Ważny adres władzy. To w "saloniku Bieleckiej” miała zapaść decyzja o zmianach w Polskiej Fundacji Narodowej

Jarosław Karpiński
Do pozakonstytucyjnego ośrodka władzy przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, gdzie PiS ma swoją siedzibę, a prezes gabinet, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale "centrum dowodzenia Polską” przenosi się także od czasu do czasu na ulicę Wilczą, do "saloniku" Anny Bieleckiej, przyjaciółki Jarosława Kaczyńskiego. To tam przy dobrej herbacie i ciasteczkach zapadają najważniejsze decyzje polityczne. "Salonik” miał właśnie zdecydować o zmianach we władzach Polskiej Fundacji Narodowej.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz prof. Ryszard Legutko i prof. Zdzisław Krasnodębski, europosłowie PiS Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta .
Kolejny ważny adres na mapie zarządzania Polską pojawił się już jakiś czas temu. Poza Kancelarią Premiera w Alejach Ujazdowskich, Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu, willą prezesa Kaczyńskiego na Żoliborzu oraz siedzibą PiS przy ulicy Nowogrodzkiej - rangę ważnego centrum decyzyjnego zyskał "salonik" przy ul. Wilczej. Tam swoją pracownię ma Anna Bielecka, przyjaciółka prezesa.

Tajne przez poufne
Prezes Kaczyński po wyjściu ze szpitala przy ul. Szaserów wciąż mało pokazuje się publicznie. Przechodzi rehabilitację i zgodnie z zaleceniami lekarzy odpoczywa. A najlepiej czuje się w gronie przyjaciół, do których bez wątpienie należy zaliczyć Bielecką.


Była żona znanego warszawskiego architekta Czesława Bieleckiego (to on zaprojektował pretensjonalny budynek TVP przy ulicy Woronicza), byłego posła AWS i kandydata PiS w wyborach na prezydenta Warszawy w 2010 r.), też architekt, była jednym z najczęstszych gości odwiedzających prezesa w szpitalu Wojskowego Instytutu Medycznego.

Według "Gazety Wyborczej” za "umeblowaniem” nowego zarządu Polskiej Fundacji Narodowej stoją właśnie bywalcy "saloniku" Bieleckiej.



Bywalcy salonu
Czesław Bielecki też bronił się przed rozmową. – Kompletnie nie zajmuję się tego typu informacjami. Mam bardzo dobre stosunki z moją byłą żoną, ale nie komentuję takich informacji – stwierdził w rozmowie z naTemat Bielecki. Na pytanie, czy sam bywa w pracowni byłej żony i czy spotyka się tam z politykami PiS odparł, że "nie potwierdza ani nie zaprzecza”.

Wiadomo, że spotkania w saloniku, który skupia prawicową, warszawską inteligencję, profesorskie elity PiS, zaczęły się po katastrofie smoleńskiej.

Kto się na nich pojawia? Stałymi bywalcami są: wicepremier Piotr Gliński, europosłowie PiS prof. Zdzisław Krasnodębski i prof. Ryszard Legutko, były minister prezydenta Dudy Maciej Łopiński, szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz, kompozytor Michał Lorenc (skomponował muzykę do filmu "Smoleńsk” Antoniego Krauzego).

Głównym gościem jest oczywiście prezes Kaczyński. Na spotkania wpada także m.in. premier Mateusz Morawiecki, ale za to wstępu nie ma tam podobno była premier Beata Szydło. Według mediów, w "saloniku" bywał też prof. Andrzej Przyłębski, dziś ambasador w Niemczech, mąż prezes Trybunału Konstytucyjnego.

To właśnie podczas jednego z takich spotkań miała zostać wymyślona kandydatura Julii Przyłębskiej na prezes TK czy koncepcja zmian w rządzie Morawieckiego. To w "salonie Bieleckiej" miały zostać podjęte rozmowy na temat Polskiej Fundacji Narodowej oraz spółki Solvere. Prof. Zdzisław Krasnodębski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreślił, że są to jedynie legendy.

– Nie byłem nigdy w saloniku pani Bieleckiej, ale słyszałem od dziennikarzy o tym miejscu – mówi w rozmowie z naTemat prof. Karol Karski, warszawski europoseł PiS. – Wydaje mi się, że informacje w mediach na temat tego miejsca są jednak przerysowane – ocenia.

Bohema PiS
Pytany, czy nie zazdrości innym profesorom z PiS, że bywają w saloniku, także tym spoza Warszawy, odparł, że "uczucie zazdrości jest mi generalnie obce”. Zapewnia, że z prof. Legutką, ani prof. Krasnodębskim nie rozmawia na ten temat.



Walkowiak jest z kolei pełnomocnikiem wicepremiera Glińskiego, nadzoruje budowę siedziby Muzeum Historii Polski. Jak podawała "GW” to sztandarowy dziś projekt ekipy PiS, wart blisko 760 mln zł.

Bywalcy saloniku wchodzili do komitetu poparcia Kaczyńskiego na prezydenta Polski w 2010 r. Niektórzy zasiadają w kapitule nagrody im. Lecha Kaczyńskiego.