Ważą się losy e-papierosów. "Rzeczpospolita": Setkom firm w Polsce grozi plajta
Bartosz Świderski
14 kwietnia 2014, 12:55·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 kwietnia 2014, 12:55
Rzeczpospolita alarmuje, że los setek małych i średnich firm jest na szali w związku ze zbliżającą się decyzją rządu w sprawie e-papierosów. Jeśli e-papierosy zostaną uznane za wyroby medyczne, jak chce tego lobby firm farmaceutycznych, wówczas ich sprzedaż będzie możliwa tylko w aptekach. Tymczasem e-papierosy to rosnący biznes. W tym roku wartość rynku ma się podwoić w stosunku do 2013 i wynieść 1,2 miliarda złotych.
Reklama.
W Polsce e-papierosów używa 1,5 miliona osób i jest to najwięcej w Europie. Branża zatrudnia 12 tysięcy osób. 85% e-papierosów jest kupowanych w tej chwili w specjalistycznych sklepach i punktach sprzedaży. 7% w sieciach handlowych i na stacjach benzynowych. 5% przez internet.
UE vs e-papierosy
Aktualnie handel na tym rynku jest wręcz nieograniczony. To jednak niedługo może ulec zmianie. Dyrektywa tytoniowa zakładała początkowo, że będą one traktowane, jako wyroby medyczne. Ta propozycja ostatecznie nie przeszła. Oznaczałaby, że e-papierosy sprzedawane są w aptekach i poddane rygorystycznym przepisom farmaceutycznym.
Komisja Europejska będzie miała prawo zabronić określonych typów e-papierosów lub wymienialnych wkładów, o ile taki zakaz wprowadzą co najmniej trzy kraje Unii Europejskiej.
W efekcie powstała nawet specjalna Europejska Inicjatywa Wolności E-Palenia założona przez użytkowników e-papierosów. - Dyrektywa niesie ze sobą duże zmiany, które w praktyce eliminują z rynku firmy, które oferują akcesoria związane z e-papierosami - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” jej przedstawiciel Patryk Bełzak.
Co dalej?
Co w takim razie można zrobić z tak potężnym rynkiem? Niektórzy, jak znany przeciwnik palenia prof. Jacek Jassem , przekonują, żeby zakazać palenia e-papierosów w miejscach publicznych, sprzedawać je od lat 18-stu, a także opodatkować.
Zwłaszcza ten ostatni podpunkt jest godny uwagi. Aktualnie elektroniczne papierosy są sprzedawane bez akcyzy. Patrząc na wielkość tego rynku, po ich opodatkowaniu byłby to spory finansowy zastrzyk dla budżetu. Szczególnie w kontekście fatalnych wyników wpływów z tytułu akcyzy tytoniowej. Wyliczaliśmy niedawno, że budżet może stracić na tym nawet miliard złotych.
Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się być umiejętne połączenie tych dwóch kwestii. E-papierosy można by objąć akcyzą, tak jak inne wyroby tytoniowe i pod kontrolą odpowiednich urzędów sprzedawać je w wyznaczonych do tego miejscach. Nawet gdyby wysokość akcyzy byłaby odpowiedni niższa (e-papierosy w końcu nie są tak szkodliwe jak zwykłe), to zapewniłaby spore wpływy do budżetu. Dla porównania, aktualnie aż 85 proc. ceny każdej paczki zwykłych papierosów to akcyza i VAT.
Dane, na jakie powołuje się "Rzeczpospolita" pokazują załamanie wpływów z akcyzy papierosowej. Pokazują także, że od 2008 roku sprzedaż legalnych papierosów w Polsce stale spada. W miarę podnoszenia akcyzy od papierosów rośnie bowiem szara strefa.
Trudne decyzje
Problem w tym, że aktualnie rząd jeszcze nie wie, co z tym fantem zrobić. Jak informuje nas Ministerstwo Zdrowia, elektroniczne papierosy podlegają aktualnie ustawodawstwu o ogólnym bezpieczeństwie produktów, co w Polsce oznacza kontrolę ze strony UOKiK.
I choć w samym UOKiK o zmianach związanych z dyrektywą tytoniową wiedzą, to wcale nie wygląda to tak, jakby urząd wiedział, co dalej. - Według naszej wiedzy, e-papierosy zawierające nikotynę będą podlegały pod przepisy dyrektywy tytoniowej. Jeśli natomiast chodzi o e-papierosy bez dodatku nikotyny, państwa członkowskie mają wybór co do uregulowania kwestii nadzoru nad nimi w prawie wewnętrznym. Aktualnie władze Polski nie podjęły decyzji jaki organ będzie właściwy do ich kontroli – mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.
Szerzej swoje stanowisko tłumaczy nam rzecznik resortu zdrowia. – Projekt dyrektywy przewiduje możliwość poddania kontroli wyrobów, jak e-papierosy, w skali całej Unii Europejskiej, wprowadza zakaz reklamowania zarówno wyrobów tytoniowych jak i papierosów elektronicznych oraz etykietowania opakowań jednostkowych w sposób promujący dany wyrób lub zachęcający do jego spożycia oraz sugerujący, że dany produkt jest mniej szkodliwy niż inne – wyjaśnia Krzysztof Bąk.
Ministerstwo Zdrowia walczy
Ministerstwo Zdrowia nie poprzestaje jednak na tych ustaleniach i już zapowiada, że będzie dążyć do zmiany przepisów ograniczających dostępność do e-papierosów.
– Mając na celu względy zdrowotne oraz racjonalne wykorzystanie e-papierosów w procesie leczenia uzależnienia od tytoniu, przy najbliższej nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych Minister Zdrowia rozważy ponowienie starań o uregulowanie tej sprawy w taki sposób, aby wyroby zawierające nikotynę, a nie będące wyrobami tytoniowymi, podlegały rejestracji jako produkty lecznicze, zaś inhalatory – jako wyroby medyczne – tłumaczy rzecznik resortu Krzysztof Bąk.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca, rejestracja tych wyrobów, zgodnie z odpowiednimi przepisami prawa, spowoduje kontrolę wyrobów i odpowiedzialność dostawców, a równocześnie ureguluje sposób dystrybucji i dostępność tylko dla osób pełnoletnich.
Gdzie jest lobby?
W komentarzach zauważyliście, ze próba upchnięcia e-papierosów w aptekach może być wynikiem lobby gigantycznych koncernów farmaceutycznych.
Takie wrażenie internautów jest uzasadnione, bowiem zaledwie pół roku temu światło dziennie ujrzała wielka afera właśnie z koncernami farmaceutycznymi w roli głównej. Istniały podejrzenia, że naciskały one (niewykluczone, że nawet płaciły) europarlamentarzystom za przyjęcie odpowiednich przepisów dotyczących e-papierosów.
Chodziło o to, jak je sklasyfikować: produkty medyczne czy tytoniowe. W przypadku pierwszej opcji oznaczałoby to, że e-papierosy podlegałyby restrykcyjnym regulacjom dotyczącym bezpieczeństwa, co spowolniłoby rynek. Natomiast drugi wariant wiąże się z tym, że rynek funkcjonowałby jak dotychczas, bez większych obostrzeń.
Żeby jednak wilk był syty i owca cała, rozsądnym rozwiązaniem wydaje się być opodatkowanie rynku elektronicznych papierosów. Klienci nie mieliby do nich utrudnionego dostępu, a budżet otrzymałby dodatkowe pieniądze z tytułu akcyzy. Na to jednak się na razie nie zapowiada. – E-papierosy nie są wyrobem akcyzowym i dlatego nie są opodatkowane podatkiem akcyzowym. W związku z tym w resorcie finansów nie są prowadzone prace związane z ich opodatkowaniem akcyzą – informuje nas biuro prasowe Ministerstwa Finansów.
Zgodnie z przyjętymi przepisami papierosy elektroniczne będą dopuszczone na rynek jako konsumpcyjne produkty tytoniowe, ale w krajach, w których są uznawane za farmaceutyki, nadal będą mogły za takie uchodzić. Maksymalne stężenie nikotyny w e-papierosach będzie mogło wynosić 20 mg/ml. Mają być dopuszczone uzupełnialne wkłady do papierosów elektronicznych, a wielkość wkładów jednorazowych nie będzie mogła przekraczać 2 ml. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: rynekzdrowia.pl
Art. 20 ust. 2 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów nakłada na producentów i dystrybutorów obowiązek zwiększenia dbałości o bezpieczeństwo produktów poprzez bardziej szczegółowe badania składu, toksyczności i składników przed i po podgrzaniu oraz ich poziomu absorpcji podczas racjonalnego korzystania z produktu.
fragment oświadczenia Ministerstwa Zdrowia
Robert
Pazerne lobby farmaceutyczne w akcji! (...) .Niedawno był szum że lobby farmaceutyczne chciało majstrować przy dyrektywie tytoniowej, żeby przejąć e-papierosy i żeby były dostępne tylko w aptekach. Oczywiście kilkukrotnie drożej i kasa dla pazernych koncernów, trzeba na czymś miliardy zarabiać. Nie wyszło więc teraz robią czarną propagandę, żeby wciskać swoje produkty. CZYTAJ WIĘCEJ