"Właścicielowi mieszkania nic nie mówiłam, to był sponsoring". O takich jak lokatorka Gawłowskiego mówi się "cichodajka"

Kamil Rakosza
Wiele kobiet kryje się ze swoją prostytucją. Ich historie często są podobne - młoda dziewczyna wyjechała z niewielkiej wsi i nie poradziła sobie z utrzymaniem się w wielkomiejskiej rzeczywistości. W internecie piszą o nich "cichodajki". One same nigdy nie wybaczyłyby sobie, gdyby ich rodziny dowiedziały się, w jaki sposób ich córki, siostry i wnuczki zarabiają na życie.
"Cichodajki" jedynie w dyskretny sposób umawiają się na sponsoring. Fot. Facebook / Z życia prostytutki
Od poniedziałku Stanisław Gawłowski wie już, co działo się w wynajmowanym przez niego mieszkaniu w Szczecinie. A wraz z nim cała Polska. Najemczyni Gawłowskiego zamieniła lokal w miejsce intymnych spotkań z mężczyznami. Po kryjomu umawiała się tam z mężczyznami na prywatny sponsoring. W zamian za pieniądze uprawiała z nimi seks. – Nie prowadziłam agencji towarzyskiej, to był sponsoring. Właścicielowi mieszkania o swojej działalności nie mówiłam – tłumaczyła na łamach "Super Expressu".


O takich kobietach na garsonierze - największej internetowej bazie wiedzy o prostytucji, pisze się "cichodajki". Dla niektórych, to dziewczyny, które czasami siadają na czata, bo zabrakło im przykładowo na weekendową imprezę i potrzebuje sobie dorobić. Dla innych to po prostu regularne prostytutki, unikające rozgłosu i ogłoszeń. Po cichu.
Na garsonierze można poznać wiele definicji cichodajki.Fot. garsoniera.com.pl
Głównym miejscem pracy takich dziewczyn jest internet. Pomaga w zachowaniu dyskrecji (nawet na garsonierze dostęp do kontaktów do cichodajek mają tylko doświadczeni użytkownicy). Cichodajki można znaleźć na najbardziej popularnych czatach lub portalach randkowych w polskim necie.


Dla osób, które znają branżę od podszewki, "cichodajkami" można nazwać niemal wszystkie dziewczyny, które uprawiają seks za pieniądze. – Teraz już praktycznie wszystkie prostytutki w Polsce to "cichodajki". Nie ujawniają się przed rodziną i znajomymi, nie mają swojego związku zawodowego (jak w wielu krajach Europy Zachodniej), na stronach ogłoszeniowych nie pokazują twarzy i używają pseudonimów – mówi naTemat Ewa Egejska, autorka głośnej książki "czarodziejki.com".

"Zdecydowanie wolę cichodajki,(..). Dodałbym może, że cichodajki są milsze z reguły, i jakoś tak atmosfera jest fajniejsza, bardziej przyjacielska, jak kochankowie itd. Jak się z jakąś człowiek już zaznajomi, to można i do domu zaprosić jak baba na wyjazd pojedzie, bo często one też mają swoich partnerów, więc i na dyskrecji im zależy. A divy w życiu do domu bym nie wziął na wyjazd" – czytamy w opinii jednego z użytkowników garsoniery.

Na dyskrecję trzeba tutaj spojrzeć dwojaki. – Dyskrecja jest zawsze, bo ten zawód tego wymaga, ani dziewczyna, ani klient nie chcą zostać ujawnieni – mówi Egejska. – I dyskrecji nie ma nigdy, bo większość takich lokali ma monitoring, zainstalowane kamery nagrywające na twardy dysk - dla bezpieczeństwa mieszkania, dziewczyn, bardzo rzadko dla szantażu. Cóż: taka branża – podkreśla.
Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
– Kiedyś korzystałem z jednego z największych portali randkowych typu Sympatia, czy Badoo – opowiada Marek. – Zdarzały się tam wiadomości od dziewczyn, w których dostawałeś rozbierane zdjęcie autorki. Pytały, czy się podobają, a jeśli odpowiedź była pozytywna, proponowały pakiet następnych fotek za kilkadziesiąt złotych. Te zdjęcia były oczywiście początkiem do kolejnych ofert, także seksu – mówi nasz rozmówca.

Na każdym etapie rozmowy dziewczyny domagały się pieniędzy. Wygląda więc na to, że chwalona przez użytkowników garsoniery skromność cichodajek to kwestia bardzo indywidualna. W rozmowie z naTemat Marek przytoczył również swoja historię z Republiki Południowej Afryki, gdzie jedna kobieta domagała się od niego "datku na poczet przyszłych doznań" w wysokości 800 euro. Akcja działa się na Tinderze. Marek opowiedział również historię swojego kolegi, który spotykał się z kilkoma cichodajkami.
Niektórzy narzekają, że z czasem relacja z cichodajką zaczyna przypominać toksyczny związek.Fot. Facebook / Z życia prostytutki
– On wolał zwykłe prostytutki, bo z cichodajkami z czasem zaczynały się problemy – mówi Marek. – Relacja przestawała przypominać to, czym była na początku - pieniądze za seks. Po prostu. Dziewczyny zaczynały domagać się prezentów, specjalnego traktowania, a jednocześnie coraz częściej bolała je głowa. Mój znajomy wiele cichodajek poznawał przy okazji różnych imprez i koncertów. Był dość znany. Często wykorzystywał swoją pozycję – dodaje Marek.

– Prywatność lepiej się sprzedaje, a taka informacja w ogłoszeniu może polegać na tym, że to nie agencja towarzyska, gdzie do klienta wychodzą wszystkie wolne dziewczyny, tylko klient umawia się z konkretną dziewczyną – mówi naTemat Ewa Egejska. – Ale najczęściej w takim mieszkaniu urzędują 2-3, bo taniej. Dziewczyny z agencji zresztą też są na takich portalach ogłoszeniowych. A prostytuują się albo w pełnym wymiarze czasowym, albo tylko popołudniami czy w weekendy. Modelki, aktorki i różne inne robią to tylko na zagranicznych wyjazdach – dodaje.
Ewa Egejska to autorka reportażu o warszawskich prostytutkach.Fot. Facebook / czarodziejki.com
Czy regularne uprawianie prostytucji nie wzbudza podejrzeń najbliższych? – Oczywiście, niektóre dziewczyny mówią najbliższym, czym się zajmują – wyjaśnia Ewa Egejska. – A czasami się to wydaje. Żadna nie chciałaby mieć tego napisanego na czole . Większość dziewczyn pokazujących buzie na fotografiach ogłoszeniowych, to nie Polki, tylko gastarbeiterki zza wschodniej granicy – dodaje.