"Policja mnie straszyła". Nowe okoliczności dotyczące zmarłej Doroty P. – kluczowego świadka w sprawie Tomasza Komendy

Rafał Badowski
Dorota P., jeden z najważniejszych świadków w sprawie Tomasza Komendy, zmarła kilka dni temu w szpitalu we Wrocławiu. Komenda zaliczał ją do grona sześciu osób, które według niego były odpowiedzialne za jego oskarżenie. Tymczasem na jaw wychodzą nowe okoliczności dotyczące udziału kobiety w sprawie. Miała być zastraszana przez policję – informuje "Gazeta Wyborcza".
Dorota P., która zmarła w szpitalu we Wrocławiu, była jednym z najważniejszych świadków w sprawie Tomasza Komendy. fot. Krzysztof Ćwik/Agencja Gazeta
– Policja mnie szantażowała i straszyła – powiedziała Dorota P. w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" sprzed trzech tygodni, którą w czwartek opublikował dziennik. Z nieoficjalnych informacji "GW" wynika, że kobieta kłamała w śledztwie sprzed 18 lat, co miało wykazać badanie wariografem.

Jak podaje "Wyborcza", P. miała być oburzona tym, że Komenda oskarża ją o skazanie. – Ja tylko rozpoznałam go na portrecie pamięciowym, ale na portretach rozpoznałam też jego ojca i brata. Od początku uważałam, że jeżeli Tomek mógłby to zrobić, to tylko w ich towarzystwie – tłumaczyła w rozmowie z dziennikiem. Tak było, ale ojca i brata wykluczyły badania DNA, a jej zeznania dotyczyły już tylko Tomasza Komendy. Nigdy nie stwierdziła jasno, że uważa go za niewinnego. Jej zdaniem "był zależny od rodziny i to oni musieli mu powiedzieć, co ma robić".


Tajemnicza śmierć Doroty P.
Dorota P. – według informacji podawanych przez "Fakt" – miała trafić do szpitala z powodu duszności. Trzy dni później zmarła. Wcześniej jednak nic jej nie dolegało. Pojawiały się też informacje, że śledczy interesowali się nią od ponad roku. Mieli ją kilka razy przesłuchiwać, zabierać do ciemnych pomieszczeń, straszyć, badać wariografem tak, jakby chcieli coś wymusić.

To właśnie – według medialnych doniesień – Dorota P. miała być osobą, która wrobiła Tomasza Komendę w morderstwo. Został niesłusznie oskarżony o gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi w Miłoszycach. Został już uniewinniony przez Sąd Najwyższy i walczy o odszkodowanie. Według prawników, z którymi rozmawiało naTemat, może dostać nawet 2 miliony złotych.

źródło: "Gazeta Wyborcza"