Andrzej Rozenek #TYLKONATEMAT: Nikogo nie powinny dziwić ruchy PiS-owskiego elektoratu w kierunku SLD

Jakub Noch
Z punktu widzenia dobra Polski byłoby świetnie, gdyby elektorat po PiS przejęło właśnie SLD. Przecież nie wolno winić elektoratu za to, co robi partia. Winić powinniśmy tylko konkretne osoby, które odpowiadały za konkretną działalność. Wyborcy, którzy dali się uwieźć ich obietnicom, prędzej czy później przejrzą na oczy. To więc naturalne, że się do tego elektoratu uśmiechamy – mówi #TYLKONATEMAT Andrzej Rozenek.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Po wizycie Jerzego Wenderlicha w programie bojkotowanego przez opozycję Michała Rachonia na SLD posypał się straszny hejt. Jak tę sprawę ocenia ktoś, kto legitymuje się nie tylko politycznym, ale i dziennikarskim życiorysem?

To, co TVP wyprawia jest godne napiętnowania i krytyki. Nie chodzi tylko o Michała Rachonia, ale i całokształt tego, czym jest dziś telewizja publiczna. A jest to zaprzeczenie wolnych mediów i dziennikarstwa. Media powinny przecież informować, a nie zajmować się dezinformacją lub propaganda. W przypadku "TVPiS" jest jednak inaczej. Mamy jasność, komu ta instytucja służy. Po 1990 roku telewizja publiczna nie była nigdy w tak tragicznym stanie, jeśli chodzi o wiarygodność.


Stąd mam bardzo krytyczny do nich stosunek, ale nie potępiam marszałka Wenderlicha za to, że tam poszedł. Choćby z tego powodu, że Sojusz Lewicy Demokratycznej ma obecnie bardzo duże problemy w komunikowaniu się ze swoimi wyborcami. Przecież do większości mediów po prostu nie jesteśmy zapraszani.

I nie boli pana, że przez ten występ Jerzego Wenderlicha SLD zostało okrzyknięte "łamistrajkami"?

Uważam, że to stanowczo zbyt "grube" słowa. Przecież w SLD wielokrotnie mówiliśmy, jak bardzo nam się nie podoba sposób działania TVP. A teraz tego typu oceny formułują przedstawiciele partii, które do tej pory chętnie pojawiały się u Michała Rachonia oraz w innych programach TVP. Przecież PO i Nowoczesna były obecne w tych wszystkich skandalicznych audycjach od lat. I wtedy im to nie przeszkadzało? Dopiero teraz zaczęli bojkot, gdy ten fałsz sączony z Woronicza dotknął bezpośrednio jednego z ich kolegów. Szkoda, że nie chcieli bojkotu na przykład wtedy, gdy TVP całą dobę łgało na temat środowiska byłych mundurowych i przedstawiono ich jako oprawców...

Wizyty w telewizji są w waszej partii konsultowane? W niektórych formacjach istnieje taki medialny rozdzielnik, w którym decyduje o tym, kto i gdzie pójdzie. No i czy w ogóle może gdzieś wystąpić...

U nas takiego rozdzielnika nie ma. Jest tylko taka zdrowa zasada dotycząca informowania rzeczniczki partii o tym, kto, gdzie i o której się pojawi.

Wokół SLD jest gorąco nie tylko ze względu na tę aferkę. Wielkie emocje wywołują szczególnie sondaże, w których wypadacie coraz lepiej. Jakie narastają w was ambicje, gdy myślicie o 2019 roku?

Ja nawet nie próbuję z ambicjami sięgać tak daleko. Najważniejsze są wybory samorządowe i na tym się w SLD skupiamy. Bo jesteśmy pewni, że wynik wyborów samorządowych będzie decydujący dla tego, co stanie się w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a później w wyborach do Sejmu i Senatu. Jednak teraz najważniejszym zadaniem jest obrona samorządów przed PiS.

W poniedziałek Jacek Sutryk został przedstawiony jako kandydat na prezydenta Wrocławia z poparciem ustępującego Rafała Dutkiewicza i m.in. SLD. To bardzo mocny strzał. Macie pomysły, by w podobny sposób utrzeć nosa PiS i PO w innych miastach?

To rzeczywiście mocny strzał, ale SLD ma mocnych kandydatów także dla innych wielkich miast. Niestety nie jestem upoważniony, by ujawniać ich nazwiska przed oficjalną prezentacją. Mogę jednak zapewnić, że naprawdę mamy w SLD z czego wybierać, jeśli idzie o kandydatów na prezydentów miast.

Nie żałuje pan decyzji o wstąpieniu do SLD? Wszakże na lewicy różnie mówi się o tej formacji, szczególnie wśród pana dawnych kolegów z Twojego Ruchu...

Nie żałuję, bo właśnie o to chodzi, że na lewicy nie ma wyboru! SLD jest jedyną liczącą się partią lewicową. To jedyne miejsce, w którym mogę praktycznie działać. Co zresztą udało mi się chyba potwierdzić protestem środowisk mundurowych. Życzyłbym sobie, by SLD było jeszcze silniejsze niż obecnie, ale to kwestia czasu. Wszyscy członkowie i całe nasze kierownictwo pracują nad tym, by ten wynik był coraz lepszy.

Skoro mowa o kierownictwie... Podoba się panu ten specyficzny, buńczuczny styl przewodniczącego Czarzastego?

Na to trzeba spojrzeć przez pryzmat lat chowania głowy w piasek przez SLD. Sojusz długo był partią, której inni mówili, czego to jej niby nie wolno robić. A przecież SLD jest równoprawnym uczestnikiem gry politycznej. I dość z pouczaniem! Ja się w pełni identyfikuję z tym, co robi Włodzimierz Czarzasty. SLD będzie silną lewicą, ale tylko wtedy, gdy nie będzie się wszystkim dookoła kłaniał i przepraszał, że żyje.

Coraz głośniej mówi się, że SLD żyje dziś głównie po to, by wyborców podbierać nie tyle aktualnej opozycji parlamentarnej, a Prawu i Sprawiedliwości i innym, których można opisać jako "socjalistyczną prawicę".

Z punktu widzenia dobra Polski byłoby świetnie, gdyby elektorat po PiS przejęło właśnie SLD. Przecież nie wolno winić elektoratu za to, co robi partia. Winić powinniśmy tylko konkretne osoby, które odpowiadały za konkretną działalność. Wyborcy, którzy dali się oczarować ich obietnicami, prędzej czy później przejrzą na oczy. To więc naturalne, że się do tego elektoratu uśmiechamy. I mówimy im o tym, że sprawy społeczne dla SLD również są bardzo istotne i te wszystkie najważniejsze prospołeczne reformy za naszych rządów utrzymamy.

Jednak zwracamy też uwagę, że różnimy się znacząco z PiS w wielu innych sprawach. Na przykład takich, jak podejście do Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do PiS chcemy, by Polska w niej pozostała. Różnimy się w kwestii praworządności. SLD uważa, że prawa trzeba bezwzględnie przestrzegać. Różnimy się oczywiście także w kwestiach światopoglądowych. My jesteśmy za prawdziwym rozdziałem państwa i Kościoła. Nikogo więc nie powinny dziwić ruchy PiS-owskiego elektoratu w kierunku SLD.

Ile razy ostatnio rozmawiamy, to zawsze przewija się temat skutków tzw. ustawy dezubekizacyjnej. Czy jej smutny bilans przestał wzrastać?

Niestety nie... Na dziś mamy już 42 zgony. 43. przypadek jest w analizie Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych. Nasi specjaliści badają, czy i ta sprawa na pewno ma związek z wprowadzeniem ustawy dezubekizacyjnej. Obawiam się, że to podejrzenie niestety się potwierdzi. To tragiczne, że są w Polsce politycy, którzy właściwie ustawą zabijają ludzi. Jednak wierzę , że ci, którzy są za to wszystko odpowiedzialni i mają krew na rękach, kiedyś zostaną ukarani.