Policja nie dopuściła Bogdana Borusewicza do grobu żony. Polityk zdradził, co usłyszał od funkcjonariusza
Wicemarszałek Senatu w poniedziałek chciał iść na grób żony w czasie, gdy policja szczelnym kordonem otoczyła cmentarz w związku z planowaną ekshumacją Arkadiusza Rybickiego. Teraz Bogdan Borusewicz zdradził, co usłyszał od policjanta, który dostał rozkaz blokowania bramy cmentarza.
Zadziwiające jest to, co wicemarszałek Senatu usłyszał od jednego z policjantów otaczających teren cmentarza. Słychać to na nagraniu ze zdarzenia, które trafiło do sieci. Policjant na pytanie, dlaczego nie wpuszcza nikogo, odparł, że dostał takie polecenie. – A jak każą strzelać, to będziecie strzelać? – zapytała stojąca obok wicemarszałka kobieta. – Jeżeli trzeba będzie – usłyszała w odpowiedzi.
Tę wersję zdarzeń Borusewicz potwierdził później w wywiadzie dla serwisu wiadomo.co. – Policjant na pytanie, dlaczego nie wpuszcza nikogo, odparł, że dostał takie polecenie. Na pytanie kogoś z oczekujących na wejście na cmentarz, czy w takim razie, jakby dostał polecenie, że ma strzelać, to by strzelał, on odparł, że tak, strzelałby – mówił Borusewicz.
Na nagraniu, które wykonała jedna z protestujących osób i które zostało udostępnione na Facebooku, widać, że policjanci rzeczywiście twardo bronili wejścia na teren cmentarza. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że Bogdan Borusewicz jest czwartą osobą w państwie i nie jest terrorystą. – Jeśli prokurator kazał nam kordon postawić, to stoimy. Jeśli kazał nie wpuszczać, to nie wpuszczamy. A czy to jest zasadne, to proszę do prokuratora – tłumaczył jeden z policjantów.