Nagła zamiana miejsc. Centrum dowodzenia Polską przeniosło się na Szaserów. Wiemy, jak wygląda "gabinet" prezesa PiS
Prezes PiS Jarosław Kaczyński trafił z bolącym kolanem do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ulicy Szaserów w Warszawie na początku maja. Przeszedł już podobno zabieg wszczepienia endoprotezy, ale ostatnie informacje są takie, że spędzi w szpitalu jeszcze co najmniej kilkanaście dni. W narracji PiS i posunięciach rządu było widać w ostatnim czasie sporo chaosu, bo wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że główny ośrodek decyzyjny jest na Nowogrodzkiej. Teraz adres się zmienił, kontakt z prezesem PiS jest utrudniony i szwankuje nieraz przepływ informacji. Jak pociąga się za sznurki władzy ze szpitala?
Salka ViP zamiast gabinetu
Swój gabinet z wygodnym fotelem musiał tymczasowo zamienić na łóżko w sali ViP. Ból kolana siłą rzeczy ogranicza też jego sprawność. Zapewne nie tę intelektualną, ale już fizyczną na pewno, bo nawet jeśli prezes wstaje z łóżka, to musi wspierać się na kulach. A rehabilitacja może jeszcze trochę potrwać.
Nic dziwnego, że Jarosław Kaczyński nie wypowiadał się publicznie - odkąd jest w szpitalu - na żaden temat, nawet odnośnie protestu osób niepełnosprawnych, który przez 40 dni trwał w Sejmie. Zdarzyło mu się za to napisać list do członków i wyborców PiS, bo – jak wiadomo – komunikacji za pomocą e-maili nie uznaje.
Jak teraz wygląda centrum dowodzenia PiS i rządem? Płk lek. med. Jarosław Kowal, zastępca Dyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego ds. OPL i Rzecznik Prasowy Wojskowego Instytutu Medycznego przekonuje, że sale w których leżą najważniejsi pacjenci nie różnią się istotnie od zwykłych sal, poza tym, że z reguły są jednoosobowe.
– Najczęściej jest jednoosobowa sala z łazienką i toaletą. Osiemdziesiąt procent oddziałów w WIM jest po remoncie i znajdują się tam sale co najwyżej 4-osobowe z węzłami sanitarnymi w każdej sali. Każdy oddział ma też separatki, bo tego wymagają przepisy – mówi w rozmowie z naTemat płk. Kowal. – Każdy pacjent może być hospitalizowany w takiej sali, a czasami wręcz musi ze względu na specyfikę schorzenia czy też wykonywane badania diagnostyczne – tłumaczy.
Ma telefon i internet
A wyposażenie? – W dużej części sal są telewizory, normalne podejścia do mediów, bezpłatny internet dla pacjentów. Nie żyjmy realiami sprzed 20 lat i 10 osobowymi salami z jednym węzłem sanitarnym na korytarzu. Podkreślam, że w zakresie standardów wyposażenia, decydujących o poczuciu komfortu leczenia pacjentów nie mamy w WIM miejsc znacząco różniących się między sobą. Natomiast pojedyncze sale mają wyższy standard bezpieczeństwa określony przez BOR, a obecnie SOP. Na marginesie dodam, że akurat te sale pod względem wyposażenia i komfortu mają niższy standard niż te bezpośrednio po ostatnich remontach – opowiada rzecznik WiM.
– Proszę także pamiętać, że Wojskowy Instytut Medyczny od dziesięcioleci był i jest zabezpieczeniem medycznym dla najważniejszych osób w kraju – dotyczyło to prezydentów: Wałęsy, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego, Komorowskiego aż po obecnego prezydenta. Sprawą normalną jest to, że pobyt najważniejszych osób w państwie regulują szczegółowe przepisy – przypomina płk Kowal.
Płk Kowal wskazuje, że ciężko byłoby położyć ważnego polityka i "zablokować pracę całego oddziału, bo SOP zająłby kilka sąsiednich sal i pacjentów trzeba byłoby przenieść na korytarz". – Wtedy by się dopiero podniosło larum. Dlatego hospitalizacja oraz ochrona w trakcie pobytu tych osób jest zorganizowana tak, że nie wpływa na hospitalizację innych pacjentów. Natomiast o szczegółowych kwestiach ochrony VIP-ów nie mogę mówić – dodaje rzecznik szpitala na Szaserów.
Czy prezes Kaczyński ma wielu gości? – Szczerze to nie wiem. O większości z tych odwiedzin dowiaduję się z mediów. Nie mamy z reguły żadnych ograniczeń w odwiedzinach dla naszych pacjentów. Co oczywiste odwiedziny nie mogą bezpośrednio wpływać na tok diagnostyczny i leczenie i tego pacjenta i innych pacjentów – podkreśla.
Goście i łącznicy
Jak się dowiadujemy, szpitalne jedzenie dla "zwykłych" pacjentów oraz dla tych VIP nie różni się, choć zapewne jest dietetyczne, a prezes nie może sobie zamówić jakiegoś ulubionego dania, tak jak ma to w zwyczaju na Nowogrodzkiej.
Wiadomo, że łącznikiem prezesa PiS ze światem jest jego osobisty asystent Jacek Rudziński, a z partią Joachim Brudziński. Ten pierwszy to zaufany kierowca i ochroniarz Kaczyńskiego. Podobno codziennie odwiedza prezesa w szpitalu. Prezes jest też w stałym kontakcie z innym bliskim współpracownikiem, dyrektorem swojego biura poselskiego Radosławem Fogielem.
Wojskowy Instytut Medyczny od środka•Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Wśród gości Kaczyńskiego zauważono też wicepremierów: Beatę Szydło, Jarosława Gowina i Piotra Glińskiego, a także ministra sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i Macieja Łopińskiego – byłego ministra prezydenta, obecnie członka rady nadzorczej PZU. Prezesa odwiedza też jego przyjaciółka Anna Bielecka, pierwsza żona polityka i architekta, Czesława Bieleckiego.
Pani Basi nikt nie zastąpi
Prezes ma wszystko co nieodzowne, by nie tylko wracać do zdrowia, ale i zarządzać partią. Przede wszystkim jest w zażyłych relacjach z dyrektorem szpitala gen. Grzegorzem Gielerakiem. Może więc liczyć na najwyższy standard opieki medycznej i nie musiał tak jak inni pacjenci czekać w długiej kolejce na przyjęcie.
Na pewno brakuje mu jednak słynnej pani Basi, czyli Barbary Skrzypek, osobistej sekretarki i dyrektor Biura Prezydialnego PiS, która na Nowogrodzkiej ogarnia mu na co dzień kalendarz i wszystkie sprawy organizacyjne. Kaczyński tęskni też zapewne za kotami, choć ich też nie zabierał z willi na Żoliborzu na Nowogrodzką.
Partia jakoś funkcjonuje, choć da się zauważyć, że nie na najwyższych obrotach. – Jarosław Kaczyński jest cały czas pod telefonem i w najważniejszych sprawach wciąż może być konsultowany. Bez prezesa odbył się Komitet Polityczny PiS. Komitet zatwierdził kandydatów w wyborach samorządowych – mówił w poniedziałek w radiu Zet Adam Bielan, wicemarszałek Senatu.
Za sprawy funkcjonowania partii, tak jak dotąd, odpowiada pierwszy zastępca Kaczyńskiego, czyli Joachim Brudziński. – Wie najwięcej o sprawach organizacyjnych. Kiedy obradował komitet polityczny, który zatwierdzał kandydatów w kolejnych miastach, to siłą rzeczy Brudziński prowadził te obrady – dodał Bielan.
Brudziński ostrzega
Brudziński to jest ten polityk PiS, o którym sam prezes mówił, że "jeśliby mu coś się stało np. złamał nogę, we wszystkim zastępuje go Joachim Brudziński”. Posiedzenie komitetu było odwlekane, no ale w końcu musiało się odbyć.
Szef MSWiA wystąpił też, co się rzadko zdarza w TVN24, ale jak się okazało, wystąpił ze specjalnym przekazem. – Ci wszyscy, łącznie z tymi wszystkimi delfinami czy tymi, którym być może roi się w głowie coś na kształt zamiany pana premiera Kaczyńskiego albo zastąpienia go na stanowisku szefa partii, muszą jeszcze uzbroić się w długą i to bardzo długą cierpliwość – zagrzmiał Brudziński.
Według Bielana, kilkutygodniowa nieobecność Jarosława Kaczyńskiego nie sprawia, że jest wyłączony z polskiej polityki, "bo nie jest ani tancerzem, piłkarzem”. – Gdyby był piłkarzem, to drżelibyśmy o to, czy wystąpi na mundialu, ale myślę, że nie ma takich ambicji. Myślę, że w ciągu kilkunastu dni [prezes wyjdzie ze szpitala] – mówił Bielan.
Kilka dni temu, o tym jak kontaktuje się z prezesem PiS, opowiedział premier Mateusz Morawiecki. – Rozmawiamy ze sobą, zwykle przez telefon – zdradził premier w Radiu ZET i podkreślił, że "najważniejsze rzeczy" z Kaczyńskim konsultuje, co pokazuje, że na szczytach władzy nic się nie zmieniło. Główny ośrodek decyzyjny nadal jest pozakonstytucyjny. Zmienił się tylko chwilowo jego adres.
Na Szaserów można się zgubić
Szpital przy Szaserów to jednak nie biuro PiS na Nowogrodzkiej. To potężny obiekt.
Jak można przeczytać w sieci, łączna kubatura budynków liczy prawie 445 tys. m3, powierzchnia ogólna 120 tys. m2. Do tego trzeba dodać kilkanaście kilometrów korytarzy, kilkadziesiąt klatek schodowych oraz prawie 2 km ogrodzeń. Ponad 3 tys. pracowników z 28 klinik oraz 10 zakładów WIM co roku niesie pomoc ok. 65 tys. chorym.
Przy okazji pobytu Kaczyńskiego na Szaserów nie obyło się jednak bez incydentu. Ktoś zgłosił fałszywy alarm bombowy co postawiło na nogi wszystkie służby. Szpital na pół godziny zamknięto.