Policja nie dopuściła Bogdana Borusewicza do grobu żony. Polityk zdradził, co usłyszał od funkcjonariusza

Paweł Kalisz
Wicemarszałek Senatu w poniedziałek chciał iść na grób żony w czasie, gdy policja szczelnym kordonem otoczyła cmentarz w związku z planowaną ekshumacją Arkadiusza Rybickiego. Teraz Bogdan Borusewicz zdradził, co usłyszał od policjanta, który dostał rozkaz blokowania bramy cmentarza.
Bogdan Borusewicz nie został wpuszczony na grób zony. Policjant twierdził, że taki dostał rozkaz, a jakby kazano strzelać to by strzelał. Fot. Screen / Facebook
Policja przez wiele godzin blokowała wejścia na teren cmentarza w Gdańsku. Miało to związek z zaplanowaną na późne godziny wieczorne ekshumacją zwłok Arkadiusza Rybickiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Przed terenem cmentarza ustawiła się grupa protestujących, którzy nie zgadzali się na wykopywanie zwłok Rybickiego, wśród nich nie zabrakło członków rodziny zmarłego w katastrofie prezydenckiego tupolewa. Na cmentarz nie wpuszczono także wicemarszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który jak twierdzi, chciał iść na grób swojej żony.
Zadziwiające jest to, co wicemarszałek Senatu usłyszał od jednego z policjantów otaczających teren cmentarza. Słychać to na nagraniu ze zdarzenia, które trafiło do sieci. Policjant na pytanie, dlaczego nie wpuszcza nikogo, odparł, że dostał takie polecenie. – A jak każą strzelać, to będziecie strzelać? – zapytała stojąca obok wicemarszałka kobieta. – Jeżeli trzeba będzie – usłyszała w odpowiedzi.


Tę wersję zdarzeń Borusewicz potwierdził później w wywiadzie dla serwisu wiadomo.co. – Policjant na pytanie, dlaczego nie wpuszcza nikogo, odparł, że dostał takie polecenie. Na pytanie kogoś z oczekujących na wejście na cmentarz, czy w takim razie, jakby dostał polecenie, że ma strzelać, to by strzelał, on odparł, że tak, strzelałby – mówił Borusewicz.

Na nagraniu, które wykonała jedna z protestujących osób i które zostało udostępnione na Facebooku, widać, że policjanci rzeczywiście twardo bronili wejścia na teren cmentarza. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że Bogdan Borusewicz jest czwartą osobą w państwie i nie jest terrorystą. – Jeśli prokurator kazał nam kordon postawić, to stoimy. Jeśli kazał nie wpuszczać, to nie wpuszczamy. A czy to jest zasadne, to proszę do prokuratora – tłumaczył jeden z policjantów.