na tak wielkie odkrycie?
Dr Miłosz Giersz: Badania w Castillo de Huarmey prowadzimy od początku 2010 roku, ale w tym regionie działamy już ponad dziesięć lat. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że znajdziemy tam nienaruszoną komorę grobową. To miejsce nigdy nie było poddane systematycznym badaniom archeologicznym. Na początku lat siedemdziesiątych rejon ten nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Wtedy zapewne zawaliła się jedna z fasad monumentalnej budowli odsłaniając jej wnętrze. Niczym gorączka złota, rozpoczął się wyścig między rabusiami. Ściągali w zorganizowanych grupach, pracowali dzień i noc prowadząc nielegalne wykopaliska. Sądziliśmy więc, że to stanowisko zostało całkowicie zrabowane, a naszym zadaniem jest wyłącznie zrobienie dokumentacji tego, co pozostało po tej masowej kradzieży.
Dr Patrycja Prządka-Giersz: Odsłoniliśmy niższe poziomy, do których rabusie nigdy nie dotarli. W głównej komorze odkryliśmy 58 ciał prekolumbijskich arystokratek, 6 złożonych ku ich czci ofiar ludzkich i dwóch strażników pochowanych w przedsionku grobowca. Wszystkie kobiety złożono do grobu razem z najróżniejszymi precjozami, w trzech wydzielonych pomieszczeniach znajdowały się najważniejsze damy, mające najcenniejsze dary grobowe.
Strażnicy też byli kobietami?
MG: Strażnikami grobowca byli kobieta i mężczyzna. Być może wybrano ich i przygotowywano do tej roli od dziecka. Obydwoje nie mieli lewej stopy, amputowano im ją jeszcze za życia, bo rana zdążyła się zagoić na długo przed śmiercią.
Czy poza strażnikami wszystkie te kobiety zmarły śmiercią naturalną?
PP-G: Szkielety 58 dam nie noszą śladów, które sugerowałyby inną, niż naturalna, przyczynę zgonu. Nie zginęły w wyniku nieszczęśliwego wypadku, nie zostały też brutalnie zamordowane. Ale wśród wszystkich odkrytych osobników wyróżniała się szóstka nastolatków, wrzuconych do komory głowami w dół. Nie mieli żadnych dóbr ani odświętnych strojów. Natomiast pozostałe zmarłe specjalnie przygotowano, wyposażono w bogate dary i zawinięto w fardos, czyli toboły grzebalne.
Czy Wari pomagali procesowi mumifikacji, tak jak to miało miejsce w Egipcie?
PP-G: Nie stosowano specjalnych technik, ale pozostawianie ciał „opakowanych” w wiele warstw bawełny, która oddycha i odprowadza wilgoć, sprzyjało naturalnej mumifikacji. Podobnie jak klimat w tym rejonie. Na pustyniach u wybrzeży Pacyfiku prawie nigdy nie pada deszcz, toteż szczątki ludzkie ulegają mumifikacji i świetnie się zachowują. Jednak w prekolumbijskich Andach znane były przypadki intencjonalnego preparowania mumii. To właśnie na pustynnych wybrzeżach dzisiejszego północnego Chile i południowego Peru lud Chinchorro już w VI tysiącleciu p.n.e. balsamował zmarłych przodków.
Kiedy korzystano z grobowca w Castillo de Huarmey?
MG: Zakładamy, że ta komora powstała około 800 r n.e. Szczegółowe analizy pozwolą określić, jak długo była otwarta. Niewykluczone, że kolejne zmarłe arystokratki dokładano przez 150-200 lat. O tym, że komora pozostawała otwarta przez dłuższy czas świadczą resztki kokonów much, pozostałości chrząszczy nekrofilnych i ślady innego robactwa, które żeruje na zwłokach. Za czasów Wari, podobnie jak za czasów Inków, panował kult przodków. Zabezpieczano i mumifikowano zwłoki, by utrzymywać kontakt ze zmarłymi. Podczas największych świąt wynoszono mumie władców, które często posiadały własne ziemie i dwór. Mogły nawet stać na czele armii, niesione w lektyce. Współcześnie kult zmarłych przodków nadal jest żywy, szczególnie wśród górskich społeczności wiejskich.
PP-G: Mumie z czasów prekolumbijskich są nadal pielęgnowane przez pasterzy, którzy uznają je za strażników swoich stad. Traktują je z szacunkiem i sowicie obdarowują. W takich sanktuariach zawsze można się natknąć na świeże jedzenie i alkohol zostawiony w plastikowej butelce po Coca Coli.
Jakie przedmioty znajdowały się w grobowcu?
PP-G: Odkryliśmy ponad 1300 obiektów, wiele z nich to przedmioty ze złota i srebra. Kobiety miały przy sobie kuferki, a w nich naszyjniki, wielkie zausznice, a także dobra używane za życia, narzędzia do tkania i przędzenia. Tkaniny były wtedy symbolem dostatku, władzy, prestiżu. Te kobiety zajmowały się farbowaniem i tkaniem bardzo delikatnych, wyjątkowo ozdobnych tkanin, które w ich czasach często wyżej ceniono niż metale szlachetne.
MG: Do tej pory sądzono, że ozdoby uszu były zarezerwowane głównie dla wysokich dostojników płci męskiej. Natomiast kobiety arystokratki nie nosiły tak dużych i ciężkich ozdób, których używanie wymagało przygotowywania i deformacji małżowiny i musiało utrudniać wykonywanie niektórych czynności. Nasze odkrycie dowodzi, że było inaczej.
Czy tkaniny się zachowały?
MG: Niestety jedynie fragmenty, na podstawie których można odtwarzać ich pierwotny wygląd. Ciała były ułożone blisko siebie i procesy rozkładu doprowadziły do zniszczenia tkanin.
PP-G: Na podstawie zachowanych narzędzi tkackich wiemy, że stosowano wiele zaawansowanych technik włókienniczych. Wiedza ta była skrupulatnie strzeżona i przekazywana jedynie wybranej grupie osób z najwyższych elit.
Wari słynęli także z naczyń, które były prawdziwymi dziełami sztuki.
MG: Mamy kilkadziesiąt naczyń, wykonanych różnymi technikami i pochodzących z wielu regionów, oddalonych od siebie o tysiące kilometrów: z południowego i północnego wybrzeża Peru oraz obszarów gór. Rozwój imperium Wari doprowadził do kontaktów na nieznaną wcześniej skalę na olbrzymim obszarze. Naczynia miały dużą wartość, toteż podobne przedmioty znajdowano tylko w grobach arystokracji. W grobowcu z Castillo de Huarmey odkryliśmy przedmioty wykonane z egzotycznych materiałów, jak obsydian sprowadzany z peruwiańskich wyżyn, czy święte muszle mullu (Spondylus sp.) pochodzące z ciepłych mórz Ekwadoru, a może nawet z dalej na północ położonych terenów.
Słyszałam, że Wari byli dla Inków tym, czym Grecy dla Rzymian.
MG: Imperium Inków było w gruncie rzeczy końcowym epizodem procesów społeczno-politycznych, których początki sięgają czasów rozwoju kultur Wari i Tiahauanaco. Inkowie w dużej mierze kontynuowali tradycje religijne, czy model sprawowania władzy opierający się na andyjskiej zasadzie wzajemności. Każde imperium to wielki organizm, tworzony przez różną etnicznie ludność, mówiącą wieloma językami i posiadającą odmienne tradycje i wierzenia.
Kim więc byli Wari? Bardziej hedonistami czy okrutnymi wojownikami?
MG: Nigdy wcześniej nie było w tym rejonie wymiany luksusowych dóbr na taką skalę, a to świadczy o raczej pokojowym modelu ekonomicznym i politycznym. Trudno powiedzieć czy Wari byli hedonistami, ale nasze odkrycia właściwie to potwierdzają. Jak widać, lubowali się w luksusach. Bardzo ważne było dla nich również urządzanie bankietów, które umacniały i legitymizowały władzę centralną. Podczas wydawanych przez władców uczt spożywano wysokogatunkowe mięso, które suto zakrapiano piwem kukurydzianym zwanym chicha.
PP-G: Piwo wytwarzano na całym obszarze andyjskim. Jego produkcją zajmowały się specjalnie wybierane kobiety, które strzegły tajników warzenia tego napoju. Najlepsza chicha trafiała na najważniejsze bankiety i najważniejsze ceremonie. Piwo przechowywano i podawano w specjalnych naczyniach.
MG: W przedsionku odkrytego przez nas grobowca znajdowało się dziesięć nisz z zamurowanymi pięknie dekorowanymi dzbanami i butlami wypełnionymi chichą, którą serwowano również w kubkach kero. Te naczynia także znaleźliśmy wśród przedmiotów należących do najważniejszej ze złożonych w grobowcu dam.
Wari byli świetni w budowaniu dróg, zakładali terasy pod rolnicze uprawy.
MG: Wari musieli rozwinąć zaawansowane techniki uprawy, metody nawadniania, musieli mieć dobre drogi. Na terenie Peru, w odległości zaledwie kilku godzin drogi, znajdują się skrajnie różne ekosystemy. To tak, jakby w „pigułce” pomieścić cały basen Morza Śródziemnego, zimne rejony północnej Europy, Alpy i jeszcze pustynie Bliskiego Wschodu. Jedną z bardzo ważnych upraw była koka. Kobiety pochowane w naszym grobowcu miały pojemniczki na wapno. Wapno żute razem z liśćmi koki przyspieszało uwalnianie kokainy z roślin. Koki nie uprawiano w górach, lecz na ciepłych wschodnich i zachodnich stokach Andów i na nizinach w dorzeczu Amazonki. Natomiast doliny rzeczne nad Pacyfikiem były ważnym obszarem uprawy także kukurydzy, fasoli, dyni, orzechów ziemnych, owoców avocado i lucuma, papryki chili, tykwy oraz bawełny. Z bawełny wykonywano sieci rybackie, które umożliwiały obfitsze połowy.
Jak wyglądało miasto budowane przez Wari?
MG: Architektura była bardzo uporządkowana i z góry zaplanowana. Wprowadzono układ ortogonalny, dzięki czemu poszczególne budowle i całe osady trochę przypominały rzymskie obozy, budowano je na planie prostokątów, z niemal idealną symetrią, ale nie wszystkie. Wyjątkiem od tej reguły jest chociażby sama stolica ich imperium, położona w górach, niedaleko współczesnego miasta Ayacucho.
PP-G: Jako budulec stosowano różny materiał. Tradycyjnie był nim kamień, choć na wybrzeżu, gdzie prowadzimy nasze badania, jest nim również suszona na słońcu cegła mułowa.
MG: Ważnym elementem jest architektura grobowa, olbrzymie naziemne mauzolea. W Castillo de Huarmey mają one wiele poziomów, będąc niczym innym jak ówczesnym panteonem elit. Rozwój osadnictwa przebiegał bardzo dynamicznie, w rytm zmieniających się warunków klimatycznych. Żyzne rolnicze rejony zmieniały się w pustynie, a wcześniejsze pustynie w oazy, stąd ciągłe wędrówki ludów.
A co się stało ok. 1000 r ne, który wyznacza kres imperium Wari?
PP-G: Ta data wiąże się z upadkiem stolicy, która była głównym ośrodkiem władzy i praktyk religijnych. Jednak ani ludzie ani kultury andyjskie nie znikali.
MG: Artyści nadal produkowali ceramikę, panował ten sam porządek drogowy. Na gruzach stolicy imperium swoją potęgę budują Chankowie, na północnym wybrzeżu Peru powstają królestwa Lambayeque i Chimu, a na południu królestwo Chincha.
Czym się będziecie Państwo zajmować w najbliższej przyszłości?
MG: Chcemy kontynuować badania wykopaliskowe, ale stoimy także przed zadaniem rekonstrukcji tego stanowiska na potrzeby turystów. To bardzo dla nas ciekawa praca i nowe doświadczenie. Przed nami też wiele lat analiz i interpretacji znalezionych w grobowcu artefaktów i szczątków ludzkich. Badania DNA oraz analizy izotopowe strontu, tlenu, węgla i azotu, pozwolą wkrótce ustalić skąd pochodzą arystokratki pochowane w Castillo de Huaremey.
Czy gdzieś można zobaczyć Państwa znalezisko?
MG: Od 25 marca 2014 r. ponad 300 zabytków będzie wyeksponowanych w Muzeum Sztuki w Limie, w Peru. Wystawa potrwa do końca sierpnia, więc zachęcamy do jej odwiedzenia. Mamy nadzieję, że potem jakaś część tego zbioru przyjedzie także do Polski.