"Mistrz drugiego planu” wcale nie zagrał w tym fake newsie. Wiaczesławowi należą się przeprosiny

Jarosław Karpiński
O Wiaczesławie Skidanie, bardziej znanym jako "mistrz drugiego planu” z programu "Jaka to Melodia” w TVP1 znowu jest głośno. Tym razem stał się ofiarą fake newsa, który zaczął krążyć w sieci po ostatniej demonstracji przed Pałacem Prezydenckim. Ktoś pomylił Sławka - jak mówią do niego znajomi - z agresywnym mężczyzną popychającym policjantów. Wiele osób w tym polityków dało się nabrać, że Skidan to "prowokator TVP", a jego samego zalała w mediach społecznościowych fala hejtu.
Wiaczesław Skidan stał się w Polsce znany jako "mistrz drugiego planu" z programu TVP 1 "Jaka to melodia" Fot: Screen/ youtube
Nie pomogło dementi, które zamieścił na Facebooku adwokat współpracujący z opozycją Jarosław Kaczyński. Poinformował on, że zna personalia mężczyzny, który wygrażał policjantom i że był to jeden z "prawdziwych " protestujących. 

Właściwy "prowokator"





– Jeśli chodzi o ewentualne pozwy o ochronę dóbr osobistych, nad którymi może się zastanawiać pan Wiaczesław, to jego sytuacja jest raczej trudna. Mieliśmy bowiem do czynienia z przekazywaniem fałszywych informacji, które się pojawiły. A prawda jest taka, że pomyleni panowie są dość podobni. Moim zdaniem, osoby które publikowały tego fake newsa powinny po prostu przeprosić, ponieważ się myliły – ocenił.

Kto przeprosi Wiaczesława?
Z Wiaczesławem nie udało nam się skontaktować.

Przypomnijmy, że w czwartek doszło do zajść podczas demonstracji przed Pałacem Prezydenckim. Użyto gazu. Media pokazywały m.in. film pokazujący agresywne zachowanie jednego z uczestników protestu, który histerycznie krzyczał do policjantów i wymachiwał w ich kierunku rękami.

W internecie szybko pojawiły się sugestie, że tą osobą jest młody Ukrainiec - Wiaczesław Skidan, który wcześniej stał się znany z kilku występów w telewizji publicznej jako "mistrz drugiego planu”.



Przewodniczący Klubu Radnych PO w Radzie Warszawy Jarosław Szustakowski skierował już wniosek o ukaranie radnej do Regionalnego Sądu Koleżeńskiego na Mazowszu.

– Nie wiem, co mi się stało, ale ogromnie przepraszam. Nie tylko wszystkich Ukraińców, ale szczególnie Pana Wieczysława – powiedziała Fakt24 Monika Suska. – Wiem, że stanę przed sądem koleżeńskim. Żałuję, że mój nieodpowiedzialny wpis położył się cieniem na partii – kajała się radna.

Hejt na Facebooku


Sam Skidan milczy jak zaklęty. Przypomnijmy, że Ukrainiec stał się internautom znany z programu "Jaka to melodia”. Najpierw siedział razem z publicznością i zwracał na siebie uwagę strojąc głupie miny. Potem wykonał na widowni programu TVP swój taniec, który zrobił furorę w sieci.
Chwilowa sława zaprowadziła go nawet do telewizji śniadaniowych. Tam tłumaczył, że woli być nazywany Sławkiem i że pochodzi z Ukrainy, a do Polski przyjechał dwa lata temu na studia, ale je rzucił.

Opowiadał, że pewnego dnia obejrzał program "Jaka to melodia", który bardzo mu się spodobał. Postanowił więc za wszelką cenę znaleźć się w studio. To właśnie jeden z kolegów zaprosił go na nagrania do programu.

Zdradził też, że jest zapalonym modelem, pracuje także jako statysta w filmach i programach telewizyjnych. Skidanowi jest nawet poświęcony fanpage na Facebooku. Stronę "Mistrz drugiego planu – Wiaczesław Skidan” polubiło 860 osób.



"Zostawiając na boku pytanie o to, czy młody człowiek na zdjęciu po prawej stronie jest wynajętym aktorem czy nie, równie ciekawe wydaje mi się, co szepcze do ucha policjantowi redaktor, a może nawet dyrektor Panek z Polsatu..." - napisał na Facebooku Niemczyk. Po tym wpisie internauci zaczęli snuć przypuszczenia i domagali się wyjaśnień od Polsat News.

"Związki z Mossadem"


Po demonstracji doszło do przepychanek, które zaczął nagrywać smartfonem, a wideo udostępnił w internecie. – Jestem psychologiem z wykształcenia, ale nie ogarniam tematu. Przychodzę w charakterze turysty w jakieś miejsce i tylko dlatego, że nie jestem z Hutu albo z Tutsi, inspiruję jakieś cudaczne teorie – komentował Panek.