Przeczytałam książkę Kasi Nosowskiej. Jest lepsza niż słynne filmiki na Instagramie
Jeśli prawdą jest, że ”na starość zwariowała”, to daj mi, Boże, tę starość i to szaleństwo już teraz. A jeśli prawdą jest, że to rasowa dziewczyna z sąsiedztwa, to daj mi, Boże, takie sąsiedztwo. ”A ja żem jej powiedziała” Katarzyny Nosowskiej to jedna z lepszych rzeczy, jakie ostatnio przeczytałam i z całą pewnością najlepszy przewodnik po życiu, jaki powstał. Serio.
Nie dajcie się zwieść sprytnej autopromocji
I wtedy jak szalony kowboj na wierzgającym koniu wparadowała do mojej podeptanej poradnikami codzienności ona - Kasia Nosowska. Książka na podstawie filmików z Instagrama? I co to w ogóle za wielgachna czcionka? No tak, w wydawnictwie robią, co mogą, żeby ten pomysł teraz uratować. W końcu Nosowska na starość zwariowała. A już na pewno nie jest mistrzem autopromocji: ”Książka nadaje się do tramwaju, autobusu, podróży koleją, na plażę. Może rezydować w toalecie i wszędzie tam, gdzie macie chwilę wolnego czasu” – zapowiada autorka i jest chyba pierwszą pisarką w historii literatury, która rekomenduje czytanie swojej książki w skrytości własnego WC.
Strasznie krępuje mnie określenie ”książka”. Jasne, zapiski wciśnięte między dwie okładki są przedmiotem, który tak nazywamy. Ale książka to literatura. Ja, owszem, napisałam coś, co będzie występowało na półce, na której zazwyczaj bywają książki, jednak wolę nazywać to moją nową formą na komunikowanie się z drugim człowiekiem.
Każdy rozdział poprzedzony jest krótkim wstępem zaczerpniętym z cyklu wideo "A ja żem jej powiedziała"•Fot. naTemat
Mając lat pięć, kochałam się w blondynku, ale laurkę z okazji Dnia Kobiet otrzymałam od grubaska, który tydzień wcześniej na rytmice zrobił kupę w majty, i który kochał się we mnie. Płakałam. W wieku siedmiu lat usłyszałam od taty, że wybrał mamę spośród miliona, a ja jestem tylko dodatkiem. Zapamiętałam.
Katarzyna Nosowska dotyka trudnych tematów i nie ukrywa, że sama je przerobiła.•fot. naTemat
Motywatorka i coach? Chciałabym zobaczyć jej minę, gdy to piszę
Kasia Nosowska ma się do coachingu mniej więcej tak jak Ellen DeGeneres do Łukasza Jakóbiaka. O co chodzi? Nosowska nie mówi, jak żyć, tylko pokazuje, jak jej to wychodzi lub nie wychodzi i jakie wyciągnęła wnioski. Miłe miesza się tu z beznadziejnym, a mądre z trywialnym. Do tego dorzućcie dużo humoru, spokoju i wiary, że błędy są częścią naszej drogi. I tyle. Ale takiej prawdziwej wiary, takiego nawet przekonania, które jest wiedzą, a nie że się wszyscy teraz umawiamy, że na raz, dwa, trzy zaczynamy po prostu siebie akceptować. A jeśli jest wam nadal ciężko…
”Jeśli jest Wam czasem ciężko, zaufajcie mi, zaufajcie Kaśce. Sens zdarzeń objawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest czystym cierpieniem, po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości. Bądźcie dzielni i miejcie się świetnie!” – pisze Kasia Nosowska we wstępie swojej książki.
Zarówno w krótkiej formie jak i w dłuższych tekstach, które po nich następują, Nosowska trafia w punkt.•Fot. naTemat
”A ja żem jej powiedziała” to zbiór obserwacji na temat codzienności, z którą wszyscy dość podobnie się użeramy. Jak mówi autorka - my sami niewiele się między sobą różnimy, inne są tylko dekoracje. Jest o nieszczęśliwych związkach, w których codziennie pada wyznanie miłości. Jest o menopauzie, starości, nagości i związkowej wrogości. Jest o diecie i zastyganiu w galarecie. Jest też o wychowaniu dzieci, a już w szczególności dzieci znanych rodziców. Nosowska nie oszczędza siebie i swojej przeszłości - opowiada dużo i szczerze. Momentami aż ma się wątpliwości, czy autorka zdaje sobie sprawę, że my to potem przeczytamy.
Mnie dużo frajdy sprawił natomiast rozdział o… Kardashianach. Okazuje się, że Kasia Nosowska nie tylko z lubością śledzi losy tej rodziny w telewizji, ale potrafi w wyobraźni żyć takim życiem. I choć wychodzi jej to brawurowo, trzeba przyznać, że z tym własnym idzie jej też coraz lepiej.