"Mistrz drugiego planu” wcale nie zagrał w tym fake newsie. Wiaczesławowi należą się przeprosiny
O Wiaczesławie Skidanie, bardziej znanym jako "mistrz drugiego planu” z programu "Jaka to Melodia” w TVP1 znowu jest głośno. Tym razem stał się ofiarą fake newsa, który zaczął krążyć w sieci po ostatniej demonstracji przed Pałacem Prezydenckim. Ktoś pomylił Sławka - jak mówią do niego znajomi - z agresywnym mężczyzną popychającym policjantów. Wiele osób w tym polityków dało się nabrać, że Skidan to "prowokator TVP", a jego samego zalała w mediach społecznościowych fala hejtu.
Właściwy "prowokator"
– Jeśli chodzi o ewentualne pozwy o ochronę dóbr osobistych, nad którymi może się zastanawiać pan Wiaczesław, to jego sytuacja jest raczej trudna. Mieliśmy bowiem do czynienia z przekazywaniem fałszywych informacji, które się pojawiły. A prawda jest taka, że pomyleni panowie są dość podobni. Moim zdaniem, osoby które publikowały tego fake newsa powinny po prostu przeprosić, ponieważ się myliły – ocenił.
Kto przeprosi Wiaczesława?
Z Wiaczesławem nie udało nam się skontaktować.
Przypomnijmy, że w czwartek doszło do zajść podczas demonstracji przed Pałacem Prezydenckim. Użyto gazu. Media pokazywały m.in. film pokazujący agresywne zachowanie jednego z uczestników protestu, który histerycznie krzyczał do policjantów i wymachiwał w ich kierunku rękami.
W internecie szybko pojawiły się sugestie, że tą osobą jest młody Ukrainiec - Wiaczesław Skidan, który wcześniej stał się znany z kilku występów w telewizji publicznej jako "mistrz drugiego planu”.
Przewodniczący Klubu Radnych PO w Radzie Warszawy Jarosław Szustakowski skierował już wniosek o ukaranie radnej do Regionalnego Sądu Koleżeńskiego na Mazowszu.
– Nie wiem, co mi się stało, ale ogromnie przepraszam. Nie tylko wszystkich Ukraińców, ale szczególnie Pana Wieczysława – powiedziała Fakt24 Monika Suska. – Wiem, że stanę przed sądem koleżeńskim. Żałuję, że mój nieodpowiedzialny wpis położył się cieniem na partii – kajała się radna.
Hejt na Facebooku
Sam Skidan milczy jak zaklęty. Przypomnijmy, że Ukrainiec stał się internautom znany z programu "Jaka to melodia”. Najpierw siedział razem z publicznością i zwracał na siebie uwagę strojąc głupie miny. Potem wykonał na widowni programu TVP swój taniec, który zrobił furorę w sieci.
Chwilowa sława zaprowadziła go nawet do telewizji śniadaniowych. Tam tłumaczył, że woli być nazywany Sławkiem i że pochodzi z Ukrainy, a do Polski przyjechał dwa lata temu na studia, ale je rzucił. •
Opowiadał, że pewnego dnia obejrzał program "Jaka to melodia", który bardzo mu się spodobał. Postanowił więc za wszelką cenę znaleźć się w studio. To właśnie jeden z kolegów zaprosił go na nagrania do programu.
Zdradził też, że jest zapalonym modelem, pracuje także jako statysta w filmach i programach telewizyjnych. Skidanowi jest nawet poświęcony fanpage na Facebooku. Stronę "Mistrz drugiego planu – Wiaczesław Skidan” polubiło 860 osób.
"Zostawiając na boku pytanie o to, czy młody człowiek na zdjęciu po prawej stronie jest wynajętym aktorem czy nie, równie ciekawe wydaje mi się, co szepcze do ucha policjantowi redaktor, a może nawet dyrektor Panek z Polsatu..." - napisał na Facebooku Niemczyk. Po tym wpisie internauci zaczęli snuć przypuszczenia i domagali się wyjaśnień od Polsat News.
"Związki z Mossadem"
Po demonstracji doszło do przepychanek, które zaczął nagrywać smartfonem, a wideo udostępnił w internecie. – Jestem psychologiem z wykształcenia, ale nie ogarniam tematu. Przychodzę w charakterze turysty w jakieś miejsce i tylko dlatego, że nie jestem z Hutu albo z Tutsi, inspiruję jakieś cudaczne teorie – komentował Panek.